14-10-2022, 09:32 AM
Zajęcia muzyczne?
- Nieee, mieliście zajęcia muzyczne? Ale fajnie!
W Hogwarcie, jeśli dobrze kojarzyła, z zajęć artystycznych mogła liczyć tylko na chór. W jej poprzedniej szkole co prawda też nie było stricte zajęć o tej tematyce, ale funkcjonowało dużo różnych kół naukowych i grup zainteresowań, gdzie młodociani czarodzieje mogli spędzać czas, robiąc to, co lubią, z ludźmi, którzy to podzielają.
Być może tutaj też to tak działa, tylko ona po prostu jeszcze o tym nie wie?
- Czyli grasz na czymś? Uchyl rąbka tajemnicy!
Jednym z ulubionych zajęć Zośki, podczas poznawania ludzi jest szukanie tego błysku w oku, gdy mówią o czymś, co ich pasjonuje. Oczy zaczynają migotać, źrenice się powiększają, a oni, mówiąc o swoim hobby, zainteresowaniach czy po prostu temacie dla nich ważnym, czasami odpływają bez reszty lub zdają się zupełnie innymi ludźmi.
Takie momenty Zośka uwielbia, bo pozwalają poznać człowieka z innej strony.
A jeśli Pascal, tak jak ona, jest fanem sztuki wszelkiego rodzaju, a do tego sam ją praktykuje, to zyskałby nie tylko jej uznanie, ale prawdopodobnie momentami irytującego sidekicka w postaci blondyny z Polski.
Natomiast, na jego słowa o wysłaniu sowy zachichotała cicho i skinęła powoli głową, jakby w geście małego dygnięcia.
- Będę więc oczekiwać wiadomości od pana, panie Boleyn.
Gdzieś w biegu zapomniała (o ile można to tak nazwać), że prawdopodobnie rozmawia z arystokratą. Prawdopodobnie, bo koniec końców nie odważyła się na weryfikację swoich przypuszczań.
Ale jego zachowanie, nawet jeśli nie spowodowane królewskim sposobem wychowania, i tak wskazywało, że ma na pewno więcej ogłady i wdzięku niż Zośka.
I o ile ta myśl czasami wybijała ją z pantałyku, nasuwając myśli czy czasami nie popełnia faux-pas za faux-pas w jego obecności, tak tłumaczyła sobie, że na jego miejscu chciałaby prawdopodobnie być traktowana jak zwykły człowiek. Którym, koniec końców jest, kimkolwiek by nie był.
Ale, drobne humorystyczne nawiązania w formie nagle bardzo oficjalnych sformułowań w ani trochę formalnej rozmowie to coś, co Zosia była skłonna robić.
Spojrzała na ulicę, która teraz okryła się już całkowicie wieczornymi barwami. Uśmiechnęła się, tak naprawdę na samą myśl, że jest w nowym, ładnym miejscu, i może je podziwiać. A, do tego bez obaw- zazwyczaj poruszanie się wieczorem po nieznanych miejscach samotnie nie było zbyt rozsądne. Ale ona nie była sama, więc mogła z tego momentu czerpać jak najwięcej.
- Nieee, mieliście zajęcia muzyczne? Ale fajnie!
W Hogwarcie, jeśli dobrze kojarzyła, z zajęć artystycznych mogła liczyć tylko na chór. W jej poprzedniej szkole co prawda też nie było stricte zajęć o tej tematyce, ale funkcjonowało dużo różnych kół naukowych i grup zainteresowań, gdzie młodociani czarodzieje mogli spędzać czas, robiąc to, co lubią, z ludźmi, którzy to podzielają.
Być może tutaj też to tak działa, tylko ona po prostu jeszcze o tym nie wie?
- Czyli grasz na czymś? Uchyl rąbka tajemnicy!
Jednym z ulubionych zajęć Zośki, podczas poznawania ludzi jest szukanie tego błysku w oku, gdy mówią o czymś, co ich pasjonuje. Oczy zaczynają migotać, źrenice się powiększają, a oni, mówiąc o swoim hobby, zainteresowaniach czy po prostu temacie dla nich ważnym, czasami odpływają bez reszty lub zdają się zupełnie innymi ludźmi.
Takie momenty Zośka uwielbia, bo pozwalają poznać człowieka z innej strony.
A jeśli Pascal, tak jak ona, jest fanem sztuki wszelkiego rodzaju, a do tego sam ją praktykuje, to zyskałby nie tylko jej uznanie, ale prawdopodobnie momentami irytującego sidekicka w postaci blondyny z Polski.
Natomiast, na jego słowa o wysłaniu sowy zachichotała cicho i skinęła powoli głową, jakby w geście małego dygnięcia.
- Będę więc oczekiwać wiadomości od pana, panie Boleyn.
Gdzieś w biegu zapomniała (o ile można to tak nazwać), że prawdopodobnie rozmawia z arystokratą. Prawdopodobnie, bo koniec końców nie odważyła się na weryfikację swoich przypuszczań.
Ale jego zachowanie, nawet jeśli nie spowodowane królewskim sposobem wychowania, i tak wskazywało, że ma na pewno więcej ogłady i wdzięku niż Zośka.
I o ile ta myśl czasami wybijała ją z pantałyku, nasuwając myśli czy czasami nie popełnia faux-pas za faux-pas w jego obecności, tak tłumaczyła sobie, że na jego miejscu chciałaby prawdopodobnie być traktowana jak zwykły człowiek. Którym, koniec końców jest, kimkolwiek by nie był.
Ale, drobne humorystyczne nawiązania w formie nagle bardzo oficjalnych sformułowań w ani trochę formalnej rozmowie to coś, co Zosia była skłonna robić.
Spojrzała na ulicę, która teraz okryła się już całkowicie wieczornymi barwami. Uśmiechnęła się, tak naprawdę na samą myśl, że jest w nowym, ładnym miejscu, i może je podziwiać. A, do tego bez obaw- zazwyczaj poruszanie się wieczorem po nieznanych miejscach samotnie nie było zbyt rozsądne. Ale ona nie była sama, więc mogła z tego momentu czerpać jak najwięcej.