10-03-2023, 11:26 PM
Pascal zdecydowanie nie mógł opuścić okazji do socjalizowania się z innymi uczniami Hogwartu. A tym bardziej, jeśli miał mieć możliwość spróbowania Puchońskiego wina, o którym zdążył już usłyszeć nieco legend i zdecydowanie skosztowanie tegoż trunku należało do rzeczy, których chciał w życiu (czy też po prostu karierze szkolnej) doświadczyć.
W drogę do lochów wybrał się sam. Jedyna osoba, z którą ewentualnie miałby się pojawiać i tak mieszkała w lochach i nie był do końca pewien, czy Oriane wybierze się na to nielegalne spotkanie. Niestety pech chciał, że niebawem po wyjściu z Pokoju Wspólnego doświadczył nieprzyjemnego spotkania ze szkolnym poltergeistem. Niby dotychczas słyszał o jego złośliwości i powinien być na nie gotowy, ale osobiście ich nie doświadczył, więc próbował po prostu zignorować obecność Irytka. Niestety, Irytek nie zignorował jego i całe to spotkanie zakończyło się Pascalem wracającym do dormitorium, żeby wziąć szybki prysznic i się przebrać przed dalsza podróżą. Przed kolejnym wyjściem na korytarz rozejrzał się, czy nie spotka go znowu gówniana niespodzianka, a uznawszy, że droga wolna - ruszył przed siebie!
Daleko nie zaszedł, bo już piętro niżej musiał na szybko schować się za jakąś rozklekotaną zbroją żeby uniknąć spotkania ze zbliżającym się rozgadanym patrolem. I całe szczęście, że rozgadanym, to mógł usłyszeć ich zanim go zauważyli. Stracił na tym jakieś piętnaście minut, ale jak tylko przeszli obok niego i zniknęli za rogiem, ruszył możliwie cichym truchtem do schodów prowadzących w dół. Zadowolony ze swojej przebiegłości, będąc już piętro niżej, uśmiechnął się od siebie szerzej i sprężystym krokiem (choć nasłuchując) przemierzał piętro piąte. Przez myśl nawet przeszło mu, że może będzie miał szczęście i spotka wychodzącą na imprezę Sophie i resztę drogi będą mogli przebyć razem? Zdecydowanie z chęcią pojawiłby się również z nią na imprezie, niech plotarze szkolni mają pożywkę, bawiło go to zdecydowanie bardzo.
Niestety szczęście niespodziewanego spotkania nieco ugryzło go w tyłek, bo oto dostał kolejną łajnobombą i właściwie to musiał biegiem uciekać, żeby nie dostać drugą i trzecią. A kiedy zbiegł na piętro czwarte, to niemal wpadł na kolejny patrol. Zrządzeniem losu drzwi do łazienki miał tuż obok siebie, żeby móc zarazem ukryć się przed nucącym coś prefektem i wykorzystać czas ukrycia na wyczyszczenie się z efektów spotkania z Irytkiem. Całe szczęście oberwał w przedramię, więc łatwo było zaprać. W dalszą drogę ruszył po upewnieniu się, że patrol sobie poszedł. Stracił już ponad pół godziny na tej podróży w dół zamku! Teraz gratulował sobie, że wyszedł trochę przed czasem.
Kolejne piętro udało mu się przebyć bez przygód, ale zdecydowanie był czujniejszy i rozglądał się trochę może nawet paranoicznie, czy nie leci w jego kierunku kolejna śmierdząca niespodzianka. Niestety piętro drugie znowu wymagało schowania się w jakiejś ciasnej wnęce, bo usłyszał dochodzące skądś kroki i nie mógł sprecyzować z której to strony. Wpadł na pomysł, żeby może spróbować oszukać system, bo jeśli patrol przeszedł, to nie będzie się przecież zaraz wracał, prawda? Ruszył więc w tym kierunku, w którym owy patrol się udał. Ku jego zadowoleniu podążył za nauczycielem piętro niżej i udało mu się być na tyle cicho, że chyba nie odkryto jego obecności.
