11-01-2023, 04:51 AM
Jej uśmiech z uprzejmego, przyjął nieco nerwowy charakter. Owszem, coś zajmowało jej myśli, ale nie potrafiła nawet ubrać tego w słowa! Zazwyczaj nie miała z tym aż takiego problemu - po prostu zaczynała mówić i słowa same układały się w historię... Może zagmatwaną i chwilami niespójną ze względu na skróty myślowe, ale ostatecznie jej rozmówcy, jeśli tylko tego chcieli, potrafili zrozumieć pełen przekaz.
Na moment zacisnęła mocniej wargi i jeszcze chwilę pobłądziła wzrokiem po okolicy, aby wreszcie wziąć głębszy wdech.
- Może? - zaczęła niepewnie. - No bo, wiesz, pamiętasz jak gadałyśmy, nie wiem, z miesiąc temu? I wtedy ja w sumie myślałam sobie... Mówiłam ci chyba? Nie wiem, właściwie, może. Wydaje mi się, że tak. Znaczy, że ej, ja w sumie nie spodziewam się, żeby w czasie szkoły zdarzyło się cokolwiek, bo czemu miałoby, nie? Znam tyle osób i to nie tak, że miałabym nagle poznać kogoś nowego, nie? No bo wiem, że są osoby, z którymi się dogaduję i takie, które nie lubią mnie wcale i w sumie jest to dosyć normalne, bo są też osoby, które i mnie drażnią, to nie chciałabym mieć z nimi wiele wspólnego, chyba że akurat jest coś do zrobienia wspólnie, bo nie wiem, wymaga tego lekcja, albo coś podobnego, to przecież trzeba, no, wiesz, stanąć na wyżynach, czy coś takiego?
Wszystko wróciło do normy, jak zaczęła mówić. Ciężko było jej tylko dotrzeć do głównej myśli.
- Ale czasem też wydaje się, że ktoś, kto wydaje się taki nieprzyjemny, to jest w sumie spoko, tylko z nikim nie gada, więc w sumie skąd wiedzieć, jaka jest ta osoba jest, nie? Tylko też nie jest ich jakoś dużo, bo większość łatwo rozpracować. Znaczy, może nie jakoś szalenie łatwo, ale... No wiesz, rozumiesz?
Nie było tu nic do rozumienia.
- Więc to było niespodziewane i nie wiem, co właściwie o tym myśleć! W sensie, to nie tak, że jestem na nie, ale jestem po prostu... Zaskoczona? No wiesz, jak żyjesz w jakimś zupełnie innym przekonaniu, to jednak nagle takie, nie wiem, wariactwo, czy coś. Znaczy... Nie, to nie tak, chyba nie do końca to mam na myśli. Umm... No bo może nawet się ucieszyłam, ale jednocześnie to dziwne, bo nie wiedziałam, jak się zachować i tak naprawdę co jeśli teraz bym wszystko zepsuła, bo właściwie byłam trochę, no, spięta? I było ostatecznie fajnie, to było na jarmarku. I chyba wolałabym, żeby nie było. Znaczy, nie to żeby w ogóle, ale może nie na jarmarku, no bo wiesz, tyle się działo... A może z drugiej strony to lepiej, bo mogłam skupić się na różnych rzeczach jednocześnie, a jakby była taka cisza, i sztywno, i nic się dookoła nie działo, to pewnie bym zwariowała...
Dopiero po takim czasie złapała się na myśli, że być może nie wspomniała jeszcze o co chodziło. Zacięła się na moment i wbiła wzrok w April.
- No bo kolega zaprosił mnie na randkę, no i nazwał to randką sam i ja nie wiedziałam wcześniej, że może coś miało i mogło tak wyjść... - wypaliła, chyba dopiero mówiąc to na głos uświadamiając sobie na nowo, że ta myśl dziwnie ją stresowała.
