07-02-2021, 11:08 PM
Colin to właściwie już nawet nie odnotowywał tego, że Avie zdarza się mówić jakoś nienaturalnie głośno. Przyzwyczaił się już do tego tak jak do własnych dziwactw, na które składały się niespodziewane i nagłe porywy taneczne czy nieświadome nucenie pod nosem. Przyjaciółka chyba była bardziej świadoma swojej skłonności do podnoszenia głosu, bo przezornie zamilkła, by mogli niepostrzeżenie przemknąć się do piwniczki. Tradycyjnie, Colin i Ava zachowywali się, jakby naprawdę starali się uniknąć przyłapania, a reszta domowników udawała, że wcale nie wiedzą, że ich dwójka właśnie robi napad na składzik wina. No bo nie ma to jak tradycja, nie?
- A ja lubię ten widok - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem, wskazując spojrzeniem regały ze starannie ułożonymi butelkami wina. Część z nich leżała tu już dłużej niż Colin żył na tym świecie, i tych pod żadnym pozorem nie mogli ruszać, co wyraźnie zaznaczyła jego matka, wymownym oznaczeniem na etykietce ("Colin, Ava - nawet nie próbujcie"). To były wyjątkowe i piekielnie drogie trunki, których podkradnięcie na pewno nie uszłoby im na sucho. Słysząc słowa przyjaciółki, skierował się do regału, na którym znajdowały się lżejsze, słodsze i mniej drogocenne wina, za których podkradnięcie matka nie potraktowałaby go upiorogackiem.
- To może jakieś półsłodkie - zdecydował, szukając odpowiedniego regału i półki. Nieraz pomagał ojcu układać kupione butelki, więc potrafił się tu odnaleźć. Znalazł odpowiednią butelkę i podszedł z nią do Avy.
- Normalnie jak za dzieciaka - zaśmiał się, słysząc jej słowa. - No pewnie. Ale chodź do mojego pokoju. Tam nikt nas nie zaskoczy - powiedział, chwytając dziewczynę za rękę i ciągnąc ją za sobą schody. Szybko przemknęli po schodach, nie spotykając po drodze nikogo z jego rodzinki, a potem wpadli na zajmowane przez Krukona poddasze. Zamknął za nimi drzwi i na stoliku z żarełkiem i kieliszkami postawił wino. - No, możemy powoli świętować zbliżający się koniec wakacji - stwierdził z zadowoleniem.
- A ja lubię ten widok - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem, wskazując spojrzeniem regały ze starannie ułożonymi butelkami wina. Część z nich leżała tu już dłużej niż Colin żył na tym świecie, i tych pod żadnym pozorem nie mogli ruszać, co wyraźnie zaznaczyła jego matka, wymownym oznaczeniem na etykietce ("Colin, Ava - nawet nie próbujcie"). To były wyjątkowe i piekielnie drogie trunki, których podkradnięcie na pewno nie uszłoby im na sucho. Słysząc słowa przyjaciółki, skierował się do regału, na którym znajdowały się lżejsze, słodsze i mniej drogocenne wina, za których podkradnięcie matka nie potraktowałaby go upiorogackiem.
- To może jakieś półsłodkie - zdecydował, szukając odpowiedniego regału i półki. Nieraz pomagał ojcu układać kupione butelki, więc potrafił się tu odnaleźć. Znalazł odpowiednią butelkę i podszedł z nią do Avy.
- Normalnie jak za dzieciaka - zaśmiał się, słysząc jej słowa. - No pewnie. Ale chodź do mojego pokoju. Tam nikt nas nie zaskoczy - powiedział, chwytając dziewczynę za rękę i ciągnąc ją za sobą schody. Szybko przemknęli po schodach, nie spotykając po drodze nikogo z jego rodzinki, a potem wpadli na zajmowane przez Krukona poddasze. Zamknął za nimi drzwi i na stoliku z żarełkiem i kieliszkami postawił wino. - No, możemy powoli świętować zbliżający się koniec wakacji - stwierdził z zadowoleniem.