18-09-2022, 01:27 AM
Czy taki był jej charakter? Być może, być może. Oriane jednak skłaniała się ku teorii o jakiejś nieznanej ich dwójce traumie z przeszłości. Nie musiała być to trauma ogromna; może rówieśnicy w poprzedniej szkole byli nadmiernie okrutni i stąd ta nerwowa spolegliwość. Jarmark jednakże to ani czas, ani miejsce na podobne dyskusje. Nie wspominając nawet o fakcie, że Sophie zasadniczo była znajomą brata, nie jej własną, więc nie było to także miejsce Oriane w sensie metaforycznym, by dociekać prawdy.
- Być może - zgodziła się więc ze skinieniem głowy, rezolutnie nie dzieląc się przemyśleniami.
Z pełną naturalnością wpasowała się w rytm kroku brata - nie spacerowali w końcu pod rękę po raz pierwszy. Główka wysoko by wyglądać dumnie a elegancko, niewystarczająco jednak wysoko by wyglądało to na wymuszoną postawę czy, nie dajcie bogowie, nie bawiło nikogo pokracznością. O nie, Oriane bywała pokraczna jedynie we śnie, jak praktycznie rzecz biorąc każdy człowiek pod słońcem.
Nie miała też potrzeby komentować odpowiedzi Pascala na swoje wcześniejsze pytanie. Uśmiechnęła się jedynie nieco szerzej, skinęła głową z aprobatą. Bardzo dobrze się zachował. Jeszcze parę razy zachowa się równie dobrze i dziewczyna zacznie wątpić, czy w ogóle powinna go pytać o podobne sprawy. Och, to będzie trudne, nie niańczyć go choćby odrobinę! Ale! Spalimy ten most gdy do niego dotrzemy, nie ma potrzeby się zamartwiać na zapas.
Niby powinna się spodziewać, że Pascal ich zatrzyma, by przeprosić albo wyrazić jakikolwiek rodzaj żalu, że nie powiedział nic wcześniej. Mimo wszystko: odrobinę ją to zaskoczyło.
Dołożyła swoją drugą dłoń na wieżę dłoni rosnącą w zgięciu łokcia brata; delikatnie poklepała wierzch jego palców w pokrzepiającym geście.
- Nie mam ci czego wybaczać! Jestem twoją siostrą, nie spowiednikiem - odpowiedziała ciepło, z lekkim rozbawieniem wręcz. - Masz prawo mi mówić o swoim życiu a nie obowiązek, tak? - Nieco poważniej dodała, szukając w jego oczach oznaki, że zrozumiał co powiedziała. Zaraz wrócił jednak całkowicie ciepły wyraz twarzy. - Chcę tylko żebyś wiedział, że zawsze jestem w zasięgu ręki gdybyś mnie potrzebował. W pogodę i niepogodę. - Podkreśliła swoje słowa kolejnym skinieniem głowy, zupełnie jak gdyby organizm zgadzał się na własną rękę ze słowami. Cofnęła dłoń z wieży rąk, przeniosła wzrok ku straganowi. -Et maintenant! Revenons à nos moutons.
Wznowili spacer aż dotarli do wcześniej ustalonego straganu.
Oriane po raz kolejny miała nadzieję, że wygra jej się sakiewka. Podejrzewała jednakże, że to nie był jej dzień. Za dobrze i za wesoło się czuła żeby mieć szczęście w grach fortuny.
- Ha, odważne słowa, książątko! - odparła, postępując ku stanowisku jako pierwsza z Boleynowskiej dwójki.
Rzuty na zakłócenia:
1. 9
2. 9
3. 4
4. 8
5. 7
Rzut na trafienie:
1. 5 + 1 = 6
2. 3 + 1 = 4
3. 4 + 1 - 1 = 4
4. 5 + 1 = 6
5. 3 + 1 = 6
Odrzuciła głowę w tył z perlistym śmiechem. Na pięć rzutów trzy były tak bliskie ale okropne, okropne baloniki uskoczyły w ostatniej chwili! Kiedy wybuch śmiechu się skończył, zwróciła się ku Pascalowi z zaczepnym uśmieszkiem.
