13-04-2023, 01:32 AM
Prychnął, nie chcąc wychodzić na zazdrosnego... Nawet jeśli trochę był.
- Albo może żeby ustalić, że to jacyś idioci, którzy gówno wiedzą? - rzucił pozornie bez większych emocji... Jakby sama treść jego wypowiedzi ich nie zdradzała.
Philip oczywiście nie odważyłby się wkroczyć teraz do żadnej z tych dziwnych zamkowych sal... Nie do tej pełnej kwiatów, ani lampionów, ani poduch - nic takiego. Właściwie intencjonalnie wybrał coś nad wyraz neutralnego, wręcz nudnego. I rzadko uczęszczanego, żeby przypadkiem faktycznie nikt im nie przeszkadzał. Dlatego trafili tutaj. Do niewielkiej, nudnej, nieco zakurzonej sali. Tak było najlepiej. Alternatywą mógłby być schowek na miotły, ale chyba dużo mniejsza przestrzeń również działałaby na kreatywność Aarona.
Udał że nie słyszał wzmianki o braku romantyczności. Z kolei chwilę później, tekst o reanimacji doczekał się jedynie uniesionego środkowego palca w odpowiedzi. Właściwie nie wiedział, czemu to zrobił. Chciał żeby coś między nimi wyszło. Chciał, żeby było milej... Wiele chciał, ale miał też dużo więcej obaw i pewne reakcje wychodziły automatycznie.
Szybko opuścił rękę i zajął się sprawami ważniejszymi, podpierając się rękoma po bokach i ściskając dłońmi krawędź ławki.
- Wiesz o co mi chodzi! - odkrzyknął mu na wpół błagalnie, co było już pewną nowością, choć irytacja był w nim równie wyraźna.
Naprawdę nie chciał mu tego tłumaczyć. Skrzywił się lekko, patrząc w stronę okna bez większego powodu - tylko dlatego, by przez chwilę nie patrzeć na Aarona.
Westchnął cicho, marszcząc brwi i ponownie patrząc ku Ślizgonowi, mimo wszystko tak, jakby skupienie na nim wzroku sprawiało mu niesamowitą trudność. Właściwie bardziej błądził wzrokiem po jego sylwetce, niż patrzył wprost na niego.
- Co... Znaczy, jak... - przerwał mówienie, żeby przewrócić oczami na własną niezdolność do wysłowienia się. - W sensie, na czym stoimy?
Zamachał nerwowo nogami, jednak szybko jeszcze wtrącił się, nim Aaron mógłby odpowiedzieć.
- Znaczy-... Kurwa, nie dosłownie! Ale wiesz o tym. Po prostu, nie wiem, raz nie bądź chujem, co? Raz.
Z pewnością nie tak planował sobie wcześniej tę rozmowę w myślach. Mógł być jedynie dumny, że w ogóle do niej doszło.
- Albo może żeby ustalić, że to jacyś idioci, którzy gówno wiedzą? - rzucił pozornie bez większych emocji... Jakby sama treść jego wypowiedzi ich nie zdradzała.
Philip oczywiście nie odważyłby się wkroczyć teraz do żadnej z tych dziwnych zamkowych sal... Nie do tej pełnej kwiatów, ani lampionów, ani poduch - nic takiego. Właściwie intencjonalnie wybrał coś nad wyraz neutralnego, wręcz nudnego. I rzadko uczęszczanego, żeby przypadkiem faktycznie nikt im nie przeszkadzał. Dlatego trafili tutaj. Do niewielkiej, nudnej, nieco zakurzonej sali. Tak było najlepiej. Alternatywą mógłby być schowek na miotły, ale chyba dużo mniejsza przestrzeń również działałaby na kreatywność Aarona.
Udał że nie słyszał wzmianki o braku romantyczności. Z kolei chwilę później, tekst o reanimacji doczekał się jedynie uniesionego środkowego palca w odpowiedzi. Właściwie nie wiedział, czemu to zrobił. Chciał żeby coś między nimi wyszło. Chciał, żeby było milej... Wiele chciał, ale miał też dużo więcej obaw i pewne reakcje wychodziły automatycznie.
Szybko opuścił rękę i zajął się sprawami ważniejszymi, podpierając się rękoma po bokach i ściskając dłońmi krawędź ławki.
- Wiesz o co mi chodzi! - odkrzyknął mu na wpół błagalnie, co było już pewną nowością, choć irytacja był w nim równie wyraźna.
Naprawdę nie chciał mu tego tłumaczyć. Skrzywił się lekko, patrząc w stronę okna bez większego powodu - tylko dlatego, by przez chwilę nie patrzeć na Aarona.
Westchnął cicho, marszcząc brwi i ponownie patrząc ku Ślizgonowi, mimo wszystko tak, jakby skupienie na nim wzroku sprawiało mu niesamowitą trudność. Właściwie bardziej błądził wzrokiem po jego sylwetce, niż patrzył wprost na niego.
- Co... Znaczy, jak... - przerwał mówienie, żeby przewrócić oczami na własną niezdolność do wysłowienia się. - W sensie, na czym stoimy?
Zamachał nerwowo nogami, jednak szybko jeszcze wtrącił się, nim Aaron mógłby odpowiedzieć.
- Znaczy-... Kurwa, nie dosłownie! Ale wiesz o tym. Po prostu, nie wiem, raz nie bądź chujem, co? Raz.
Z pewnością nie tak planował sobie wcześniej tę rozmowę w myślach. Mógł być jedynie dumny, że w ogóle do niej doszło.