16-04-2023, 12:55 AM
Zdecydowanie dla April imprezy nie należały do ulubionych form spędzania wolnego czasu. I to z wielu różnych powodów! W tym roku już i tak na dwóch nielegalnych spędach uczniowskich się pojawiła, ale to za sprawą Heather, która ją namówiła na towarzyszenie jej. Tym razem, choć nawet dostała zaproszenie na ten zorganizowany przez Puchonów event, naprawdę nie chciała iść. Po ostatniej imprezie i tak wciąż była sobą zażenowana i Vates nie pozwalał jej oczywiście o tym zapomnieć, więc tym bardziej postarała się o to, żeby nikt nie miał nawet okazji zapytać ją czy wie o tym co dzisiaj ma się w lochach dziać.
Dla własnego bezpieczeństwa i żeby uciszyć ten wyjątkowo dzisiaj rytujący głos Vatesa, od razu po kolacji zaszyła się w najbardziej oddalonym, zapomnianym i nieuczęszczanym kącie biblioteki, postawiła wokoło mur z książek i skupiła się na nauce. To ją zdecydowanie uspokajało, mogła cieszyć się ciszą i nie musiała martwić się, że zaraz ktoś spróbuje ją przekonywać do imprezy. Jej asertywność była tak minusowa, że pewnie zgodziłaby się, bo głupio byłoby jej odmówić.
W trakcie nauki całkowicie straciła poczucie czasu, a tak dobrze się ukryła, że nikt jej nie wygonił na czas oficjalnego zamknięcia. Kiedy ocknęła się z naukowego transu i zorientowała, że została sama, trochę przestraszyła się, że musi być bardzo późno i prawdopodobnie powrót do Pokoju Wspólnego będzie bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Ale nie miała wyjścia, musiała wrócić! Wrzuciła więc do torby dwie z książek, które wcześniej wypożyczyła, resztę odłożyła na wózek z książkami czekającymi na odłożenie na ich miejsce, po czym cichaczem i rozglądając się na boki opuściła bibliotekę i zaczęła ostrożną wspinaczkę w kierunku wieży Krukonów.
Chociaż udało jej się przemknąć cicho i bez problemów do trzeciego piętra, to tam właśnie napotkała na przeszkodę. Najpierw zauważyła po prostu sylwetkę w ciemności i serce podskoczyło jej do gardła, że oto została przyłapana na nielegalnym pałętaniu się po szkole po ciszy nocnej. Nawet zwolniła kroku, ale nie chowała się, chyba prędzej by nogi połamała niż udałoby jej się gdzieś teraz szybko skryć, chyba musiała zaakceptować swój los. Po paru kolejnych metrach rozpoznała jednak sylwetkę tego Gryfona. Chyba powoli przyzwyczajała się do jego zaczepek i niezrozumiałego dla niej zainteresowania, ale mimo wszystko nadal wywoływał u niej rumieńce onieśmielenia. Tym bardziej w takich chwilach jak ta teraz, kiedy wyglądał jakby zamierzał ją przytulić. Aż spięła się odrobinę, nie wiedząc co z tym zrobić, bo... no, nie miała nic przeciwko niemu, nawet w sumie polubiła jego towarzystwo, Will był miły i nawet ją rozbawiał (poza momentami, kiedy ją onieśmielał), ale ogólnie nie wiedziała co robić w chwilach kiedy ktoś (no dobra, tylko te ktosie co są chłopakami) tak bezproblemowo inicjował jakikolwiek kontakt fizyczny. No i Vates od razu też zaczynał sobie używać, bardzo otwarcie przypominając April, że to ten sam Will, którego po pijaku pocałowała i tego nie pamiętała.
Jak już Gryfon złapał ją w całkiem stabilnym objęciu i zakręcił nimi przez korytarz, myślała że serce wyskoczy jej z piersi. Nie spodziewała się! Złapała się go trochę kurczowo, ale o dziwo nie potknęła się nawet o własne stopy. Za to kiedy on się zatrzymał, zrobiła jeszcze trochę niezdarne pół kroku tak jakby dalej w piruecie, tym samym lądując obok Williama, obejmowana ego ramieniem i prowadzona w kierunku schodów, po których przed chwilą się wspinała.
- Ja też nie spodziewałam się siebie tutaj o tej porze. - Głos odrobinkę jej drżał pod wpływem zaskoczenia tymi tańcami co to właśnie miały tu miejsce. Całe szczęście szybko odnalazła stabilność na własnych nogach i nie musiała wieszać się na koledze niczym panna w opałach.
Och, przyznaj, że przecież chciałabyś teraz być panną w opałach w jego objęciach.
Zerknęła zmieszana w bok, gdzie Vates szedł sobie sprężystym krokiem i uśmiechał się wyjątkowo złośliwie. Nie odpowiedziała mu, choć miała to na końcu języka, natomiast spojrzała na Willa trochę onieśmielona (jak zwykle) tą jego pewnością siebie.
- Bo nie idę na imprezę... - Wskazała nawet kciukiem jakby za siebie, że przecież jej kierunek był inny, szła w drugą stronę jeszcze dwie minuty temu. A teraz już schodzili schodami w kierunku drugiego piętra. I szła z nim potulnie, prowadzona przez to objęcie w talii, czując jak jej się robi ciepło i jak aż nazbyt świadomie wie gdzie spoczywa każdy palec i część ramienia Gryfona. I jednocześnie było to przyjemne i stresujące, a oceniające spojrzenie Vatesa ani trochę nie pomagało. Co gorsza, czuła się jakby zamiast żołądka miała jakąś rosnącą kulę gorąca.
