22-12-2022, 01:45 AM
Wszystko wydarzyło się dosyć szybko i choć Philip już na samym początku starcia ze starszym uczniem podejrzewał, że nie wszystko pójdzie po jego myśli, z pewnością nie podejrzewał takiego obrotu wydarzeń. W szczególności nie spodziewał się Aarona, który miałby zdecydować się nie tylko wtrącić w konflikt, ale i zabawić się w rycerza na białym koniu, mimo jego protestów... I oczywiście Leighton musiał mieć rację. Był to beznadziejny pomysł. Prawie tak beznadziejny, jak jego własne prowokacje słowne, ale ich nie miał być świadkiem nikt inny! To co, że sam miał oberwać? To co, że zdążył już przyjąć pierwszy cios? Może nawet dwa? Zdecydowanie bardziej bezbronnie czuł się patrząc na przepychających się między sobą chłopaków. Miał przecież pełną świadomość, że samodzielnie ich nie rozdzieli.
W efekcie tego wszystkiego, nigdy nie cieszył się tak słysząc kroki nauczyciela - kiedy Aaron opadł na ziemię, a druga strona konfliktu uciekała od konsekwencji korytarzem w przeciwnym kierunku. Zupełnie, jakby nikt nigdy nie mógł już dowiedzieć się, co miało tu miejsce. Philip ledwie w kilku słowach wygadał się ze wszystkiego. Pominął przy tym własne prowokacje, ale czy to było ważne? W dodatku miał świadomość o własnej bezkarności... Aaron z kolei mógł mieć problemy niepierwszy raz, z kolei uciekinier mógłby równie dobrze zostać wywalony, bądź zgnić na szlabanach - nie miałby żadnych wyrzutów sumienia.
Oczywiście po wszystkim trafił do własnego dormitorium, by z założenia iść spać i zapomnieć o całej sytuacji... Jednak Aaron był osobą, o której nie mógł tak po prostu zapomnieć, nawet kiedy ten nie wtrącał się namolnie we wszystko, co robił młodszy ze Ślizgonów. Jak mógłby zignorować wszystko, co miało miejsce teraz? Z drugiej strony, jeśli jednak wyruszyłby w podróż do Skrzydła Szpitalnego, co mógłby mu powiedzieć? Ale naprawdę chciał dowiedzieć się, czy odzyskał przytomność oraz jak bardzo źle się czuł...
Przetaczanie się z boku na bok trwało niemal do drugiej nad ranem, kiedy wreszcie postanowił, że to idealny moment na patrol... Patrol na trasie między Pokojem Wspólnym Ślizgonów, a Skrzydłem Szpitalnym, do którego miał zajrzeć przypadkiem. Wymówka dla samego siebie była niesamowicie idiotyczna i był na to szczególnie zły, ale postanowił jej ulec.
Po pokonaniu rzeczonej trasy - tym razem nie napotykając żadnych osiłków - wślizgnął się do Skrzydła Szpitalnego ostrożnie, upewniwszy się, że nie ma tam pielęgniarza i sprawnie zlokalizował odpowiedniego poszkodowanego.
I tyle. Właśnie na tym kończył się jego plan. Zatrzymał się tuż przy jego łóżku i przyglądał się mu chwilę. Zaraz opuścił wzrok na jego klatkę piersiową, kiedy naszła go natrętna myśl o tym, że Aaron mógł równie dobrze nie oddychać... Oddychał.
W końcu przysiadł na brzegu łóżka z cichym westchnieniem i na moment wbił wzrok w posadzkę, zastanawiając się, co właściwie robił - tutaj, ze swoim życiem, z ich relacją. To wszystko było tak beznadziejnie trudne.
W efekcie tego wszystkiego, nigdy nie cieszył się tak słysząc kroki nauczyciela - kiedy Aaron opadł na ziemię, a druga strona konfliktu uciekała od konsekwencji korytarzem w przeciwnym kierunku. Zupełnie, jakby nikt nigdy nie mógł już dowiedzieć się, co miało tu miejsce. Philip ledwie w kilku słowach wygadał się ze wszystkiego. Pominął przy tym własne prowokacje, ale czy to było ważne? W dodatku miał świadomość o własnej bezkarności... Aaron z kolei mógł mieć problemy niepierwszy raz, z kolei uciekinier mógłby równie dobrze zostać wywalony, bądź zgnić na szlabanach - nie miałby żadnych wyrzutów sumienia.
Oczywiście po wszystkim trafił do własnego dormitorium, by z założenia iść spać i zapomnieć o całej sytuacji... Jednak Aaron był osobą, o której nie mógł tak po prostu zapomnieć, nawet kiedy ten nie wtrącał się namolnie we wszystko, co robił młodszy ze Ślizgonów. Jak mógłby zignorować wszystko, co miało miejsce teraz? Z drugiej strony, jeśli jednak wyruszyłby w podróż do Skrzydła Szpitalnego, co mógłby mu powiedzieć? Ale naprawdę chciał dowiedzieć się, czy odzyskał przytomność oraz jak bardzo źle się czuł...
Przetaczanie się z boku na bok trwało niemal do drugiej nad ranem, kiedy wreszcie postanowił, że to idealny moment na patrol... Patrol na trasie między Pokojem Wspólnym Ślizgonów, a Skrzydłem Szpitalnym, do którego miał zajrzeć przypadkiem. Wymówka dla samego siebie była niesamowicie idiotyczna i był na to szczególnie zły, ale postanowił jej ulec.
Po pokonaniu rzeczonej trasy - tym razem nie napotykając żadnych osiłków - wślizgnął się do Skrzydła Szpitalnego ostrożnie, upewniwszy się, że nie ma tam pielęgniarza i sprawnie zlokalizował odpowiedniego poszkodowanego.
I tyle. Właśnie na tym kończył się jego plan. Zatrzymał się tuż przy jego łóżku i przyglądał się mu chwilę. Zaraz opuścił wzrok na jego klatkę piersiową, kiedy naszła go natrętna myśl o tym, że Aaron mógł równie dobrze nie oddychać... Oddychał.
W końcu przysiadł na brzegu łóżka z cichym westchnieniem i na moment wbił wzrok w posadzkę, zastanawiając się, co właściwie robił - tutaj, ze swoim życiem, z ich relacją. To wszystko było tak beznadziejnie trudne.