14-04-2023, 10:05 PM
Nie od dzisiaj było wiadomo, że Maxwell był prawdziwym magnesem na kłopoty. Może kiedy się urodził to wszczepiono mu jakiś metal, ewentualnie ojciec go nafaszerował magnetycznymi substancjami, które zagnieździły się w jego kościach. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nie robiąc nic człowiek pakował się w tarapaty, nie mówiąc o wpadkach, których doświadczał? Przecież niemal niemożliwym było, by idąc spokojnie po płaskim terenia wpaść do głębokiej dziury, łamiąc sobie nogą. A i to miał na swoim koncie McKay.
Dzisiaj nie było lepiej. Pewna grupa Ślizgonów postanowiła zrobić mu kawał kradnąc torbę, w której miał niemal wszystko. Poza pieniędzmi, a co za tym szło, nie było go stać na nic nowego. Musiał walczyć, co skończyło się lekkim poturbowaniem i zdobyciem informacji, że jego własność znajduje się teraz na błoniach na jakimś cholernym drzewie. Ekstra, tego było mu trzeba. Na domiar złego w torbie była różdżką, więc nie było mowy, aby chłopak mógł użyć magii.
Całe życie szmatą w pysk.
Udał się na błonia, poobijany, co nowością nie było. Zlokalizował drzewo, zlokalizował torbę. Szkoda, że w pobliżu nie było drabiny.
Niewiele myśląc zaczął się wspinać, nie patrząc w dół. Miał cholerny lęk wysokości!
Jak szybko wszedł, tak szybko spał źle obliczając własne możliwości i wytrzymałość gałęzi. A było tak blisko.
Upadł pod nogi kogoś, w kim szybko rozpoznał Iana. Ostatnio często lądował u jego stóp, niczym jakiś niewolnik. Czy inny średniowieczny paź.
-Czemu zawsze ty? - rzucił z zażenowaniem, krzywiąc się przy tym. Kolejne siniaki do kolekcji.
Dzisiaj nie było lepiej. Pewna grupa Ślizgonów postanowiła zrobić mu kawał kradnąc torbę, w której miał niemal wszystko. Poza pieniędzmi, a co za tym szło, nie było go stać na nic nowego. Musiał walczyć, co skończyło się lekkim poturbowaniem i zdobyciem informacji, że jego własność znajduje się teraz na błoniach na jakimś cholernym drzewie. Ekstra, tego było mu trzeba. Na domiar złego w torbie była różdżką, więc nie było mowy, aby chłopak mógł użyć magii.
Całe życie szmatą w pysk.
Udał się na błonia, poobijany, co nowością nie było. Zlokalizował drzewo, zlokalizował torbę. Szkoda, że w pobliżu nie było drabiny.
Niewiele myśląc zaczął się wspinać, nie patrząc w dół. Miał cholerny lęk wysokości!
Jak szybko wszedł, tak szybko spał źle obliczając własne możliwości i wytrzymałość gałęzi. A było tak blisko.
Upadł pod nogi kogoś, w kim szybko rozpoznał Iana. Ostatnio często lądował u jego stóp, niczym jakiś niewolnik. Czy inny średniowieczny paź.
-Czemu zawsze ty? - rzucił z zażenowaniem, krzywiąc się przy tym. Kolejne siniaki do kolekcji.