Ilość pięter: Będą 3
Kostki: 9, 5, 18
Inne: Zgarnięta przez Willa na trzecim piętrze, na jego 20 przelatują trzecie i drugie piętro, więc rzuty April obowiązują na pierwsze piętro, parter i lochy
Dla własnego bezpieczeństwa i żeby uciszyć ten wyjątkowo dzisiaj rytujący głos Vatesa, od razu po kolacji zaszyła się w najbardziej oddalonym, zapomnianym i nieuczęszczanym kącie biblioteki, postawiła wokoło mur z książek i skupiła się na nauce. To ją zdecydowanie uspokajało, mogła cieszyć się ciszą i nie musiała martwić się, że zaraz ktoś spróbuje ją przekonywać do imprezy. Jej asertywność była tak minusowa, że pewnie zgodziłaby się, bo głupio byłoby jej odmówić.
W trakcie nauki całkowicie straciła poczucie czasu, a tak dobrze się ukryła, że nikt jej nie wygonił na czas oficjalnego zamknięcia. Kiedy ocknęła się z naukowego transu i zorientowała, że została sama, trochę przestraszyła się, że musi być bardzo późno i prawdopodobnie powrót do Pokoju Wspólnego będzie bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Ale nie miała wyjścia, musiała wrócić! Wrzuciła więc do torby dwie z książek, które wcześniej wypożyczyła, resztę odłożyła na wózek z książkami czekającymi na odłożenie na ich miejsce, po czym cichaczem i rozglądając się na boki opuściła bibliotekę i zaczęła ostrożną wspinaczkę w kierunku wieży Krukonów.
Chociaż udało jej się przemknąć cicho i bez problemów do trzeciego piętra, to tam właśnie napotkała na przeszkodę. Najpierw zauważyła po prostu sylwetkę w ciemności i serce podskoczyło jej do gardła, że oto została przyłapana na nielegalnym pałętaniu się po szkole po ciszy nocnej. Nawet zwolniła kroku, ale nie chowała się, chyba prędzej by nogi połamała niż udałoby jej się gdzieś teraz szybko skryć, chyba musiała zaakceptować swój los. Po paru kolejnych metrach rozpoznała jednak sylwetkę tego Gryfona. Chyba powoli przyzwyczajała się do jego zaczepek i niezrozumiałego dla niej zainteresowania, ale mimo wszystko nadal wywoływał u niej rumieńce onieśmielenia. Tym bardziej w takich chwilach jak ta teraz, kiedy wyglądał jakby zamierzał ją przytulić. Aż spięła się odrobinę, nie wiedząc co z tym zrobić, bo... no, nie miała nic przeciwko niemu, nawet w sumie polubiła jego towarzystwo, Will był miły i nawet ją rozbawiał (poza momentami, kiedy ją onieśmielał), ale ogólnie nie wiedziała co robić w chwilach kiedy ktoś (no dobra, tylko te ktosie co są chłopakami) tak bezproblemowo inicjował jakikolwiek kontakt fizyczny. No i Vates od razu też zaczynał sobie używać, bardzo otwarcie przypominając April, że to ten sam Will, którego po pijaku pocałowała i tego nie pamiętała.
Jak już Gryfon złapał ją w całkiem stabilnym objęciu i zakręcił nimi przez korytarz, myślała że serce wyskoczy jej z piersi. Nie spodziewała się! Złapała się go trochę kurczowo, ale o dziwo nie potknęła się nawet o własne stopy. Za to kiedy on się zatrzymał, zrobiła jeszcze trochę niezdarne pół kroku tak jakby dalej w piruecie, tym samym lądując obok Williama, obejmowana ego ramieniem i prowadzona w kierunku schodów, po których przed chwilą się wspinała.
- Ja też nie spodziewałam się siebie tutaj o tej porze. - Głos odrobinkę jej drżał pod wpływem zaskoczenia tymi tańcami co to właśnie miały tu miejsce. Całe szczęście szybko odnalazła stabilność na własnych nogach i nie musiała wieszać się na koledze niczym panna w opałach.
Och, przyznaj, że przecież chciałabyś teraz być panną w opałach w jego objęciach.
Zerknęła zmieszana w bok, gdzie Vates szedł sobie sprężystym krokiem i uśmiechał się wyjątkowo złośliwie. Nie odpowiedziała mu, choć miała to na końcu języka, natomiast spojrzała na Willa trochę onieśmielona (jak zwykle) tą jego pewnością siebie.
- Bo nie idę na imprezę... - Wskazała nawet kciukiem jakby za siebie, że przecież jej kierunek był inny, szła w drugą stronę jeszcze dwie minuty temu. A teraz już schodzili schodami w kierunku drugiego piętra. I szła z nim potulnie, prowadzona przez to objęcie w talii, czując jak jej się robi ciepło i jak aż nazbyt świadomie wie gdzie spoczywa każdy palec i część ramienia Gryfona. I jednocześnie było to przyjemne i stresujące, a oceniające spojrzenie Vatesa ani trochę nie pomagało. Co gorsza, czuła się jakby zamiast żołądka miała jakąś rosnącą kulę gorąca.