17-09-2022, 01:26 AM
Rzecz w tym, że nawet nie wiedział, czego chce od swojej przyszłości. Nie dopuszczał do siebie poważnych myśli o tym, jak może być. Gonienie za tym zawodem zdawało mu się dziecinne i po prostu niepotrzebne. Dlatego też zaraz ponownie wzruszył ramionami - lżej i mniej zauważalnie, ale pewnie poczuła pod swoim bokiem ten ruch.
- No to nie chcę i mi się nie podoba.
Nie wiedział, czemu to powiedział. To chyba jedyny kontrargument, na jaki było go stać. Łatwiej było iść w zaparte, uparcie będąc dalej na "nie" ze wszystkim, co się da. Przede wszystkim jednak chciał zakończyć ten temat. Właściwie chciał teraz zostać sam, by móc dalej topić się w swojej dzisiejszej beznadziei... Z drugiej strony, chciał też pocieszenia i oparcia i... Zdaje się, że właśnie to starał się zagłuszać. Królowała między innymi myśl o tym, że nawet nie zasługiwał na to oparcie.
- Nie wiem, nieważne, innym razem - wymamrotał licząc na zamknięcie tematu.
Inny raz nie miał wcale nastąpić. Innym razem miał być trzeźwy i miał mieć wystarczająco dużo energii, by robić uniki przed takimi tematami i rozpraszać Kaię czymkolwiek innym.
Mimo że jeszcze chwilę temu wyraził swoją potrzebę pozostania w tym miejscu dłużej, wcale nie spędzili tu dużo więcej czasu. Tak, był zmęczony, nie chciało mu się ruszyć i pewnie, gdyby był tu sam, usnąłby tu i teraz... Ale miał Kaię u boku i zdawało mu się, że ona tak łatwo się nie poddawała. Przedzierał się też głos troski. Było zimno, nieprzyjemnie i z pewnością Gryfonka nie bawiła się dobrze. On też nie, ale miał sam nie bawić się dobrze!
Wszystko to spowodowało, że wreszcie postanowił się zebrać i ruszyć w długą drogę - a z pewnością powrotna miała być o wiele dłuższa - aż do dormitorium. Te wszystkie schody nie mogły go zniechęcić...
z/t x2
- No to nie chcę i mi się nie podoba.
Nie wiedział, czemu to powiedział. To chyba jedyny kontrargument, na jaki było go stać. Łatwiej było iść w zaparte, uparcie będąc dalej na "nie" ze wszystkim, co się da. Przede wszystkim jednak chciał zakończyć ten temat. Właściwie chciał teraz zostać sam, by móc dalej topić się w swojej dzisiejszej beznadziei... Z drugiej strony, chciał też pocieszenia i oparcia i... Zdaje się, że właśnie to starał się zagłuszać. Królowała między innymi myśl o tym, że nawet nie zasługiwał na to oparcie.
- Nie wiem, nieważne, innym razem - wymamrotał licząc na zamknięcie tematu.
Inny raz nie miał wcale nastąpić. Innym razem miał być trzeźwy i miał mieć wystarczająco dużo energii, by robić uniki przed takimi tematami i rozpraszać Kaię czymkolwiek innym.
Mimo że jeszcze chwilę temu wyraził swoją potrzebę pozostania w tym miejscu dłużej, wcale nie spędzili tu dużo więcej czasu. Tak, był zmęczony, nie chciało mu się ruszyć i pewnie, gdyby był tu sam, usnąłby tu i teraz... Ale miał Kaię u boku i zdawało mu się, że ona tak łatwo się nie poddawała. Przedzierał się też głos troski. Było zimno, nieprzyjemnie i z pewnością Gryfonka nie bawiła się dobrze. On też nie, ale miał sam nie bawić się dobrze!
Wszystko to spowodowało, że wreszcie postanowił się zebrać i ruszyć w długą drogę - a z pewnością powrotna miała być o wiele dłuższa - aż do dormitorium. Te wszystkie schody nie mogły go zniechęcić...
z/t x2