22-12-2022, 03:12 AM
- Jakbyś sam kiedykolwiek i jakkolwiek przejmował się urażeniem kogokolwiek - prychnął.
Sprowokowany nie miał zamiaru zostawiać mu ostatniego słowa w tej bezsensownej dyskusji. Jeszcze by ją wygrał! Philipowi przez myśl nie przeszło, że wygrywał całą sytuacją z jego każdym własnym zdaniem. Coraz bardziej przecież udowadniał mu, jak bardzo mu zależało. Przyszedł tu i w dodatku siedział uparcie, angażując się coraz bardziej w kłótnię. Absurd całej sytuacji miał dotrzeć do niego jednak nieco później...
Zacisnął jednak usta, gdy Moon wytknął mu jego ostatnie słowa. Tak, prosił go o to. Tak, nawet zadziałało... I nie, nie chciał tego, ale jednocześnie nie widział dla nich żadnej innej drogi.
- I chujowo ci to wyszło... - mruknął po chwili z niezadowoleniem osoby, która nie potrafiła w żaden sposób odeprzeć jego argumentu.
Zaraz jednak zmarszczył brwi, by przez moment analizować jego słowa.
- Bo co? - spytał w końcu mało elokwentnie. - Albo masz wyjebane, albo-...
Nie dokończył. Za bardzo bał się ośmieszyć, wylewając tu przed Aaronem jakieś bzdurne marzenia dotyczące ich i to razem... Nie, nie ma mowy.
- Bo co, bo musisz ratować każdego, kogo ch-... - zaczął pewnym tonem, nawet z przekąsem, ale ponownie nagle uciął.
O nie. Było gorzej. Tego na pewno nie chciał już powiedzieć.
Pozwolił sobie zakończyć, odwracając wzrok gdzieś ku drzwiom wyjściowym, zupełnie jakby rozważał odwrót.
Sprowokowany nie miał zamiaru zostawiać mu ostatniego słowa w tej bezsensownej dyskusji. Jeszcze by ją wygrał! Philipowi przez myśl nie przeszło, że wygrywał całą sytuacją z jego każdym własnym zdaniem. Coraz bardziej przecież udowadniał mu, jak bardzo mu zależało. Przyszedł tu i w dodatku siedział uparcie, angażując się coraz bardziej w kłótnię. Absurd całej sytuacji miał dotrzeć do niego jednak nieco później...
Zacisnął jednak usta, gdy Moon wytknął mu jego ostatnie słowa. Tak, prosił go o to. Tak, nawet zadziałało... I nie, nie chciał tego, ale jednocześnie nie widział dla nich żadnej innej drogi.
- I chujowo ci to wyszło... - mruknął po chwili z niezadowoleniem osoby, która nie potrafiła w żaden sposób odeprzeć jego argumentu.
Zaraz jednak zmarszczył brwi, by przez moment analizować jego słowa.
- Bo co? - spytał w końcu mało elokwentnie. - Albo masz wyjebane, albo-...
Nie dokończył. Za bardzo bał się ośmieszyć, wylewając tu przed Aaronem jakieś bzdurne marzenia dotyczące ich i to razem... Nie, nie ma mowy.
- Bo co, bo musisz ratować każdego, kogo ch-... - zaczął pewnym tonem, nawet z przekąsem, ale ponownie nagle uciął.
O nie. Było gorzej. Tego na pewno nie chciał już powiedzieć.
Pozwolił sobie zakończyć, odwracając wzrok gdzieś ku drzwiom wyjściowym, zupełnie jakby rozważał odwrót.