Splotła też ręce na piersi i nieświadomie wydęła lekko usta, patrząc znów gdzieś przed siebie. Nie wyglądała jednak na obrażoną, a jedynie zestresowaną, kiedy to nie bardzo wiedziała, co zrobić z rękoma, więc trzymała je sztywno przy sobie oraz nie była pewna, gdzie spojrzeć, bo mimo że kuzynka nie miała dużo większego doświadczenia - a przynajmniej Saoirse nie słyszała o jej dalszych podbojach - jakoś głupio było jej dzielić się tą całą niepewnością i trudnościami w sytuacji, która dla wielu uczniów Hogwartu była codziennością. Przecież ciągle dało się słyszeć plotki o tym, kto się schodzi, rozchodzi, kto się z kim spotyka, romansuje i tak dalej... Saoirse nie planowała podobnych przygód, a jednak nie potrafiła odmówić Romilly'emu i to nie tylko przez grzeczność. Nie do końca rozumiała to uczucie i być może trochę wzbraniała się przed tym, że chłopak mógłby jej się podobać. Przecież nie tak dawno temu był całkowicie niedostępny. Może był to rodzaj pewnej mechaniki obronnej. Coś ją do niego ciągnęło, ale z pewnością z początku nie było to takie uczucie. Teraz nie wiedziała już, czym była ich relacja.
A mimo iż sama miała historię, która niemal non-stop zaprzątała jej głowę, dawała sto procent uwagi April, kiedy to ona mówiła o swoich doświadczeniach.
- O, fajnie, o czym? To jakaś jak podręcznik, czy powieść? - wypaliła od razu z pełnym zaangażowaniem.
Może Saoirse nie należała do osób, które potrafiły przeczytać książkę do końca, ale chętnie o nich słuchała! Może miało się to stać kolejną powieścią, którą zacznie i będzie czytała aż do momentu, kiedy nie pojawi się coś innego, najepiej z ładną okładką, albo poleceniem od kogoś znajomego.
- Ooo, umm... Ej, nic nie mówiłaś tyle czasu. O czym to było? I już się spełniło? To chyba dosyć szybko? Ale też chyba tak bywało, nie? I spełniła się nada jakoś źle, czy właśnie była jakaś dziwaczna i nieprzyjemna, a wyszło spoko?
Gdyby wiedziała dokładnie, czego dotyczyła wizja oraz jak dokładnie widziała ją April, pewnie stonowałaby trochę z pytaniami, dostrzegając powagę sytuacji... W tym jednak wypadku, czuła, że może dopytywać. Była zresztą niesamowicie ciekawa i trochę niezadowolona z tego, że nie wiedziała o tym wcześniej - najlepiej przed spełnieniem się wizji, czymkolwiek była. Pewnie miała zmienić zdanie po dowiedzeniu się, o co chodziło...
Na moment zacisnęła mocniej wargi i jeszcze chwilę pobłądziła wzrokiem po okolicy, aby wreszcie wziąć głębszy wdech.
- Może? - zaczęła niepewnie. - No bo, wiesz, pamiętasz jak gadałyśmy, nie wiem, z miesiąc temu? I wtedy ja w sumie myślałam sobie... Mówiłam ci chyba? Nie wiem, właściwie, może. Wydaje mi się, że tak. Znaczy, że ej, ja w sumie nie spodziewam się, żeby w czasie szkoły zdarzyło się cokolwiek, bo czemu miałoby, nie? Znam tyle osób i to nie tak, że miałabym nagle poznać kogoś nowego, nie? No bo wiem, że są osoby, z którymi się dogaduję i takie, które nie lubią mnie wcale i w sumie jest to dosyć normalne, bo są też osoby, które i mnie drażnią, to nie chciałabym mieć z nimi wiele wspólnego, chyba że akurat jest coś do zrobienia wspólnie, bo nie wiem, wymaga tego lekcja, albo coś podobnego, to przecież trzeba, no, wiesz, stanąć na wyżynach, czy coś takiego?
Wszystko wróciło do normy, jak zaczęła mówić. Ciężko było jej tylko dotrzeć do głównej myśli.
- Ale czasem też wydaje się, że ktoś, kto wydaje się taki nieprzyjemny, to jest w sumie spoko, tylko z nikim nie gada, więc w sumie skąd wiedzieć, jaka jest ta osoba jest, nie? Tylko też nie jest ich jakoś dużo, bo większość łatwo rozpracować. Znaczy, może nie jakoś szalenie łatwo, ale... No wiesz, rozumiesz?
Nie było tu nic do rozumienia.
