26-10-2022, 02:51 AM
Nienawidził tych przyjęć, a przynajmniej ludzi, którzy się na nich pojawiali... Same wydarzenia miały sobie mocne strony, tylko to nadęcie wszystko rujnowało, jednak teraz musiał zareklamować je Aurorze jak najlepiej! Zupełnie jakby to miało jakąkolwiek wartość. Zupełnie jakby nie gdybali sobie teraz tylko w kontekście potencjalnego zainteresowania Aurory Oriane. Zresztą, Oriane, która na podstawie nikłych obserwacji Ethana, pasowała do tego całego cyrku. Może zmieniłby zdanie, gdyby faktycznie mógł ją poznać, ale z drugiej strony, czemu właściwie miałby chcieć to robić? Bo była w tym wszystkim niezrozumiale intrygująca? Ale to tyle.
- Wiesz, jedzenie jest dobre - zdobył się na obronę przyjęć swoim najmocniejszym argumentem.
Jedzenie bywało czasem naprawdę dobre!
- Czasem towarzystwo, które da się odciągnąć na bok... - podał zaraz drugi argument, jaki wpadł mu na myśl, pokazując na palcach, że to już druga rzecz godna zainteresowania!
Towarzystwa jednak nie miał aż tak dużo... Zdarzyło mu się spędzić nieco więcej czasu z Biancą w sposób, jakiego nie zakładali organizatorzy kolejnego nudnego przyjęcia, ale przecież to tylko podwyższało atrakcyjność ich własnego wydarzenia! Przynajmniej w oczach Ethana. I Bianci też, zdaje się.
Zaraz parsknął cicho, słysząc o rzeczy, którą Aurora mogłaby potencjalnie zmienić.
- Hogwart to tylko inny rodzaj dżungli, jak tak popatrzeć po niektórych... - odparł, a w swojej skromności miał też na myśli samego siebie. - Ale jasne, dam znać reszcie, że wolałabyś być jak najdalej od nas.
Oczywiście nie żywił prawdziwej urazy... Za to szczerze zazdrościł Aurorze. Chciałby mieć takie ambicje, które w dodatku na pewien sposób były możliwe do zrealizowania. To znaczy, faktycznie wymiana, czy ogólnie nauka w Castelobruxo była dla niej już na ten moment wykluczona, ale co miałoby powstrzymać ją przed podróżą w tamte regiony później? Jej rodzina przetarła już pewne szlaki, które mogły pomóc jej w kolejnych podróżach, badaniach, nauce o magicznych stworzeniach na całym świecie... A on nie wiedział, co z jego przyszłością.
Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią na jej kolejne pytanie. Co takiego zrobił?
- Zdaje się, że starcza im nieletnie picie... - zaczął nieco niepewnym tonem, który jasno wskazywał na to, że powstrzymuje się od szerszej i prawdziwszej odpowiedzi.
Co gorsza, zaraz domyślił się, że to z pewnością bardzo widoczne, w związku z czym przejął butelkę, z której napił się szybko potężnego, wymownego łyka. Chyba na tym miała polegać gra, tak? Picie miało ratować przed odpowiedzią?
- Wiesz, jedzenie jest dobre - zdobył się na obronę przyjęć swoim najmocniejszym argumentem.
Jedzenie bywało czasem naprawdę dobre!
- Czasem towarzystwo, które da się odciągnąć na bok... - podał zaraz drugi argument, jaki wpadł mu na myśl, pokazując na palcach, że to już druga rzecz godna zainteresowania!
Towarzystwa jednak nie miał aż tak dużo... Zdarzyło mu się spędzić nieco więcej czasu z Biancą w sposób, jakiego nie zakładali organizatorzy kolejnego nudnego przyjęcia, ale przecież to tylko podwyższało atrakcyjność ich własnego wydarzenia! Przynajmniej w oczach Ethana. I Bianci też, zdaje się.
Zaraz parsknął cicho, słysząc o rzeczy, którą Aurora mogłaby potencjalnie zmienić.
- Hogwart to tylko inny rodzaj dżungli, jak tak popatrzeć po niektórych... - odparł, a w swojej skromności miał też na myśli samego siebie. - Ale jasne, dam znać reszcie, że wolałabyś być jak najdalej od nas.
Oczywiście nie żywił prawdziwej urazy... Za to szczerze zazdrościł Aurorze. Chciałby mieć takie ambicje, które w dodatku na pewien sposób były możliwe do zrealizowania. To znaczy, faktycznie wymiana, czy ogólnie nauka w Castelobruxo była dla niej już na ten moment wykluczona, ale co miałoby powstrzymać ją przed podróżą w tamte regiony później? Jej rodzina przetarła już pewne szlaki, które mogły pomóc jej w kolejnych podróżach, badaniach, nauce o magicznych stworzeniach na całym świecie... A on nie wiedział, co z jego przyszłością.
Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią na jej kolejne pytanie. Co takiego zrobił?
- Zdaje się, że starcza im nieletnie picie... - zaczął nieco niepewnym tonem, który jasno wskazywał na to, że powstrzymuje się od szerszej i prawdziwszej odpowiedzi.
Co gorsza, zaraz domyślił się, że to z pewnością bardzo widoczne, w związku z czym przejął butelkę, z której napił się szybko potężnego, wymownego łyka. Chyba na tym miała polegać gra, tak? Picie miało ratować przed odpowiedzią?