05-02-2021, 07:22 PM
Wizyta u Colina zawsze napawała ją optymizmem. No, chyba że akurat mieli jakieś gorsze dni i zamiast normalnie ze sobą rozmawiać, to były tylko wielkie dąsy. Zupełnie jak za dzieciaka, kiedy to potrafili tłuc się o to, że jedno wzięło sobie kolorowego klocka; drugie chciało akurat tego samego klocka! Na szczęście ich mamy zawsze pacyfikowały batalię, a po jakimś czasie potrafiły nawet im zapobiegać. Był na to zupełnie prosty sposób: wszystkie zabawki trzeba było kupować podwójnie.
Do domu chłopaka wbijała jak do siebie. Po tylu latach znajomości nie trzeba było kłopotać się jakimś pukaniem do drzwi; to tak samo działało w drugą stronę. Czasami nawet członkowie rodzin potrafili do siebie przyłazić w środku nocy, bo im akurat zabrakło ładowarki.
Porwała z lodówki sok pomarańczowy. Na początku zawsze musiała popijać alkohol czymś słodszym, nieważne, co akurat było na fali. Po pewnym czasie przestaje już tak okropnie smakować i wtedy sok można odstawić na bok. Skierowała się do pokoju Colina, przypuszczając, że tam właśnie siedzi. Jakie było jej zdziwienie, kiedy niemalże go staranowała, kiedy stał w wejściu do salonu i łypał gdzieś w głąb pomieszczenia.
- Wypatrujesz duchów, czy co? - spytała szeptem, nie chcąc go wystraszyć, po czym skierowała wzrok w to samo miejsce, co on, bynajmniej niczego nie dostrzegając. Cieszyła się na dzisiejsze popołudnie, w końcu musieli się przygotować "psychicznie" do powrotu do szkoły.
Do domu chłopaka wbijała jak do siebie. Po tylu latach znajomości nie trzeba było kłopotać się jakimś pukaniem do drzwi; to tak samo działało w drugą stronę. Czasami nawet członkowie rodzin potrafili do siebie przyłazić w środku nocy, bo im akurat zabrakło ładowarki.
Porwała z lodówki sok pomarańczowy. Na początku zawsze musiała popijać alkohol czymś słodszym, nieważne, co akurat było na fali. Po pewnym czasie przestaje już tak okropnie smakować i wtedy sok można odstawić na bok. Skierowała się do pokoju Colina, przypuszczając, że tam właśnie siedzi. Jakie było jej zdziwienie, kiedy niemalże go staranowała, kiedy stał w wejściu do salonu i łypał gdzieś w głąb pomieszczenia.
- Wypatrujesz duchów, czy co? - spytała szeptem, nie chcąc go wystraszyć, po czym skierowała wzrok w to samo miejsce, co on, bynajmniej niczego nie dostrzegając. Cieszyła się na dzisiejsze popołudnie, w końcu musieli się przygotować "psychicznie" do powrotu do szkoły.