14-04-2023, 12:05 AM
-Gdybym cię nie znał to uznałbym, że jesteś zazdrosny, Leighton. Dość schlebiające, nie powiem. Muszę cię jednak rozczarować - nie znam nazwisk. Ostatecznie tamte osoby nic dla mnie nie znaczyły - odpowiedział, patrząc na chłopaka. Do twarzy było mu z zazdrością, której wcale nie chciał okazywać. Mile łechtało ego Aarona, które sięgało znacznie ponad miarę. Przez myśl przemknęło mu, by sprzedać mu jakieś nazwisko i obserwować, co takiego postanowi zrobić prefekt swojej potencjalnej ofierze. Był pewien, że niebywale dobrze by się przy tym bawił, utwierdzając się w przekonaniu, że młodszy chłopak potrafi pokazać pazury i zawalczyć, jeśli tylko trzeba.
Lekko się uśmiechnął widząc gest drugiego Ślizgona. Urocze. Słowne oraz manualne zaczepki były podstawą ich relacji, o której zapewne Moon nie myślał z taką intensywnością, z jaką myślał młodszy rozmówca. On wyszedł z założenia, że ta relacja już istniała, chociaż daleko było jej do zdrowej. Problem polegał niemniej na tym, że z Moonem nie można było liczyć na standardowe, pełne ckliwości związki, ponieważ on sam o związkach wiedział niewiele.
-Pamiętaj Philip, że nie siedzę ci w umyśle. Wyrażaj się bardziej precyzyjnie, a nie funduj mi ogólnikowe stwierdzenia, które mogą odnosić się niemal do wszystkiego - odpowiedział, tym razem dziwnie poważnie. Nawet on potrafił. Koniec końców prefekt ściągnął ich tutaj w jakimś konkretnym celu i z pewnością nie chodziło o zagwozdki.
Stał, nie poruszając się. Zachowywał dystans, chociaż korciło go, by znacznie go zmniejszyć. Obawiał się jednak, że gdyby tylko do tego doszło, serce Leightona by eksplodowało ze stresu i innych emocji, którymi aż emanował.
Po chwili odepchnął się lekko od framugi, podchodząc do chłopaka. Stanął naprzeciwko niego, łamiąc wszelkie nieme zasady.
-A opłaci mi się, gdy przestanę nim być? Nie to ci się we mnie najbardziej podoba? To, że właśnie nim jestem? - spytał cicho, uważnie lustrując jego twarz. - Powiedziałem ci, żebyś wyrażał się wprost - dodał, ujmując jego podbródek, by mieć pewność, że będzie patrzył na niego. - Co tak usilnie próbujesz mi przekazać, Philip?
Lekko się uśmiechnął widząc gest drugiego Ślizgona. Urocze. Słowne oraz manualne zaczepki były podstawą ich relacji, o której zapewne Moon nie myślał z taką intensywnością, z jaką myślał młodszy rozmówca. On wyszedł z założenia, że ta relacja już istniała, chociaż daleko było jej do zdrowej. Problem polegał niemniej na tym, że z Moonem nie można było liczyć na standardowe, pełne ckliwości związki, ponieważ on sam o związkach wiedział niewiele.
-Pamiętaj Philip, że nie siedzę ci w umyśle. Wyrażaj się bardziej precyzyjnie, a nie funduj mi ogólnikowe stwierdzenia, które mogą odnosić się niemal do wszystkiego - odpowiedział, tym razem dziwnie poważnie. Nawet on potrafił. Koniec końców prefekt ściągnął ich tutaj w jakimś konkretnym celu i z pewnością nie chodziło o zagwozdki.
Stał, nie poruszając się. Zachowywał dystans, chociaż korciło go, by znacznie go zmniejszyć. Obawiał się jednak, że gdyby tylko do tego doszło, serce Leightona by eksplodowało ze stresu i innych emocji, którymi aż emanował.
Po chwili odepchnął się lekko od framugi, podchodząc do chłopaka. Stanął naprzeciwko niego, łamiąc wszelkie nieme zasady.
-A opłaci mi się, gdy przestanę nim być? Nie to ci się we mnie najbardziej podoba? To, że właśnie nim jestem? - spytał cicho, uważnie lustrując jego twarz. - Powiedziałem ci, żebyś wyrażał się wprost - dodał, ujmując jego podbródek, by mieć pewność, że będzie patrzył na niego. - Co tak usilnie próbujesz mi przekazać, Philip?