14-04-2023, 11:55 PM
-No to czasem bądź trochę mniej sobą, co? No nie wiem, taki bardziej Ślizgoński czy coś? Chociaż nie, może lepiej nie - westchnął. Sam już nie wiedział, co mówił. Z jednej strony peszyła go towarzystwo chłopaka, a z drugiej chciał pokazać, że wcale tak nie było. Ostatecznie sympatia, którą go darzył była zła. Tak go uczono i nie mógł się wyzbyć przeczucia, że na tej podstawie inni będą go oceniać. Nie do końca jednak wiedział, czy był na to przygotowany. I tak niepotrzebnie inni zwracali na niego uwagę, co tylko potęgowało jego i tak skomplikowane życie.
Odwrócił wzrok, cicho prychając. Na tak intensywne spojrzenie też nie był przygotowany, a aktualnie Ian wpatrywał się w niego tak, jakby miał coś na twarz. Może miał? Ostatecznie właśnie spieprzył się z pewnej wysokości. Może nie na twarz, ale pomiędzy gałęziami leciał. Może zgarnął jakieś ptasie kupsko po drodze, bo to przecież dom tych piórolotów.
-Oczywiście, że tak. Każdej ławce w szkole, kilku ścianom i odrobinie schodów. A i zapomniałbym o drzewach, teraz te też mam w kolekcji - odpowiedział, przyznając się do tego, że nie miał szczęścia w poruszaniu się w szkolnych murach. Tam wszystko stanowiło potencjalne niebezpieczeństwo. Najbardziej uczniowie, ale haj, był Gryfonem, przecież się nie przyzna, że z odwagą miał tyle wspólnego co ogórek kiszony z deserem.
Wciągnął głośno powietrze, kiedy przycisnął mu koszulkę do zadrapania. Czuł się wyjątkowo niepewnie i dziwnie zarazem. Fakt, że siedział na trawie, pozbawiony górnego odzienia sprawiał, że nawet myśleć nie był w stanie.
-To trochę dziwne, wiesz… w sensie… to - wskazał dłonią na koszulkę. Ciekawe czy jego klatka piersiowa poruszała się tak szybko, jak szybko biło serce. - Nie trzeba, zagoi się. Chyba się nie wykrwawię, nie?
Odwrócił wzrok, cicho prychając. Na tak intensywne spojrzenie też nie był przygotowany, a aktualnie Ian wpatrywał się w niego tak, jakby miał coś na twarz. Może miał? Ostatecznie właśnie spieprzył się z pewnej wysokości. Może nie na twarz, ale pomiędzy gałęziami leciał. Może zgarnął jakieś ptasie kupsko po drodze, bo to przecież dom tych piórolotów.
-Oczywiście, że tak. Każdej ławce w szkole, kilku ścianom i odrobinie schodów. A i zapomniałbym o drzewach, teraz te też mam w kolekcji - odpowiedział, przyznając się do tego, że nie miał szczęścia w poruszaniu się w szkolnych murach. Tam wszystko stanowiło potencjalne niebezpieczeństwo. Najbardziej uczniowie, ale haj, był Gryfonem, przecież się nie przyzna, że z odwagą miał tyle wspólnego co ogórek kiszony z deserem.
Wciągnął głośno powietrze, kiedy przycisnął mu koszulkę do zadrapania. Czuł się wyjątkowo niepewnie i dziwnie zarazem. Fakt, że siedział na trawie, pozbawiony górnego odzienia sprawiał, że nawet myśleć nie był w stanie.
-To trochę dziwne, wiesz… w sensie… to - wskazał dłonią na koszulkę. Ciekawe czy jego klatka piersiowa poruszała się tak szybko, jak szybko biło serce. - Nie trzeba, zagoi się. Chyba się nie wykrwawię, nie?