12-04-2023, 02:24 PM
Mimo że Dexter nie zwykł chodzić na nielegalnie organizowane imprezy, to na tę jedną wybrał się z dwóch (a właściwie trzech) powodów: wino i lokalizacja (bo nie musiał iść zbyt daleko). Tym trzecim powodem, o którym oczywiście nie powiedziałby głośno jeśli by go zapytano, była Rose. Skąd wiedział, że Blackwood się tam pojawi, powmimo swojej pozycji prefekta? Jakoś tak po prostu wiedział. Przeczuwał. A może po prostu miał nadzieję? Jakkolwiek - nie przyznałby się na głos. A może by się przyznał?
Mniejsza o to.
W związku z tym, że imprezę organizowano w lochach, Dexter nie zakładał większych problemów z dotarciem na miejsce. I w sumie jego założenia okazały się trafne, bo niedługo po tym jak wyszedł z Pokoju Wspólnego, usłyszał wyjątkowo niedyskretne rozmowy. Z przezorności - nie wiedząc czy to patrol, czy inni uczniowie zmierzający na imprezę - ukrył się w jakiejś wyjątkowo ciemnej wnęce. W sumie dzięki swojemu kolorowi skóry, chyba nawet lepiej się kamuflował, tym bardziej w lochach, gdzie oświetlenie było bardzo znikome. Jak się okazało, był to patrol. Rozgadana para prefektów minęła go bez nawet podejrzeń, że w tym ciemnym kącie ktoś mógłby się ukrywać. Odczekał jeszcze jakiś czas, tak dla pewności, aż głosy całkiem ucichły i dopiero ruszył dalej.
Już przy wejściu do obszernej piwnicy został powitany przez entuzjastycznych organizatorów wciskających mu w dłoń karteczkę, na którą zerknął jedynie przelotnie, zanim rozejrzał się po pomieszczeniu kontrolnie. Nad tym całym bingo będzie myślał później, aczkolwiek nie sądził, żeby miało go zainteresować na tyle, żeby się w nie bawić. Co prawda nie przeczytał jeszcze zasad, a jedynie po spojrzeniu na papierek zauważył duży napis BINGO, ale mimo wszystko... no, nie po to tu przyszedł, raczej.
Skierował się w stronę stołu z obiecanym puchońskim winem. Mniej więcej w połowie drogi, pomiędzy innymi stojącymi przy stole osobami, zauważył znajomą (ostatnio aż za bardzo) sylwetkę. Uśmiechnął się sam do siebie pod nosem, tak nie do końca mogąc kontrolować własną reakcję na widok Rose, po czym podszedł bliżej i stanął obok niej, niby nigdy nic, ale oceniająco spoglądając na stół.
- Plastikowe kubki do wina, to profanacja. - Nie patrzył bezpośrednio na nią, ale zdecydowanie mówił do niej, a lekki uśmiech nie schodził mu z ust.
Ilość pięter: 1
Kostki: 8
Inne: -
Mniejsza o to.
W związku z tym, że imprezę organizowano w lochach, Dexter nie zakładał większych problemów z dotarciem na miejsce. I w sumie jego założenia okazały się trafne, bo niedługo po tym jak wyszedł z Pokoju Wspólnego, usłyszał wyjątkowo niedyskretne rozmowy. Z przezorności - nie wiedząc czy to patrol, czy inni uczniowie zmierzający na imprezę - ukrył się w jakiejś wyjątkowo ciemnej wnęce. W sumie dzięki swojemu kolorowi skóry, chyba nawet lepiej się kamuflował, tym bardziej w lochach, gdzie oświetlenie było bardzo znikome. Jak się okazało, był to patrol. Rozgadana para prefektów minęła go bez nawet podejrzeń, że w tym ciemnym kącie ktoś mógłby się ukrywać. Odczekał jeszcze jakiś czas, tak dla pewności, aż głosy całkiem ucichły i dopiero ruszył dalej.
Już przy wejściu do obszernej piwnicy został powitany przez entuzjastycznych organizatorów wciskających mu w dłoń karteczkę, na którą zerknął jedynie przelotnie, zanim rozejrzał się po pomieszczeniu kontrolnie. Nad tym całym bingo będzie myślał później, aczkolwiek nie sądził, żeby miało go zainteresować na tyle, żeby się w nie bawić. Co prawda nie przeczytał jeszcze zasad, a jedynie po spojrzeniu na papierek zauważył duży napis BINGO, ale mimo wszystko... no, nie po to tu przyszedł, raczej.
Skierował się w stronę stołu z obiecanym puchońskim winem. Mniej więcej w połowie drogi, pomiędzy innymi stojącymi przy stole osobami, zauważył znajomą (ostatnio aż za bardzo) sylwetkę. Uśmiechnął się sam do siebie pod nosem, tak nie do końca mogąc kontrolować własną reakcję na widok Rose, po czym podszedł bliżej i stanął obok niej, niby nigdy nic, ale oceniająco spoglądając na stół.
- Plastikowe kubki do wina, to profanacja. - Nie patrzył bezpośrednio na nią, ale zdecydowanie mówił do niej, a lekki uśmiech nie schodził mu z ust.