31-12-2022, 01:14 AM
-Zdajesz sobie sprawę, że nie mam zamiaru zaprzeczać, prawda? - spytał, tak dla pewności. Jeśli chodziło o takie rzeczy, Moon raczej był szczery. Patrzył, bo czemu nie? Dał mu swobodę, nie zbliżał się, ale samo patrzenie nie mogło być pod nic podpięte ponieważ patrzyła na niego zapewne połowa szkoły, czy to mając jakiś powód, czy nie.
-Owszem, nie wiem, nie tak całkiem. Ale kto powiedział, że nie obserwowałem cię wystarczająco często w różnych sytuacjach, by jakieś wnioski wyciągnąć? Kto powiedział, że patrzyłem jedynie, kiedy ty patrzyłeś na mnie? - rzucił. Nie mógł być na sto procent pewien, jak reagował Philip kiedy nie było go obok, bo zwyczajnie nie było go obok, a przecież nie miał nie wiadomo jakich umiejętności telepatycznych. Wiele mówił ze swojego doświadczenia i nie miał zamiaru twierdzić, że wie wszystko. To zaznaczał jedynie, kiedy wiedzę posiadał i dysponował odpowiednimi informacjami.
-Jeśli w takim razie moje towarzystwo czy jego brak nie robią ci różnicy, czemu więc go pragniesz? Oszczędziłbyś sobie wielu potencjalnych przykrości gdybyś po prostu uznał, że nie istnieję. Nie lepiej z niego zrezygnować? - powiedział poważnie, lokując na jego twarzy twarde spojrzenie. Nie wierzył mu, tak zwyczajnie. Moon nie był łatwym człowiekiem i potrafił przysporzyć kłopotów. Bywał również nieobliczalny, jeśli tylko coś nie poszło tak, jak powinno. Jeśli Philip nie dostrzegał żadnej różnicy, zdaniem Ślizgona, powinien zrezygnować w tym momencie.
-Teraz nie wiem czy powinienem się obrazić, czy jednak potraktować to jako komplement - odparł, a kącik ust lekko mu drgnął. Kontrataki wychodziły prefektowi coraz sprawniej, a to jedynie pobudzało umysł Moona do dalszej pracy. Kochał wyzwania, Philip nie przestał być jednym z nich.
Obserwował go bacznie, kiedy obchodził jego łóżko. Uniósł lekko brwi, zdziwiony, kiedy młodszy chłopak wziął jego ubranie i skierował się do wyjścia. Kilka sekund i w skrzydle szpitalnym dało się usłyszeć śmiech Aarona, taki zwyczajny, którego świadkiem nie można było być za często.
-Bierzesz na pamiątkę, czy potrzebujesz mojego zapachu, żeby zasnąć w nocy? - spytał, jawnie zainteresowany, co też prefekt chce tym osiągnąć. - Wiesz, to trochę raniące, myślałem, że będziesz chronił ten widok przed oczami innych - tu wskazał na swój tors. Tak, zagrywka Leightona była doprawdy ciekawa.
-Owszem, nie wiem, nie tak całkiem. Ale kto powiedział, że nie obserwowałem cię wystarczająco często w różnych sytuacjach, by jakieś wnioski wyciągnąć? Kto powiedział, że patrzyłem jedynie, kiedy ty patrzyłeś na mnie? - rzucił. Nie mógł być na sto procent pewien, jak reagował Philip kiedy nie było go obok, bo zwyczajnie nie było go obok, a przecież nie miał nie wiadomo jakich umiejętności telepatycznych. Wiele mówił ze swojego doświadczenia i nie miał zamiaru twierdzić, że wie wszystko. To zaznaczał jedynie, kiedy wiedzę posiadał i dysponował odpowiednimi informacjami.
-Jeśli w takim razie moje towarzystwo czy jego brak nie robią ci różnicy, czemu więc go pragniesz? Oszczędziłbyś sobie wielu potencjalnych przykrości gdybyś po prostu uznał, że nie istnieję. Nie lepiej z niego zrezygnować? - powiedział poważnie, lokując na jego twarzy twarde spojrzenie. Nie wierzył mu, tak zwyczajnie. Moon nie był łatwym człowiekiem i potrafił przysporzyć kłopotów. Bywał również nieobliczalny, jeśli tylko coś nie poszło tak, jak powinno. Jeśli Philip nie dostrzegał żadnej różnicy, zdaniem Ślizgona, powinien zrezygnować w tym momencie.
-Teraz nie wiem czy powinienem się obrazić, czy jednak potraktować to jako komplement - odparł, a kącik ust lekko mu drgnął. Kontrataki wychodziły prefektowi coraz sprawniej, a to jedynie pobudzało umysł Moona do dalszej pracy. Kochał wyzwania, Philip nie przestał być jednym z nich.
Obserwował go bacznie, kiedy obchodził jego łóżko. Uniósł lekko brwi, zdziwiony, kiedy młodszy chłopak wziął jego ubranie i skierował się do wyjścia. Kilka sekund i w skrzydle szpitalnym dało się usłyszeć śmiech Aarona, taki zwyczajny, którego świadkiem nie można było być za często.
-Bierzesz na pamiątkę, czy potrzebujesz mojego zapachu, żeby zasnąć w nocy? - spytał, jawnie zainteresowany, co też prefekt chce tym osiągnąć. - Wiesz, to trochę raniące, myślałem, że będziesz chronił ten widok przed oczami innych - tu wskazał na swój tors. Tak, zagrywka Leightona była doprawdy ciekawa.