Może nawet ten plan podążania za patrolem byłby bardzo owocny, gdyby patrol nie spotkał innego patrolu i nie zatrzymaliby się na plotki. Niestety z miejsca, w którym się znajdował, nie miał możliwości obrania innej drogi na niższe piętro i musiał ukryć się za rogiem korytarza.
Przynajmniej było to dość ciekawe piętnaście minut, bo z rozmowy nauczycieli wywnioskował, że wśród grona pedagogicznego są dramy i romanse, podejrzenia i tajemnicze schadzki, a niektórzy profesorzy są wyjątkowo imprezowi.
W końcu jednak mógł ruszyć dalej i udało mu się zejść do lochów, gdzie niemalże czuł zapach wina. Może to przez zamyślenie nad tym, co to usłyszał, ale niefortunnie i bardzo głupio dosłownie zderzył się z nauczycielem wychodzącym z głębi lochów. Było to dość awkward spotkanie, bo nauczyciel z naręczem jedzenia (najwyraźniej zabranego z kuchni, nocne podjadanie!) i ciastkiem w ustach spojrzał na Pascala trochę zmieszany, PAscal na nauczyciela trochę spłoszony, padło krótkie "minus pięć punktów dla Gryffindoru, niech więcej cię nie zobaczę szwędającego się po ciszy nocnej", po czym nauczyciel jak i sam panicz Boleyn rozeszli się w swoje strony w dziwnej aurze "nic nie miało tu miejsca". Oczywiście Pascal udał, że wraca w górę, ale przy najbliższej okazi po prostu skręcił i wybrał nieco bardziej okrężną drogę w dół.
Kiedy w końcu dotarł na miejsce, z szerokim uśmiechem podziękował za podaną mu karteczkę i uznał, że dobrym początkiem będzie zaspokojenie pragnienia. Ponad godzinę schodził z siódmego piętra! Należała mu się mała nagroda. Ale nie parł chamsko w stronę winopoju, z gracją i elegancją powoli zmierzał do stołu, pozdrawiając znajome osoby, witając się z niektórymi na odległość i troszkę też rozglądając czy znajdzie tu siostrę.
Ilość pięter: 8
Kostki: 4, 12, 3, 9, 17, 7, 6, 1
Inne: Królewskie pochodzenie się liczy? Nie? Szkoda.
W drogę do lochów wybrał się sam. Jedyna osoba, z którą ewentualnie miałby się pojawiać i tak mieszkała w lochach i nie był do końca pewien, czy Oriane wybierze się na to nielegalne spotkanie. Niestety pech chciał, że niebawem po wyjściu z Pokoju Wspólnego doświadczył nieprzyjemnego spotkania ze szkolnym poltergeistem. Niby dotychczas słyszał o jego złośliwości i powinien być na nie gotowy, ale osobiście ich nie doświadczył, więc próbował po prostu zignorować obecność Irytka. Niestety, Irytek nie zignorował jego i całe to spotkanie zakończyło się Pascalem wracającym do dormitorium, żeby wziąć szybki prysznic i się przebrać przed dalsza podróżą. Przed kolejnym wyjściem na korytarz rozejrzał się, czy nie spotka go znowu gówniana niespodzianka, a uznawszy, że droga wolna - ruszył przed siebie!
Daleko nie zaszedł, bo już piętro niżej musiał na szybko schować się za jakąś rozklekotaną zbroją żeby uniknąć spotkania ze zbliżającym się rozgadanym patrolem. I całe szczęście, że rozgadanym, to mógł usłyszeć ich zanim go zauważyli. Stracił na tym jakieś piętnaście minut, ale jak tylko przeszli obok niego i zniknęli za rogiem, ruszył możliwie cichym truchtem do schodów prowadzących w dół. Zadowolony ze swojej przebiegłości, będąc już piętro niżej, uśmiechnął się od siebie szerzej i sprężystym krokiem (choć nasłuchując) przemierzał piętro piąte. Przez myśl nawet przeszło mu, że może będzie miał szczęście i spotka wychodzącą na imprezę Sophie i resztę drogi będą mogli przebyć razem? Zdecydowanie z chęcią pojawiłby się również z nią na imprezie, niech plotarze szkolni mają pożywkę, bawiło go to zdecydowanie bardzo.