- Więc to było niespodziewane i nie wiem, co właściwie o tym myśleć! W sensie, to nie tak, że jestem na nie, ale jestem po prostu... Zaskoczona? No wiesz, jak żyjesz w jakimś zupełnie innym przekonaniu, to jednak nagle takie, nie wiem, wariactwo, czy coś. Znaczy... Nie, to nie tak, chyba nie do końca to mam na myśli. Umm... No bo może nawet się ucieszyłam, ale jednocześnie to dziwne, bo nie wiedziałam, jak się zachować i tak naprawdę co jeśli teraz bym wszystko zepsuła, bo właściwie byłam trochę, no, spięta? I było ostatecznie fajnie, to było na jarmarku. I chyba wolałabym, żeby nie było. Znaczy, nie to żeby w ogóle, ale może nie na jarmarku, no bo wiesz, tyle się działo... A może z drugiej strony to lepiej, bo mogłam skupić się na różnych rzeczach jednocześnie, a jakby była taka cisza, i sztywno, i nic się dookoła nie działo, to pewnie bym zwariowała...
Dopiero po takim czasie złapała się na myśli, że być może nie wspomniała jeszcze o co chodziło. Zacięła się na moment i wbiła wzrok w April.
- No bo kolega zaprosił mnie na randkę, no i nazwał to randką sam i ja nie wiedziałam wcześniej, że może coś miało i mogło tak wyjść... - wypaliła, chyba dopiero mówiąc to na głos uświadamiając sobie na nowo, że ta myśl dziwnie ją stresowała.
Splotła też ręce na piersi i nieświadomie wydęła lekko usta, patrząc znów gdzieś przed siebie. Nie wyglądała jednak na obrażoną, a jedynie zestresowaną, kiedy to nie bardzo wiedziała, co zrobić z rękoma, więc trzymała je sztywno przy sobie oraz nie była pewna, gdzie spojrzeć, bo mimo że kuzynka nie miała dużo większego doświadczenia - a przynajmniej Saoirse nie słyszała o jej dalszych podbojach - jakoś głupio było jej dzielić się tą całą niepewnością i trudnościami w sytuacji, która dla wielu uczniów Hogwartu była codziennością. Przecież ciągle dało się słyszeć plotki o tym, kto się schodzi, rozchodzi, kto się z kim spotyka, romansuje i tak dalej... Saoirse nie planowała podobnych przygód, a jednak nie potrafiła odmówić Romilly'emu i to nie tylko przez grzeczność. Nie do końca rozumiała to uczucie i być może trochę wzbraniała się przed tym, że chłopak mógłby jej się podobać. Przecież nie tak dawno temu był całkowicie niedostępny. Może był to rodzaj pewnej mechaniki obronnej. Coś ją do niego ciągnęło, ale z pewnością z początku nie było to takie uczucie. Teraz nie wiedziała już, czym była ich relacja.
A mimo iż sama miała historię, która niemal non-stop zaprzątała jej głowę, dawała sto procent uwagi April, kiedy to ona mówiła o swoich doświadczeniach.
- O, fajnie, o czym? To jakaś jak podręcznik, czy powieść? - wypaliła od razu z pełnym zaangażowaniem.
Może Saoirse nie należała do osób, które potrafiły przeczytać książkę do końca, ale chętnie o nich słuchała! Może miało się to stać kolejną powieścią, którą zacznie i będzie czytała aż do momentu, kiedy nie pojawi się coś innego, najepiej z ładną okładką, albo poleceniem od kogoś znajomego.
- Ooo, umm... Ej, nic nie mówiłaś tyle czasu. O czym to było? I już się spełniło? To chyba dosyć szybko? Ale też chyba tak bywało, nie? I spełniła się nada jakoś źle, czy właśnie była jakaś dziwaczna i nieprzyjemna, a wyszło spoko?
Gdyby wiedziała dokładnie, czego dotyczyła wizja oraz jak dokładnie widziała ją April, pewnie stonowałaby trochę z pytaniami, dostrzegając powagę sytuacji... W tym jednak wypadku, czuła, że może dopytywać. Była zresztą niesamowicie ciekawa i trochę niezadowolona z tego, że nie wiedziała o tym wcześniej - najlepiej przed spełnieniem się wizji, czymkolwiek była. Pewnie miała zmienić zdanie po dowiedzeniu się, o co chodziło...