19-04-2023, 06:49 PM
W czasie gdy ta trójka sobie wesoło rozmawiała i dogryzała sobie nawzajem, widać w tej pasywno-agresywnej rozmowie jednak mając też jakąś przyjemność, Tim aż się gotował w środku. Naprawdę starał się opanować, bo nie będzie odwalał, i też głupio tak na zajęciach. A jednak dobrze, że nie trzymał akurat jakiegoś ołówka do pisania, bo były to zajęcia praktyczne, bo pewnie już pisadło byłoby złamane na pół...
Patrzył jak Jay idzie rzucić zaklęcie jakby co najmniej życzył mu wybicia zębów po drodze. Nie tak na serio! Po prostu tak to jest kiedy jest się złym, emocje ponoszą. Następnie przeniósł wzrok na Rose, ale odpuścił sobie komentarz, bo i tak przecież nic to nie da. Poza tym, dużym hamulcem była świadomość, że Jayson nie da sobie wejść na głowę, a zależało mu cholernie na ich relacji, chciał go po swojej stronie.
Zaraz przyszła więc jego kolej i poszedł by rzucić zaklęcie, jakiego od niego wymagano. Znaczy, taki był zamysł, choć musiał powstrzymać odruch przypadkowego pyrgnięcia pewnej Gryfonki po drodze, bo przecież wypadki się zdarzają. I może gdyby skupił się na zajęciach zamiast wizjach zemsty za wpierdalanie się w jego przyjaźń, to by rzucił zaklęcie i wrócił na miejsce z godnością. Zamiast tego jednak spróbował i...
- Protego.
Absolutnie zupełnie nic się nie wydarzyło. Zmarszczył brwi, spoglądając na różdżkę, po czym zerkając na Jaysona, który jak i reszta klasy, patrzył na niego. Świetnie. Odchrząknął, cofając niepewnie rękę i pospiesznie wracając na swoje miejsce. Trochę umarł w środku. Generalnie źle znosił porażki, a to absolutne nieporozumienie sprzed chwili jakoś tak podwójnie ubodło. Miał ochotę zniknąć... Nawet nie patrzył na Jaya w tym momencie, za to Lavi obok znalazł się w złym momencie i miejscu, niestety.
- Musisz tak głośno oddychać? - syknął na niego cicho, agresywnie, trochę w zasadzie się na nim wyładowując. - Przylazł i sapie... - Dodał to już bardziej do siebie, ze złością nieco opadając w krześle i ze splecionymi ramionami wgapiając się w kolejno dalej wychodzących uczniów. Nie żeby to on właśnie tu nie sapał niepotrzebnie...
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 1
K10: 2 + 1 = 3
Suma: 3+1=4..... Ktoś tu zginie
Patrzył jak Jay idzie rzucić zaklęcie jakby co najmniej życzył mu wybicia zębów po drodze. Nie tak na serio! Po prostu tak to jest kiedy jest się złym, emocje ponoszą. Następnie przeniósł wzrok na Rose, ale odpuścił sobie komentarz, bo i tak przecież nic to nie da. Poza tym, dużym hamulcem była świadomość, że Jayson nie da sobie wejść na głowę, a zależało mu cholernie na ich relacji, chciał go po swojej stronie.
Zaraz przyszła więc jego kolej i poszedł by rzucić zaklęcie, jakiego od niego wymagano. Znaczy, taki był zamysł, choć musiał powstrzymać odruch przypadkowego pyrgnięcia pewnej Gryfonki po drodze, bo przecież wypadki się zdarzają. I może gdyby skupił się na zajęciach zamiast wizjach zemsty za wpierdalanie się w jego przyjaźń, to by rzucił zaklęcie i wrócił na miejsce z godnością. Zamiast tego jednak spróbował i...
- Protego.
Absolutnie zupełnie nic się nie wydarzyło. Zmarszczył brwi, spoglądając na różdżkę, po czym zerkając na Jaysona, który jak i reszta klasy, patrzył na niego. Świetnie. Odchrząknął, cofając niepewnie rękę i pospiesznie wracając na swoje miejsce. Trochę umarł w środku. Generalnie źle znosił porażki, a to absolutne nieporozumienie sprzed chwili jakoś tak podwójnie ubodło. Miał ochotę zniknąć... Nawet nie patrzył na Jaya w tym momencie, za to Lavi obok znalazł się w złym momencie i miejscu, niestety.
- Musisz tak głośno oddychać? - syknął na niego cicho, agresywnie, trochę w zasadzie się na nim wyładowując. - Przylazł i sapie... - Dodał to już bardziej do siebie, ze złością nieco opadając w krześle i ze splecionymi ramionami wgapiając się w kolejno dalej wychodzących uczniów. Nie żeby to on właśnie tu nie sapał niepotrzebnie...