26-09-2022, 09:49 PM
Naprawdę miał już odejść, ale wpadł w pewnego rodzaju syndrom hazardzisty - teraz to ten moment, ta chwila, na pewno w tej sekundzie wygra, a jak odpuści to nie wygra! I tak oto pan od loterii stracił w niego wszelkie skrawki już nadszarpniętej wiary gdy po raz milionowy rzucał rzutkami w dzikiej determinacji. Ale chciał tego smoczka!
Ostatecznie jednak naturalnie to nie był ten moment ani ta sekunda, nie wygrał, i również jego wiara umarła iedy dostał do ręki kolejną salamandrę. Przynajmniej każda miała inny kolor! Westchnął z rezygnacją.
- Nie, pierdolę to, idę na szpon czy coś, nie wiem. Może tam wydam resztki pieniędzy, chyba jestem głównym pana dochodem. - To, jak loteriarz pokiwał głową w przyznaniu mu racji, odebrał jako przytyk, ironię, acz nawet się nie przejął. Zamiast tego wyjął różdżkę by znowu spróbować szczęścia zmniejszenia obu pluszaków, jakie zostały w normalnym rozmiarze.
- Reducio - rzucił ściszonym głosem, a jedna z salamander niby się zmniejszyła... Ale tak jakoś mniej niż poprzednie. Zmarszczył nieco brwi. - Dobra, ujdzie - rzucił, biorąc ją za fraki i wpychając do torby, która nawiasem mówiąc miała już bardzo mało miejsca. Następnie spróbował zz drugą, ta jednak wyraźnie zmniejszyła się niewiele, tylko trochę. Niby zawsze coś, ale... - Co do... - Wymamrotał, biorąc pluszaka. Mógł go komuś oddać, być miłym. Ale nie był miły.
- Pewnie tu wrócę. - Nawet lekko uśmiechnął się do pana od rzutek, nowego kumpla w niedoli najwyraźniej, i odszedł łaskawie żeby spróbować odwiedzić też inne miejsca na jarmarku.
Rzuty na zakłócenia:
1. 9
2. 5
3. 5
4. 6
5. 9
Rzut na trafienie:
1. 3 + 2 = 5
2. 6 + 2 = 8
3. 5 + 2 = 7
4. 10 + 2 = 12
5. 4 + 2 = 6
Rzut na nagrodę: 8. Ciepła pluszowa salamandra (szkarłatnoczerwona)
Nagroda specjalna: nie
Rzuty na zakłócenia Reducio:
1: 3
2: 2
Ostatecznie jednak naturalnie to nie był ten moment ani ta sekunda, nie wygrał, i również jego wiara umarła iedy dostał do ręki kolejną salamandrę. Przynajmniej każda miała inny kolor! Westchnął z rezygnacją.
- Nie, pierdolę to, idę na szpon czy coś, nie wiem. Może tam wydam resztki pieniędzy, chyba jestem głównym pana dochodem. - To, jak loteriarz pokiwał głową w przyznaniu mu racji, odebrał jako przytyk, ironię, acz nawet się nie przejął. Zamiast tego wyjął różdżkę by znowu spróbować szczęścia zmniejszenia obu pluszaków, jakie zostały w normalnym rozmiarze.
- Reducio - rzucił ściszonym głosem, a jedna z salamander niby się zmniejszyła... Ale tak jakoś mniej niż poprzednie. Zmarszczył nieco brwi. - Dobra, ujdzie - rzucił, biorąc ją za fraki i wpychając do torby, która nawiasem mówiąc miała już bardzo mało miejsca. Następnie spróbował zz drugą, ta jednak wyraźnie zmniejszyła się niewiele, tylko trochę. Niby zawsze coś, ale... - Co do... - Wymamrotał, biorąc pluszaka. Mógł go komuś oddać, być miłym. Ale nie był miły.
- Pewnie tu wrócę. - Nawet lekko uśmiechnął się do pana od rzutek, nowego kumpla w niedoli najwyraźniej, i odszedł łaskawie żeby spróbować odwiedzić też inne miejsca na jarmarku.
1. 9
2. 5
3. 5
4. 6
5. 9
1. 3 + 2 = 5
2. 6 + 2 = 8
3. 5 + 2 = 7
4. 10 + 2 = 12
5. 4 + 2 = 6
1: 3
2: 2
rozliczone i dodane do kuferka