23-09-2022, 01:38 AM
Uśmiechnął się wdzięcznie do Oriane, wiedząc zawczasu, że nie będzie się gniewała. Nie mniej poczuł potrzebę przeproszenia jej, bo zwykle mówił jej wszystko. O tym co się podziało z Heather w stajni w ich rodzinnym Hever oczywiście powiedział jej od razu! Chociaż wtedy to chyba ona sama nawet wiedziała co jest na rzeczy, Pascal nawet nie próbował ukryć wyśmienitego nastroju.
Ale, ale, nie o tym teraz...
- Wiem, mon chéri. Ale o pewnych sprawach zdecydowanie wolę żebyś wiedziała, dokładnie z takiego samego powodu, co powinni wiedzieć rodzice. - Zdecydowanie będąc tu w szkole razem, w razie jakiegokolwiek skandalu, to Oriane byłaby pierwszą pomocą Pascala. Jako starsza - mimo że urodzili się w tym samym roku - i odpowiedzialniejsza, z pewnością byłaby przynajmniej czymś w rodzaju jego rzecznika, jeśli zaszłaby taka potrzeba. - I dziękuję. A teraz czas w końcu pokazać ci jak się wygrywa. - Zaśmiał się krótko, najpierw ustępując siostrze w grze.
Zagrzewał ją oczywiście do "walki", każdą kolejną porażkę komentując zbolałym "uu" albo syknięciem i pokręceniem głową z dezaprobatą dla tych cholernych baloników.
- Nie musiałaś przegrywać aż tak po całości, Oriane, teraz to będzie mi aż głupio wygrać. - Z rozbawieniem i on przystąpił do zabawy. Po trafieniu pierwszego balonika, z triumfalnym "ha!" spojrzał na siostrę, kolejny rzut wykonując chyba nazbyt pewny siebie, bo o mały włos, ale jednak spudłował. Jednak nie poddawał się i już szykował z kolejną rzutką.
Niestety poza tym pierwszym celnym rzutem, wszystkie pozostałe były tak ogromnym pudłem, że nie mógł się nie roześmiać.
- Przynajmniej trafiłem ten jeden więcej niż ty. - To było tak jakoś ironicznie zabawne. - Masz ochotę spróbować szczęścia jeszcze raz? Czy może idziemy sprawdzić, czy nasze szczęście jednak leży w innym miejscu? - Mieli jeszcze możliwość odwiedzenia dwóch innych gier, a dzień nadal młody, równie dobrze mogli zrobić sobie rewanż w rzutkach.
Rzuty na zakłócenia:
1. 8
2. 7
3. 2
4. 8
5. 10
Rzut na trafienie:
1. 9 + 1 = 10
2. 5 + 1 = 6
3. 2 - 1 + 1 = 2
4. 4 + 1 = 5
5. 4 + 1 = 5
Ale, ale, nie o tym teraz...
- Wiem, mon chéri. Ale o pewnych sprawach zdecydowanie wolę żebyś wiedziała, dokładnie z takiego samego powodu, co powinni wiedzieć rodzice. - Zdecydowanie będąc tu w szkole razem, w razie jakiegokolwiek skandalu, to Oriane byłaby pierwszą pomocą Pascala. Jako starsza - mimo że urodzili się w tym samym roku - i odpowiedzialniejsza, z pewnością byłaby przynajmniej czymś w rodzaju jego rzecznika, jeśli zaszłaby taka potrzeba. - I dziękuję. A teraz czas w końcu pokazać ci jak się wygrywa. - Zaśmiał się krótko, najpierw ustępując siostrze w grze.
Zagrzewał ją oczywiście do "walki", każdą kolejną porażkę komentując zbolałym "uu" albo syknięciem i pokręceniem głową z dezaprobatą dla tych cholernych baloników.
- Nie musiałaś przegrywać aż tak po całości, Oriane, teraz to będzie mi aż głupio wygrać. - Z rozbawieniem i on przystąpił do zabawy. Po trafieniu pierwszego balonika, z triumfalnym "ha!" spojrzał na siostrę, kolejny rzut wykonując chyba nazbyt pewny siebie, bo o mały włos, ale jednak spudłował. Jednak nie poddawał się i już szykował z kolejną rzutką.
Niestety poza tym pierwszym celnym rzutem, wszystkie pozostałe były tak ogromnym pudłem, że nie mógł się nie roześmiać.
- Przynajmniej trafiłem ten jeden więcej niż ty. - To było tak jakoś ironicznie zabawne. - Masz ochotę spróbować szczęścia jeszcze raz? Czy może idziemy sprawdzić, czy nasze szczęście jednak leży w innym miejscu? - Mieli jeszcze możliwość odwiedzenia dwóch innych gier, a dzień nadal młody, równie dobrze mogli zrobić sobie rewanż w rzutkach.
1. 8
2. 7
3. 2
4. 8
5. 10
1. 9 + 1 = 10
2. 5 + 1 = 6
3. 2 - 1 + 1 = 2
4. 4 + 1 = 5
5. 4 + 1 = 5
rozliczone