- Po takiej porażce trudno będzie rozkoszować się zwycięstwem. Podejrzewam, że Goliathowi z łatwością by przyszło mnie pobić! - Skoro nic nie wygrała to musiała w końcu nieco skwasić wygraną braciszka.
Na tym w końcu polega Boleynowska miłość.
- Być może - zgodziła się więc ze skinieniem głowy, rezolutnie nie dzieląc się przemyśleniami.
Z pełną naturalnością wpasowała się w rytm kroku brata - nie spacerowali w końcu pod rękę po raz pierwszy. Główka wysoko by wyglądać dumnie a elegancko, niewystarczająco jednak wysoko by wyglądało to na wymuszoną postawę czy, nie dajcie bogowie, nie bawiło nikogo pokracznością. O nie, Oriane bywała pokraczna jedynie we śnie, jak praktycznie rzecz biorąc każdy człowiek pod słońcem.
Nie miała też potrzeby komentować odpowiedzi Pascala na swoje wcześniejsze pytanie. Uśmiechnęła się jedynie nieco szerzej, skinęła głową z aprobatą. Bardzo dobrze się zachował. Jeszcze parę razy zachowa się równie dobrze i dziewczyna zacznie wątpić, czy w ogóle powinna go pytać o podobne sprawy. Och, to będzie trudne, nie niańczyć go choćby odrobinę! Ale! Spalimy ten most gdy do niego dotrzemy, nie ma potrzeby się zamartwiać na zapas.
Niby powinna się spodziewać, że Pascal ich zatrzyma, by przeprosić albo wyrazić jakikolwiek rodzaj żalu, że nie powiedział nic wcześniej. Mimo wszystko: odrobinę ją to zaskoczyło.
Dołożyła swoją drugą dłoń na wieżę dłoni rosnącą w zgięciu łokcia brata; delikatnie poklepała wierzch jego palców w pokrzepiającym geście.
- Nie mam ci czego wybaczać! Jestem twoją siostrą, nie spowiednikiem - odpowiedziała ciepło, z lekkim rozbawieniem wręcz. - Masz prawo mi mówić o swoim życiu a nie obowiązek, tak? - Nieco poważniej dodała, szukając w jego oczach oznaki, że zrozumiał co powiedziała. Zaraz wrócił jednak całkowicie ciepły wyraz twarzy. - Chcę tylko żebyś wiedział, że zawsze jestem w zasięgu ręki gdybyś mnie potrzebował. W pogodę i niepogodę. - Podkreśliła swoje słowa kolejnym skinieniem głowy, zupełnie jak gdyby organizm zgadzał się na własną rękę ze słowami. Cofnęła dłoń z wieży rąk, przeniosła wzrok ku straganowi. -Et maintenant! Revenons à nos moutons.
Wznowili spacer aż dotarli do wcześniej ustalonego straganu.
Oriane po raz kolejny miała nadzieję, że wygra jej się sakiewka. Podejrzewała jednakże, że to nie był jej dzień. Za dobrze i za wesoło się czuła żeby mieć szczęście w grach fortuny.
- Ha, odważne słowa, książątko! - odparła, postępując ku stanowisku jako pierwsza z Boleynowskiej dwójki.
1. 9
2. 9
3. 4
4. 8
5. 7
1. 5 + 1 = 6
2. 3 + 1 = 4
3. 4 + 1 - 1 = 4
4. 5 + 1 = 6
5. 3 + 1 = 6
Odrzuciła głowę w tył z perlistym śmiechem. Na pięć rzutów trzy były tak bliskie ale okropne, okropne baloniki uskoczyły w ostatniej chwili! Kiedy wybuch śmiechu się skończył, zwróciła się ku Pascalowi z zaczepnym uśmieszkiem.
- Po takiej porażce trudno będzie rozkoszować się zwycięstwem. Podejrzewam, że Goliathowi z łatwością by przyszło mnie pobić! - Skoro nic nie wygrała to musiała w końcu nieco skwasić wygraną braciszka.
Na tym w końcu polega Boleynowska miłość.
rozliczone
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.