05-02-2021, 10:05 PM
Broświadczyny (trafia to do mojego słownika) zdecydowanie zasługiwały na poruszenie wśród zebranych podróżnych, przecież nie codzień widzi się takie rzeczy! Pewnie wiele z tych spojrzeń wyrażało raczej zwątpienie, czy może nawet pewnego rodzaju przestrach, ale Gilmore w tej chwili świata poza Arthurem nie widział! Po to przecież tu przyjechał, nie? Spędzić czas z najlepszym przyjacielem, z jednym z trzech szkolnych muszkieterów!
- Siedem tygodni to prawie jak dwa miesiące! Przecież to jest nie do pomyślenia, ja nie wiem nawet kiedy ten czas zleciał. - Pokręcił głową z niedowierzaniem dla tegoż faktu.
Na to czułe poklepanie po policzku przymrużył lekko oko, ale po chwili uśmiechnął się szeroko, wypinać dumnie pierś.
- Siostra miała pole do popisu przez te siedem tygodni, stwierdziła, że jak nie może dbać o moją wspaniałą cerę w ciągu roku szkolnego, to sobie to wszystko odbije w wakacje. - Nawet jeśli brzmiało to mało męsko, to Teddy dla własnej bliźniaczki nawet w sukienkę by się ubrał i paradował tak po Londynie. Zbyt rzadko ją widywał odkąd rozpoczął Hogwart i tęsknota robiła swoje. Crawford to wiedział i pewnie w jakimś stopniu rozumiał, w końcu też był bratem dla swojego rodzeństwa!
- Komu w drogę, temu trampki! Celowo zjadłem u Cass mniejsze śniadanie niż zazwyczaj, wiedziałem co mnie będzie u czekać tutaj. - Pokiwał głową z powagą, poklepał się po brzuchu, który jak na zawołanie wydał z siebie dziwnie pytające burczenie, po czym schylił się w końcu po swój plecak i zarzuciwszy go na plecy, skierował się za Arthurem w kierunku wyjścia ze stacji.
- Czy mam spodziewać się pisku radości Octavii od progu? W tym roku w końcu zaczyna Hogwart, pewnie nie może się doczekać. - W końcu wyszli na dużo mniej zaludnioną ulicę i skręcili w kierunku mieszkania rodziny Crawford. - Przywiozłem jej mały prezent na początek roku, myślisz, że się ucieszy? W sumie to nic takiego, ale może jej się spodoba. - Nie musiał długo grzebać w kieszeni, żeby wydobyć z niej ręcznie robioną bransoletkę z muliny, która w tej chwili miała słoneczne kolory. - Chyba rok temu kupiłem w Hogsmeade mulinę zmieniającą kolor dla siostry. Z założenia zmienia kolor w zależności od nastroju osoby, która ją trzyma.
- Siedem tygodni to prawie jak dwa miesiące! Przecież to jest nie do pomyślenia, ja nie wiem nawet kiedy ten czas zleciał. - Pokręcił głową z niedowierzaniem dla tegoż faktu.
Na to czułe poklepanie po policzku przymrużył lekko oko, ale po chwili uśmiechnął się szeroko, wypinać dumnie pierś.
- Siostra miała pole do popisu przez te siedem tygodni, stwierdziła, że jak nie może dbać o moją wspaniałą cerę w ciągu roku szkolnego, to sobie to wszystko odbije w wakacje. - Nawet jeśli brzmiało to mało męsko, to Teddy dla własnej bliźniaczki nawet w sukienkę by się ubrał i paradował tak po Londynie. Zbyt rzadko ją widywał odkąd rozpoczął Hogwart i tęsknota robiła swoje. Crawford to wiedział i pewnie w jakimś stopniu rozumiał, w końcu też był bratem dla swojego rodzeństwa!
- Komu w drogę, temu trampki! Celowo zjadłem u Cass mniejsze śniadanie niż zazwyczaj, wiedziałem co mnie będzie u czekać tutaj. - Pokiwał głową z powagą, poklepał się po brzuchu, który jak na zawołanie wydał z siebie dziwnie pytające burczenie, po czym schylił się w końcu po swój plecak i zarzuciwszy go na plecy, skierował się za Arthurem w kierunku wyjścia ze stacji.
- Czy mam spodziewać się pisku radości Octavii od progu? W tym roku w końcu zaczyna Hogwart, pewnie nie może się doczekać. - W końcu wyszli na dużo mniej zaludnioną ulicę i skręcili w kierunku mieszkania rodziny Crawford. - Przywiozłem jej mały prezent na początek roku, myślisz, że się ucieszy? W sumie to nic takiego, ale może jej się spodoba. - Nie musiał długo grzebać w kieszeni, żeby wydobyć z niej ręcznie robioną bransoletkę z muliny, która w tej chwili miała słoneczne kolory. - Chyba rok temu kupiłem w Hogsmeade mulinę zmieniającą kolor dla siostry. Z założenia zmienia kolor w zależności od nastroju osoby, która ją trzyma.