30-09-2022, 01:32 AM
Aurora oddaliła się od części jarmarcznej z grami tylko na krótką chwilę, żeby zabić czas oczekiwania na wyścig gumochłonów i nie wkręcić się zbytnio w inną grę w międzyczasie, bo chciała koniecznie być obecna i wspierać swojego wybrańca. Akurat odeszła od stoiska z książkami, kiedy usłyszała magicznie podniesiony głos prowadzącej wyścigi, nawołujący do rozpoczęcia kolejnego starcia. Podekscytowana, z szerokim uśmiechem upchnąwszy książki do torby może aż nazbyt niedbale, szybkim krokiem wróciła do zagrody, gdzie dobrze jej znana, niewiele starsza była uczennica Hogwartu już przygotowywała się do startu tej rundy.
I ruszyli!
- Łuuuu, Blobby, dawaj! Żryj tę sałatę jakbyś miał cztery żołądki! - Oczywiście nie omieszkała zagrzewać swojego zaciętego w walce gumochłona. Podskakiwała przy ogrodzeniu w nieukrywanej ekscytacji, wychylając się tak, jakby sama zaraz miała zamiar tam wskoczyć i zeżreć tę sałatę. - DAWAJ, OSTATNIA PROSTA! JESZCZE DWA KĘSY, BLOBBY! POCHŁANIAJ! - Aurora całkowicie dała nura w wir kibicowania, nie przejmując się zupełnie jakąkolwiek reakcją otoczenia na jej entuzjazm. Czyli jak zwykle.
I to jej kibicowanie okazało się bardzo skuteczne, bo Blobby wygrał wyścig zawodowo! Klasnęła w dłonie i wykonała ręką zwycięski ruch, kiedy ogłoszono oficjalny wynik, a organizatorka podeszła z nagrodami do losowania.
- Hej, Liz! - Oczywiście, że Aurora ją znała! Fanatycy wszelkich stworzeń raczej nie byli sobie obcy w niewielkim, mimo wszystko, Hogwarcie. Zanurkowała dłonią po nagrodę u wyciągnęła numerek, który okazał się... sakiewką bez dna! No, no, dobra zdobycz! - Łał, dobra pula nagród, czy mam dzisiaj szczęście? Fiolet zdecydowanie bardziej do mnie dzisiaj przemawia, dzięki. Swoją drogą, super fucha, może w końcu ktoś poza nami doceni gumochłony. - Po skomplementowaniu starszej znajomej, puściła do niej oko i odeszła w kierunku innych stoisk, nie chcąc jej zabierać więcej czasu, ale obiecując sobie, że utnie sobie pogawędkę z Liz później.
Zadowolona z wyniku wyścigu, podeszła do kolejnej gry, w której miała nadzieję, że szczęście jej dopisze. I obiecała sobie spróbować tylko raz, żeby nie tracić ani czasu ani za dużo pieniędzy na gonieniu szczęścia. Wrzuciła monetę w szczelinę, pokierowała szponem nad górkę nagród, zanurkował... Złapał!... Ale zanim całkiem się uniósł, upuścił...
Chyba limit szczęścia na ten dzień został wykorzystany, ale to zupełnie Aurory nie zasmuciło. Po prostu poszła dalej cieszyć się jarmarkiem.
Nagroda Gumochłony: 6 - sakiewka bez dna (fioletowa)
Rzut na szpon: 12
I ruszyli!
- Łuuuu, Blobby, dawaj! Żryj tę sałatę jakbyś miał cztery żołądki! - Oczywiście nie omieszkała zagrzewać swojego zaciętego w walce gumochłona. Podskakiwała przy ogrodzeniu w nieukrywanej ekscytacji, wychylając się tak, jakby sama zaraz miała zamiar tam wskoczyć i zeżreć tę sałatę. - DAWAJ, OSTATNIA PROSTA! JESZCZE DWA KĘSY, BLOBBY! POCHŁANIAJ! - Aurora całkowicie dała nura w wir kibicowania, nie przejmując się zupełnie jakąkolwiek reakcją otoczenia na jej entuzjazm. Czyli jak zwykle.
I to jej kibicowanie okazało się bardzo skuteczne, bo Blobby wygrał wyścig zawodowo! Klasnęła w dłonie i wykonała ręką zwycięski ruch, kiedy ogłoszono oficjalny wynik, a organizatorka podeszła z nagrodami do losowania.
- Hej, Liz! - Oczywiście, że Aurora ją znała! Fanatycy wszelkich stworzeń raczej nie byli sobie obcy w niewielkim, mimo wszystko, Hogwarcie. Zanurkowała dłonią po nagrodę u wyciągnęła numerek, który okazał się... sakiewką bez dna! No, no, dobra zdobycz! - Łał, dobra pula nagród, czy mam dzisiaj szczęście? Fiolet zdecydowanie bardziej do mnie dzisiaj przemawia, dzięki. Swoją drogą, super fucha, może w końcu ktoś poza nami doceni gumochłony. - Po skomplementowaniu starszej znajomej, puściła do niej oko i odeszła w kierunku innych stoisk, nie chcąc jej zabierać więcej czasu, ale obiecując sobie, że utnie sobie pogawędkę z Liz później.
Zadowolona z wyniku wyścigu, podeszła do kolejnej gry, w której miała nadzieję, że szczęście jej dopisze. I obiecała sobie spróbować tylko raz, żeby nie tracić ani czasu ani za dużo pieniędzy na gonieniu szczęścia. Wrzuciła monetę w szczelinę, pokierowała szponem nad górkę nagród, zanurkował... Złapał!... Ale zanim całkiem się uniósł, upuścił...
Chyba limit szczęścia na ten dzień został wykorzystany, ale to zupełnie Aurory nie zasmuciło. Po prostu poszła dalej cieszyć się jarmarkiem.
rozliczone