23-09-2022, 01:01 AM
Idea jarmarku była świetna... Był tylko jeden problem. Oznaczało to całe mnóstwo osób. Dzikie tłumy. Głośni uczniowie, a może nawet jeszcze głośniejsze osoby z każdego ze straganów, którzy chcieli zdobyć jak najwięcej klientów. Elías na przykład był w tym wszystkim zainteresowany kilkoma stoiskami, choć ostatecznie odszedł odstraszony zachowaniem sprzedających. Nie musieli przecież od razu dopytywać mu, czy mogą w czymś pomóc, albo krzyczeć mu nad uchem, by nawoływać chyba kogoś z innego końca jarmarku! Uspokójcie się wszyscy, klienci i tak sami przychodzą cały czas! Nie przeoczą waszego wielkiego, czerwonego szyldu na środku placu, na którym zwykle nic się przecież nie działo!
Szczerze mówiąc przychodził tu co roku i co roku żałował. Potem, gdy udało mu się wydostać i przedostać z powrotem do Hogwartu doceniał tę parę fajnych fantów, które udało mu się zdobyć - czy to z gier, czy ze straganów ze strefy zakupów - ale teraz nienawidził innych i... I troszkę siebie za to, że wrócił tu, wiedząc, co go czeka. Już nawet nie liczył, który raz komuś udało się go pyrgnąć, przepychając się gdzieś indziej, tylko po to, by zaraz zatrzymał się tuż przed nim, bo ku zaskoczeniu tejże osoby, dalej nie było przejścia. Tak, dokładnie! Może właśnie dlatego tu stał, nim ktoś postanowił brutalnie morfować w czołg, który jedzie przed siebie nie bacząc na przeszkody!
Ale od wewnętrznych narzekań, których miał nigdy nie uzewnętrzniać, na chwilę rozproszyła go loteria, w której postanowił wziąć udział, kiedy akurat było w tym miejscu trochę luźniej. Widział naprawdę wiele nagród, które absolutnie go nie interesowały i był już przekonany, że wylosuje kolejną pogodę w butelce, których idei nie rozumiał. A widział już wielu innych uczniów z podobnymi i tylko czekał, aż któremuś wyślizgnie się z ręki, rozbije o ziemię i nastąpi niemetaforyczne tornado. Tak, to byłoby piękne zwieńczenie tego dnia.
Na szczęście on nie wygrał tornada. Dostał za to sakiewkę bez dna, która przecież była zaskakująco praktyczną nagrodą. No proszę. Raz w coś wygrał.
Nagroda w loterii: 38. Sakiewka bez dna (szmaragdowa) (+1 przerzut = 13 PF)
Szczerze mówiąc przychodził tu co roku i co roku żałował. Potem, gdy udało mu się wydostać i przedostać z powrotem do Hogwartu doceniał tę parę fajnych fantów, które udało mu się zdobyć - czy to z gier, czy ze straganów ze strefy zakupów - ale teraz nienawidził innych i... I troszkę siebie za to, że wrócił tu, wiedząc, co go czeka. Już nawet nie liczył, który raz komuś udało się go pyrgnąć, przepychając się gdzieś indziej, tylko po to, by zaraz zatrzymał się tuż przed nim, bo ku zaskoczeniu tejże osoby, dalej nie było przejścia. Tak, dokładnie! Może właśnie dlatego tu stał, nim ktoś postanowił brutalnie morfować w czołg, który jedzie przed siebie nie bacząc na przeszkody!
Ale od wewnętrznych narzekań, których miał nigdy nie uzewnętrzniać, na chwilę rozproszyła go loteria, w której postanowił wziąć udział, kiedy akurat było w tym miejscu trochę luźniej. Widział naprawdę wiele nagród, które absolutnie go nie interesowały i był już przekonany, że wylosuje kolejną pogodę w butelce, których idei nie rozumiał. A widział już wielu innych uczniów z podobnymi i tylko czekał, aż któremuś wyślizgnie się z ręki, rozbije o ziemię i nastąpi niemetaforyczne tornado. Tak, to byłoby piękne zwieńczenie tego dnia.
Na szczęście on nie wygrał tornada. Dostał za to sakiewkę bez dna, która przecież była zaskakująco praktyczną nagrodą. No proszę. Raz w coś wygrał.
rozliczone i dodane do kuferka