Niestety szczęście niespodziewanego spotkania nieco ugryzło go w tyłek, bo oto dostał kolejną łajnobombą i właściwie to musiał biegiem uciekać, żeby nie dostać drugą i trzecią. A kiedy zbiegł na piętro czwarte, to niemal wpadł na kolejny patrol. Zrządzeniem losu drzwi do łazienki miał tuż obok siebie, żeby móc zarazem ukryć się przed nucącym coś prefektem i wykorzystać czas ukrycia na wyczyszczenie się z efektów spotkania z Irytkiem. Całe szczęście oberwał w przedramię, więc łatwo było zaprać. W dalszą drogę ruszył po upewnieniu się, że patrol sobie poszedł. Stracił już ponad pół godziny na tej podróży w dół zamku! Teraz gratulował sobie, że wyszedł trochę przed czasem.
Kolejne piętro udało mu się przebyć bez przygód, ale zdecydowanie był czujniejszy i rozglądał się trochę może nawet paranoicznie, czy nie leci w jego kierunku kolejna śmierdząca niespodzianka. Niestety piętro drugie znowu wymagało schowania się w jakiejś ciasnej wnęce, bo usłyszał dochodzące skądś kroki i nie mógł sprecyzować z której to strony. Wpadł na pomysł, żeby może spróbować oszukać system, bo jeśli patrol przeszedł, to nie będzie się przecież zaraz wracał, prawda? Ruszył więc w tym kierunku, w którym owy patrol się udał. Ku jego zadowoleniu podążył za nauczycielem piętro niżej i udało mu się być na tyle cicho, że chyba nie odkryto jego obecności.
Może nawet ten plan podążania za patrolem byłby bardzo owocny, gdyby patrol nie spotkał innego patrolu i nie zatrzymaliby się na plotki. Niestety z miejsca, w którym się znajdował, nie miał możliwości obrania innej drogi na niższe piętro i musiał ukryć się za rogiem korytarza.
Przynajmniej było to dość ciekawe piętnaście minut, bo z rozmowy nauczycieli wywnioskował, że wśród grona pedagogicznego są dramy i romanse, podejrzenia i tajemnicze schadzki, a niektórzy profesorzy są wyjątkowo imprezowi.
W końcu jednak mógł ruszyć dalej i udało mu się zejść do lochów, gdzie niemalże czuł zapach wina. Może to przez zamyślenie nad tym, co to usłyszał, ale niefortunnie i bardzo głupio dosłownie zderzył się z nauczycielem wychodzącym z głębi lochów. Było to dość awkward spotkanie, bo nauczyciel z naręczem jedzenia (najwyraźniej zabranego z kuchni, nocne podjadanie!) i ciastkiem w ustach spojrzał na Pascala trochę zmieszany, PAscal na nauczyciela trochę spłoszony, padło krótkie "minus pięć punktów dla Gryffindoru, niech więcej cię nie zobaczę szwędającego się po ciszy nocnej", po czym nauczyciel jak i sam panicz Boleyn rozeszli się w swoje strony w dziwnej aurze "nic nie miało tu miejsca". Oczywiście Pascal udał, że wraca w górę, ale przy najbliższej okazi po prostu skręcił i wybrał nieco bardziej okrężną drogę w dół.
Kiedy w końcu dotarł na miejsce, z szerokim uśmiechem podziękował za podaną mu karteczkę i uznał, że dobrym początkiem będzie zaspokojenie pragnienia. Ponad godzinę schodził z siódmego piętra! Należała mu się mała nagroda. Ale nie parł chamsko w stronę winopoju, z gracją i elegancją powoli zmierzał do stołu, pozdrawiając znajome osoby, witając się z niektórymi na odległość i troszkę też rozglądając czy znajdzie tu siostrę.