08-02-2021, 12:30 AM
Uśmiechnął się pociesznie na jej komplement, jak i również widząc jej zadowolenie z bukietu. Podobał jej się, zdecydowanie, a to sprawiło, że i jemu zrobiło się cieplej na duszy. Wypadało kupić kwiaty, ale sam z siebie też przecież chciał ją jakoś uszczęśliwić. Nie wiedział, że uwielbiała kwiaty, ale właśnie się dowiedział. I zapach jej odpowiadał! Dobrze wiedzieć. Mniej dobrze bezczelnie podsłuchiwać jej myśli, ale nie miał na to wpływu, czego bardzo żałował. Choć pogodził się w większości z "hałasem" każdego dnia, nadal nie uważał za poprawne i właściwie by nawet wbrew woli słuchać czyichś myśli. Czasem starał się rozpraszać samego siebie, byle nie podłuchiwać. Matka wiedziała zawsze dokładnie kiedy to robił, zdawał się odpływać wtedy w inne rejony kraju i nie kontaktować co się w ogóle do niego mówi.
Pamiętał już sprzed lat wstawki francuskiego, jakie prezentowała Oriane mówiąc cokolwiek. Pojawiały się dość często na końcu zdań czy jako przerywniki, zwroty grzecznościowe nadające wypowiedzi nieco bardziej szlachetnego wydźwięku, tak jakby jej postawa, gest i ton już nie były maksymalnie perfekcyjne. Uważał to za urocze. I naturalnie skoro spotkali się tu w jasnym celu, mianowicie poznania się jako możliwie przyszli mąż i żona, Raphael nie mógł powstrzymać się od myślenia jak by to było, gdyby byli razem. Czy dogadywaliby się? Czy lubiłby ją? A może byłby w stanie nawet ją pokochać i mieć w niej nie tylko żonę na papierku, ale partnerkę w życiu? Był romantykiem, oczywiście, że takie myśli się pojawiały.
- Cieszę się niezmiernie, mademoiselle. - Skłonił się nieznacznie tylko, by zaraz poprowadzić ich do restauracji.
Zaśmiał się krótko, lekko, wręcz uprzejmie, choć był to niezamierzenie gest bardziej wykuty niż spontanicznie szczery. A to tylko dlatego, że po prostu nie wypadało parskać przy stole, musiał się powstrzymywać! Poza tym to zdanie z lekka zabrzmiało jak krypto szpiegostwo na ile fundusze jego rodziny są godne. Nie miał tu nic do ukrycia, w zasadzie chyba też po to się spotkali? Chociaż ich rodzice już sami tę kwestię dogadali, a jednak to nie wykluczało ich własnych dociekań. Chociaż nie wątpiła w jego bogactwo rodzinne, inaczej by już o tym wiedział, chociażby z jej głowy. Głupio mu było szalenie, że w ogóle do niej zaglądał, ale co mógł zrobić? Nie chciał się rozpraszać żeby nie wyjść na olewczego wobec niej, absolutnie.
- Bez obaw, to nie byłoby możliwe nawet gdybyś miała niemoralnie wielki apetyt - odpowiedział z uśmiechem, a nawet rozbawieniem, wizualizując sobie w głowie dzikie żądze dziewczyny. - Wydaje mi się, że mogło być koło ośmiu. Bardzo dawno, mam wrażenie, że drugie życie temu.
Zaśmiał się lekko, wodząc wzrokiem po jej twarzy. Była przepiękna, taka... Aż nienaturalnie perfekcyjna. Czy to właśnie jest cecha wili? A może po prostu ma niezwykłą urodę? I czy miał prawo oceniać ją wobec jej przypadłości kiedy sam miał swoje za uszami?
- Mówiono mi, że wyrosłaś na piękną kobietę, jednak uważam, że piękna to lekkie niedopowiedzenie. - Uśmiechnął się do niej szczerze, bez podtekstu, a jedynie z uroczą pogodą ducha w oczach, kiedy to naprawdę po prostu cieszył się, że ją widzi. - Do zeszłego roku uczyłaś się w Beauxbatons, oui? Opowiesz mi jak tam jest?
Pamiętał już sprzed lat wstawki francuskiego, jakie prezentowała Oriane mówiąc cokolwiek. Pojawiały się dość często na końcu zdań czy jako przerywniki, zwroty grzecznościowe nadające wypowiedzi nieco bardziej szlachetnego wydźwięku, tak jakby jej postawa, gest i ton już nie były maksymalnie perfekcyjne. Uważał to za urocze. I naturalnie skoro spotkali się tu w jasnym celu, mianowicie poznania się jako możliwie przyszli mąż i żona, Raphael nie mógł powstrzymać się od myślenia jak by to było, gdyby byli razem. Czy dogadywaliby się? Czy lubiłby ją? A może byłby w stanie nawet ją pokochać i mieć w niej nie tylko żonę na papierku, ale partnerkę w życiu? Był romantykiem, oczywiście, że takie myśli się pojawiały.
- Cieszę się niezmiernie, mademoiselle. - Skłonił się nieznacznie tylko, by zaraz poprowadzić ich do restauracji.
Zaśmiał się krótko, lekko, wręcz uprzejmie, choć był to niezamierzenie gest bardziej wykuty niż spontanicznie szczery. A to tylko dlatego, że po prostu nie wypadało parskać przy stole, musiał się powstrzymywać! Poza tym to zdanie z lekka zabrzmiało jak krypto szpiegostwo na ile fundusze jego rodziny są godne. Nie miał tu nic do ukrycia, w zasadzie chyba też po to się spotkali? Chociaż ich rodzice już sami tę kwestię dogadali, a jednak to nie wykluczało ich własnych dociekań. Chociaż nie wątpiła w jego bogactwo rodzinne, inaczej by już o tym wiedział, chociażby z jej głowy. Głupio mu było szalenie, że w ogóle do niej zaglądał, ale co mógł zrobić? Nie chciał się rozpraszać żeby nie wyjść na olewczego wobec niej, absolutnie.
- Bez obaw, to nie byłoby możliwe nawet gdybyś miała niemoralnie wielki apetyt - odpowiedział z uśmiechem, a nawet rozbawieniem, wizualizując sobie w głowie dzikie żądze dziewczyny. - Wydaje mi się, że mogło być koło ośmiu. Bardzo dawno, mam wrażenie, że drugie życie temu.
Zaśmiał się lekko, wodząc wzrokiem po jej twarzy. Była przepiękna, taka... Aż nienaturalnie perfekcyjna. Czy to właśnie jest cecha wili? A może po prostu ma niezwykłą urodę? I czy miał prawo oceniać ją wobec jej przypadłości kiedy sam miał swoje za uszami?
- Mówiono mi, że wyrosłaś na piękną kobietę, jednak uważam, że piękna to lekkie niedopowiedzenie. - Uśmiechnął się do niej szczerze, bez podtekstu, a jedynie z uroczą pogodą ducha w oczach, kiedy to naprawdę po prostu cieszył się, że ją widzi. - Do zeszłego roku uczyłaś się w Beauxbatons, oui? Opowiesz mi jak tam jest?