08-02-2021, 02:13 AM
Sądzę, że mieszkańcy Warwick rzadko mieli okazję oglądać takie sceny na dworcu, stąd powszechna konsternacja i nawet pewne zaniepokojenie. Większość chyba jednak słusznie uznała w końcu, że to żart, chociaż halo, to już nie lata osiemdziesiąte, więc gdzie jakaś elementarna tolerancja dla LGBT?! — Twoja siora to jednak ma talent w tej kwestii, parszywca takiego zmienić w gładkolicą dziewoję... żartuję, żartuję! Powiem ci szczerze, że mi to zleciało głównie przez prace domowe i trenowanie quidditcha. Swoją drogą, wziąłeś ze sobą miotłę?! Jakoś nie sądzę, żebyś miał ją w tym plecaczku — powiedział karcącym głosem, celowo nieco zniżając ton i przybliżając kudłatą głowę bliżej przyjaciela. — No nic, na pewno uda się pożyczyć od Kitty — przypomniał sobie nagle o tym, że przecież w pobliżu był też trzeci muszkieter w postaci tej uroczej Puchonki. — Zresztą a propos Kitty, to musimy z nią dogadać szczegóły naszego biwaku! Ciekawe, co powie moja mama jak usłyszy, że w takim składzie chcemy sie wybrać pod namiot... przecież ona pomyśli, że my chcemy Kitty zbałamucić! — To ostatnie zdanie powiedział tak głośno i dramatycznie, że znowu ściągnął na siebie uwagę zgromadzonych na dworcu ludzi, tym razem chyba jeszcze bardziej ich poruszając i powodując krzywe spojrzenia. Dlatego złapał przyjaciela za nadgarstek i pociągnął w stronę przystanku autobusowego, syknąwszy Lepiej stąd spadajmy!. W końcu znaleźli się poza zasięgiem ciekawskich uszu i oczu, a Arthur mógł podziwiać nieco topornie, ale z pewnością z uczuciem wykonaną bransoletkę i aż mu się oczy rozszerzyły, a poliki zaróżowiły gdy zrozumiał, jak wspaniałego ma przyjaciela. — Stary, Octavii niedługo trzeba będzie pieluchy zakładać, bo gotowa jest popuścić w gatki z podekscytowania — powiedział, wiedząc doskonale, że gdyby słyszała to jego kochana siostrzyczka, to z pewnością kopnęłaby go w kostkę albo chociaż skoczyła mu na plecy, próbując go powalić w błotnistą kałużę obok przystanku. — A na widok tej bransoletki to już w ogóle — dodał jeszcze, kiwając z uznaniem głową. On totalnie nie umiał robić takich rzeczy, tym bardziej podziwiał. Posiedzieli chwilę pod wiatą i zjawił się autobus, który podrzucił ich prawie pod blok Arthura. Gdyby ktoś miał odpowiednio czuły słuch, to już stąd usłyszałby ogólny jazgot dochodzący z mieszkania Crawfordów, w którym aktualnie byli wszyscy domownicy oprócz pana domu - czyli i tak całkiem niezła ferajna.