31-12-2022, 12:46 AM
- A... Albo może po prostu zawsze, jak gdziekolwiek cię widziałem, patrzyłeś akurat na mnie?
Może nie było tak za każdym razem, ale trzeba przyznać, że Philip miał trochę racji. Z pewnością nie udało mu się przyłapać go za każdym razem, kiedy bezczelnie na niego patrzył, ale trafiał na odpowiedni moment wystarczająco.
- Tyle że nie wiesz, jaki jestem, kiedy cię przy mnie nie ma - odparł przytyk, tym razem jedynie po krótkiej pauzie na przeanalizowanie słów Aarona.
Może udało mu się trochę ochłonąć od ich ostatniego spotkania i odpowiedzi przychodziły mu na myśl dużo sprawniej.
Dla niego interpretacja słów Aarona była jasna - było go mniej, bo nie pojawiał się tam, gdzie powinien w ciągu ostatnich dni. I zdecydowanie poczuł się tu atakowany. Na tyle, że szybko wyraźnie spochmurniał.
- Gdyby to tylko była twoja sprawa, może coś byś o tym wiedział.
To nie była jego sprawa. To była jedynie jego wina.
Z kolei na pytanie o nudę, wstał, wzruszając lekko ramionami, zupełnie jakby przyznawał mu rację, że owszem, przyszedł tu tylko sprawdzić, czy chłopak żyje. Nie, nie nudził się, ale też zawsze to Aaron dyktował zasady i wychodził w momentach, które uważał za stosowne. Może to on nudził się po pewnym czasie? Może czuł się też zbyt pewnie, bo Philip go nie zostawiał.
- Zupełnie tak samo, jak wcześniej, kiedy w sumie się nie znaliśmy - skłamał.
Bo co miał powiedzieć? Że jest beznadziejnie zakochany i zdarzało mu się nawet płakać? O nie, sam sobą gardził wystarczająco przez tamte momenty. Aaron miał nie wiedzieć, jak bardzo był słaby i jak bardzo wylądował na przegranej pozycji.
Prychnął na jego prośbę o listę.
- Zjebany - mruknął. - Mam zjebany gust. Co właściwie oznacza sporą konkurencję.
A raczej oznaczałoby, gdyby Philip faktycznie potrafił zainteresować się kimś innym w ten sam sposób... Być może jeszcze wszystko przed nim! Na teraz pozostawał blef.
- Jeśli tak, to kiepski - odparł, obchodząc teraz jego łóżko dookoła, by zaraz stanąć u jego drugiego boku.
Zaraz przekrzywił lekko głowę i zastanowił się nad właściwą odpowiedzią na ten zarzut. Nie potrafił jednak dalej wybrnąć, a więc czas na realizację głupiego planu, na który wpadł już jakiś czas temu. Spodziewał się po nim albo durnego, sprośnego komentarza, albo że Aaron podąży nawet za nim... Brał też pod uwagę, że mogłoby nie wydarzyć się nic. W każdym razie, czuł się gotowy. Ślizgonowi nic nie było. Chwycił więc pozostawioną przez niego koszulę i obrócił się, aby skierować się zaraz do wyjścia. Może to nie największy z problemów, ale niech się z rana tłumaczy ze straty części ubioru.
Może nie było tak za każdym razem, ale trzeba przyznać, że Philip miał trochę racji. Z pewnością nie udało mu się przyłapać go za każdym razem, kiedy bezczelnie na niego patrzył, ale trafiał na odpowiedni moment wystarczająco.
- Tyle że nie wiesz, jaki jestem, kiedy cię przy mnie nie ma - odparł przytyk, tym razem jedynie po krótkiej pauzie na przeanalizowanie słów Aarona.
Może udało mu się trochę ochłonąć od ich ostatniego spotkania i odpowiedzi przychodziły mu na myśl dużo sprawniej.
Dla niego interpretacja słów Aarona była jasna - było go mniej, bo nie pojawiał się tam, gdzie powinien w ciągu ostatnich dni. I zdecydowanie poczuł się tu atakowany. Na tyle, że szybko wyraźnie spochmurniał.
- Gdyby to tylko była twoja sprawa, może coś byś o tym wiedział.
To nie była jego sprawa. To była jedynie jego wina.
Z kolei na pytanie o nudę, wstał, wzruszając lekko ramionami, zupełnie jakby przyznawał mu rację, że owszem, przyszedł tu tylko sprawdzić, czy chłopak żyje. Nie, nie nudził się, ale też zawsze to Aaron dyktował zasady i wychodził w momentach, które uważał za stosowne. Może to on nudził się po pewnym czasie? Może czuł się też zbyt pewnie, bo Philip go nie zostawiał.
- Zupełnie tak samo, jak wcześniej, kiedy w sumie się nie znaliśmy - skłamał.
Bo co miał powiedzieć? Że jest beznadziejnie zakochany i zdarzało mu się nawet płakać? O nie, sam sobą gardził wystarczająco przez tamte momenty. Aaron miał nie wiedzieć, jak bardzo był słaby i jak bardzo wylądował na przegranej pozycji.
Prychnął na jego prośbę o listę.
- Zjebany - mruknął. - Mam zjebany gust. Co właściwie oznacza sporą konkurencję.
A raczej oznaczałoby, gdyby Philip faktycznie potrafił zainteresować się kimś innym w ten sam sposób... Być może jeszcze wszystko przed nim! Na teraz pozostawał blef.
- Jeśli tak, to kiepski - odparł, obchodząc teraz jego łóżko dookoła, by zaraz stanąć u jego drugiego boku.
Zaraz przekrzywił lekko głowę i zastanowił się nad właściwą odpowiedzią na ten zarzut. Nie potrafił jednak dalej wybrnąć, a więc czas na realizację głupiego planu, na który wpadł już jakiś czas temu. Spodziewał się po nim albo durnego, sprośnego komentarza, albo że Aaron podąży nawet za nim... Brał też pod uwagę, że mogłoby nie wydarzyć się nic. W każdym razie, czuł się gotowy. Ślizgonowi nic nie było. Chwycił więc pozostawioną przez niego koszulę i obrócił się, aby skierować się zaraz do wyjścia. Może to nie największy z problemów, ale niech się z rana tłumaczy ze straty części ubioru.