08-02-2021, 01:38 AM
Ekscytacja Effie spowodowana otrzymaniem pierwszego listu z Hogwartu wciąż jeszcze nie opadła i dziewczynka miewała spore trudności z zasypianiem, bo każdy wieczór spędzała na zastanawianiu się, jak to już będzie w szkole. Przecież przez ostatnie lata tak bardzo zazdrościła starszemu rodzeństwu i nie mogła się doczekać, aż sama znajdzie się w Hogwarcie i zacznie na poważnie uczyć się zaklęć i w ogóle wszystkiego. Jasne, zamęczała Lycoris pytaniami w każdym liście i tylko starsza siostra wracała do domu, ale opowieści z drugiej ręki nijak nie mogły równać się z przeżyciem czegoś na własnej skórze, prawda? Ale wracając; nie mogła zasnąć, nic więc dziwnego, że rano ciężko było ją zwlec z łóżka, skoro miotała się niemalże do świtu, wyobrażając sobie różne niestworzone przygody.
Słysząc hasło o pociągu udało jej się jednak oprzytomnieć. W końcu to dzisiaj miała wraz z Liv kupić swoje pierwsze podręczniki, szaty, kociołek, wszystko... nic jednak nie napawało jej taką ekscytacją, jak różdżka. Przecież to właśnie ten atrybut czynił z człowieka prawdziwego czarodzieja. Wybrała sobie jakąś ładną bluzeczkę, bo przecież taka okazja zdarza się tylko raz i należało ją odpowiednio uczcić. Może nawet uda jej się namówić Liv na lody?
— Lepiej ty mi powiedz, jak to ciebie ktoś zaczepi — odpowiedziała siostrze nieco znudzonym tonem, próbując ukryć ekscytację. — Zostanie z niego miska flaczków — dodała jeszcze, bo ostatnio ogromnie bawiło ją słowo flaczki i musiała wciskać je wszędzie. Kiedy wreszcie znalazły się na Pokątnej, Effie już prawie wychodziła z siebie. Czasami towarzyszyła Liv i tacie podczas zakupów, więc wiedziała, jak to tu wszystko wygląda, ale i tak wgapiała się w wystawy z szeroko otwartą buzią. Słysząc, że najpierw pójdą po różdżkę, Steph niemal zastrzygła uszami, ale przecież nie mogła się przyznać, że jeszcze chwila i chyba posika się z podniecenia. — Och, no wiesz, to moja pierwsza różdżka... no i wiadomo, jak się poszczęści, to ostatnia, ale jakoś nieszczególnie się podniecam. Nie jestem już dzieckiem, Liv — odpowiedziała wyniośle, ale mocniej ścisnęła dłoń siostry, kiedy dotarły do małego, ciemnego sklepiku z różdżkami. Wystarczyło już tylko wziąć głębszy oddech i przekroczyć próg.
Słysząc hasło o pociągu udało jej się jednak oprzytomnieć. W końcu to dzisiaj miała wraz z Liv kupić swoje pierwsze podręczniki, szaty, kociołek, wszystko... nic jednak nie napawało jej taką ekscytacją, jak różdżka. Przecież to właśnie ten atrybut czynił z człowieka prawdziwego czarodzieja. Wybrała sobie jakąś ładną bluzeczkę, bo przecież taka okazja zdarza się tylko raz i należało ją odpowiednio uczcić. Może nawet uda jej się namówić Liv na lody?
— Lepiej ty mi powiedz, jak to ciebie ktoś zaczepi — odpowiedziała siostrze nieco znudzonym tonem, próbując ukryć ekscytację. — Zostanie z niego miska flaczków — dodała jeszcze, bo ostatnio ogromnie bawiło ją słowo flaczki i musiała wciskać je wszędzie. Kiedy wreszcie znalazły się na Pokątnej, Effie już prawie wychodziła z siebie. Czasami towarzyszyła Liv i tacie podczas zakupów, więc wiedziała, jak to tu wszystko wygląda, ale i tak wgapiała się w wystawy z szeroko otwartą buzią. Słysząc, że najpierw pójdą po różdżkę, Steph niemal zastrzygła uszami, ale przecież nie mogła się przyznać, że jeszcze chwila i chyba posika się z podniecenia. — Och, no wiesz, to moja pierwsza różdżka... no i wiadomo, jak się poszczęści, to ostatnia, ale jakoś nieszczególnie się podniecam. Nie jestem już dzieckiem, Liv — odpowiedziała wyniośle, ale mocniej ścisnęła dłoń siostry, kiedy dotarły do małego, ciemnego sklepiku z różdżkami. Wystarczyło już tylko wziąć głębszy oddech i przekroczyć próg.