25-12-2022, 11:35 PM
Cała ta konwersacja była dziwna. Głównie dlatego, że Aaron z natury nie mówił za wiele, a teraz niemal czuł się zmuszany do wylewania z siebie kolejnych porcji słów. Leighton powinien docenić starania, ponieważ był pierwszą osobą, dla której Moon tak się poświęcał. Mógł mu kazać spierdalać, a jednak brnął w to wszystko, głównie po to, by na młodszym chłopaku wymusić prawdę, która była bardziej niż oczywista. Przynajmniej dla Aarona.
-Mogłeś przyjść po śniadaniu lub przed nim. Ewentualnie kiedy będziesz miał czas na byciu. A jednak pojawiłeś się właśnie teraz. I zaraz, martwisz się o to, co jem? Zawsze możesz przynieść mi coś lepszego i nie wiem… nakarmić - uśmiechnął się lekko, bacznie obserwując reakcję. Już widział, jak Philip leci do Wielkiej Sali z rana tylko po to, by przynieść mu coś dobrego, a później tym karmi. Ta wizja sprawiła, że zaśmiał się pod nosem.
-I właśnie to robią ludzie, którzy nie mogą spać. Odwiedzają w skrzydle szpitalnym osoby, które mają gdzieś i którym kazali trzymać się jak najdalej - rzucił, trochę ironicznie.
-Być co? Leighton, jeśli masz coś do powiedzenia, powiedz. Przecież jesteś odważny. No chyba, że się pomyliłem - skomentował. Te podchody, chociaż całkiem seksowne, aktualnie go męczyły. Ogólnie był zmęczony i trochę głodny, to prawda.
-Jesteś ślepy, Philip. I zdecydowanie nie tak spostrzegawczy jak sądzisz. Może nawet nie tak mądry, skoro nie potrafisz połączyć pewnych rzeczy. Myślisz, że w obronie jak wielu osób bym stanął, hm? Ludzie poświęcają uwagę mi, pragną mojego towarzystwa, a jednak ja poświęcam swoją głównie jednej osobie. Od jakichś pomyślmy… paru tygodni - odparł, twardo się w niego wpatrując. Jeszcze chwila, a zrobi się atmosfera rodem z koreańskich dram.
-Mogłeś przyjść po śniadaniu lub przed nim. Ewentualnie kiedy będziesz miał czas na byciu. A jednak pojawiłeś się właśnie teraz. I zaraz, martwisz się o to, co jem? Zawsze możesz przynieść mi coś lepszego i nie wiem… nakarmić - uśmiechnął się lekko, bacznie obserwując reakcję. Już widział, jak Philip leci do Wielkiej Sali z rana tylko po to, by przynieść mu coś dobrego, a później tym karmi. Ta wizja sprawiła, że zaśmiał się pod nosem.
-I właśnie to robią ludzie, którzy nie mogą spać. Odwiedzają w skrzydle szpitalnym osoby, które mają gdzieś i którym kazali trzymać się jak najdalej - rzucił, trochę ironicznie.
-Być co? Leighton, jeśli masz coś do powiedzenia, powiedz. Przecież jesteś odważny. No chyba, że się pomyliłem - skomentował. Te podchody, chociaż całkiem seksowne, aktualnie go męczyły. Ogólnie był zmęczony i trochę głodny, to prawda.
-Jesteś ślepy, Philip. I zdecydowanie nie tak spostrzegawczy jak sądzisz. Może nawet nie tak mądry, skoro nie potrafisz połączyć pewnych rzeczy. Myślisz, że w obronie jak wielu osób bym stanął, hm? Ludzie poświęcają uwagę mi, pragną mojego towarzystwa, a jednak ja poświęcam swoją głównie jednej osobie. Od jakichś pomyślmy… paru tygodni - odparł, twardo się w niego wpatrując. Jeszcze chwila, a zrobi się atmosfera rodem z koreańskich dram.