14-04-2023, 09:56 PM
Z reguły Ian chodził stadnie. Z bratem, z kumplami, z kimkolwiek w sumie. Przede wszystkim dlatego, że był ekstrawertykiem i po prostu kochał otaczać się ludźmi, miał ogrom niespożytkowanej energii i za dużo potwornych pomysłów. Poza tym jakoś tak wychodziło, a jak sam zostawał to zaraz się nudził i szukał aż za bardzo co porobić. I tak właśnie było teraz. Czemu akurat na błonia wyszeł? A tak jakoś, bez powodu, miał ochotę. W domu często łaził po mieście, szlajał się z Philipem albo sam, albo z kolegami, i szukał guza.
Teraz szukał sam nie wiedział czego, ale sobie dreptał drogą, z rękami w kieszeniach, wyluzowany. Najpewniej urodzi się z tego jakiś szalony pomysł uprzykszenia komuś życia niegroźnym prankiem, jak balon z wodą spuszczony na głowę, albo szampon w fontannie na dziedzińcu - nadal kochał ten pomysł, dużo piany go ekscytowało jak dziecko. I myśląc tak o wszystkim, co mogłoby być dobrego w tej szkole, a co nijak nie jest nauką, nucił sobie coś nawet pod nosem cicho, wodząc wzrokiem po Błoniach i może też błędnie - nie patrząc w górę.