25-09-2022, 05:26 AM
Przewróciła oczami w rozbawieniu na pierwszy rzut brata. Czy poczuła malutkie, maciupeńkie szczypnięcie irytacji, że od razu bratu szło lepiej? Oczywista. Emocje rządzą się swoimi prawami a Oriane nie należała do osób wielce lubiących przegrywać.
W związku z tym przegrana Pascala, w przyrównaniu do jego przeogromnej pewności siebie, wyglądała o parę stopni bardziej komicznie niż jej własna.
- Ach, bravo! Przegrałeś odrobinę mniej niż ja! - Włączyła się w śmiech brata.
Na propozycję ponownego spróbowania rzutek zmrużyła jedno oko swoim zwyczajem, rzucając spojrzenie ku straganowi. Hm. Nieszczególnie chciała płacić za kolejną kompletną porażkę. Gdyby rzecz była darmowa - czemu nie. Nie żeby nie miała pieniędzy. I nie żeby Pascal nie miał pieniędzy. Ale jedną z tajemnic posiadania pieniędzy jest wiedza, kiedy ich nie wyrzucać w błoto.
Tak więc potrząsnęła przecząco głową na propozycję kolejnej próby.
- Idźmy na szpon. Chcę spróbować wszystkich gier a znając nas, jeśli zdecydujemy się zostać, spędzimy tu resztę dnia próbując wygrać.
Wsunęła dłoń w zgięcie łokcia brata i skierowała ich ku następnemu stoisku. Ku najbardziej przeklętej maszynie jaką kiedykolwiek widziała i poznała; ku maszynie która wyciągała z ludzi ich najbardziej prymitywne instynkty i prowokowała do brutalności niemal tak mocno jak maszyny ze słodyczami, kiedy zakupiony produkt utykał między szybą a podajnikiem.
Zerknęła ku bratu.
- Po trzy próby i idziemy dalej, tak? - zaproponowała z uśmiechem wyciągając z torebki drobne.
Przystąpiła do machiny tortur. Grę czas zacząć.
Rzut na szpon: 6
Rzut na szpon: 12
Rzut na szpon: 6
Cap, wypadło. Cap, nie złapało. Cap, złapało! O nie, wypuściło.
Oriane potrząsnęła głową. Nie spodziewała się wygranej a mimo wszystko czuła się rozczarowana. Dobrze, że odłożyli loterię na sam koniec. Tam nie było szans na przegraną. Odstąpiła od maszyny zapraszając brata gestem ręki.
- Twoja kolej mon frère.
W związku z tym przegrana Pascala, w przyrównaniu do jego przeogromnej pewności siebie, wyglądała o parę stopni bardziej komicznie niż jej własna.
- Ach, bravo! Przegrałeś odrobinę mniej niż ja! - Włączyła się w śmiech brata.
Na propozycję ponownego spróbowania rzutek zmrużyła jedno oko swoim zwyczajem, rzucając spojrzenie ku straganowi. Hm. Nieszczególnie chciała płacić za kolejną kompletną porażkę. Gdyby rzecz była darmowa - czemu nie. Nie żeby nie miała pieniędzy. I nie żeby Pascal nie miał pieniędzy. Ale jedną z tajemnic posiadania pieniędzy jest wiedza, kiedy ich nie wyrzucać w błoto.
Tak więc potrząsnęła przecząco głową na propozycję kolejnej próby.
- Idźmy na szpon. Chcę spróbować wszystkich gier a znając nas, jeśli zdecydujemy się zostać, spędzimy tu resztę dnia próbując wygrać.
Wsunęła dłoń w zgięcie łokcia brata i skierowała ich ku następnemu stoisku. Ku najbardziej przeklętej maszynie jaką kiedykolwiek widziała i poznała; ku maszynie która wyciągała z ludzi ich najbardziej prymitywne instynkty i prowokowała do brutalności niemal tak mocno jak maszyny ze słodyczami, kiedy zakupiony produkt utykał między szybą a podajnikiem.
Zerknęła ku bratu.
- Po trzy próby i idziemy dalej, tak? - zaproponowała z uśmiechem wyciągając z torebki drobne.
Przystąpiła do machiny tortur. Grę czas zacząć.
Cap, wypadło. Cap, nie złapało. Cap, złapało! O nie, wypuściło.
Oriane potrząsnęła głową. Nie spodziewała się wygranej a mimo wszystko czuła się rozczarowana. Dobrze, że odłożyli loterię na sam koniec. Tam nie było szans na przegraną. Odstąpiła od maszyny zapraszając brata gestem ręki.
- Twoja kolej mon frère.
rozliczone
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.