19-04-2023, 08:32 PM
April to w ogóle nie wiedziała czemu William sam z siebie do niej zagaduje. Albo flirtuje, to to już w ogóle była dla niej zagadka stulecia i nijak nie była w stanie jej rozwiązać, a wszelkie sugestie, że mógłby to robić inaczej niż dla zabawy spotykały się z jej wewnętrznym całkowitym zaparciem się przyjęcia tego jako komplement. Oczywiście do tego wszystkiego dokładał Vates, który miał swoje zupełnie niekorzystne dla niej teorie i nie powstrzymywał się przed dzielenia się z nią każdą z nich. Tak, samoocena April była ujemna. Alkohol zdawał się dodawać jej pewności siebie na chwilę, ale następnego dnia zżerało ją sumienie, więc raczej nie zamierzała nagle stać się regularnym konsumentem.
Chociaż dzisiaj chyba sama z siebie się złamie, bo zażenowanie paliło nie tylko w policzki, ale i żołądek.
Nie bardzo zrozumiała, czy stwierdzenie Willa dotyczyło tego, że tym razem to ona jego upije, czy że tym razem to ona się nie upije. Ani jednego ani drugiego (chociaż drugie stawało się coraz bardziej realne) nie chciała wprowadzać w życie.
A w tej chwili chciała zapaść się pod ziemię. Nie widziała reakcji Williama, ale stała bardzo blisko, chyba trochę wyczuła w jakiś sposób to rozbawienie i tylko zestresowała się, że dodatkowo się ośmieszyła. I niby z jednej strony poczuła się troszkę lepiej z tym pytaniem i komentarzem Gryfona, ale z drugiej wciąż czuła ogromne zawstydzenie. Zerknęła w stronę Vatesa (tego gnojka to widziała nawet w ciemności, co to za sprawiedliwość...), który wesoło podśpiewywał sobie pod nosem wymyślaną na poczekaniu pioseneczkę o tym, jak to April Willa chce całować. I nie tylko.
- Nie, sugeruje, że to ja chcę... - Powiedziała to cicho, sama aż zdziwiona tym, że miała w ogóle odwagę to powiedzieć pomimo palącego zażenowania. - I nie musze mu nic mówić, słyszy cię doskonale, jest obok i... - No nie, tego już nie zdołała nijak wyartykułować, nie była w stanie przyznać co dokładnie Vates wyśpiewuje. Zupełnie tak, jakby April potrafiła podchodzić do pewnych rzeczy jak Heather!
Z ulgą przyjęła opuszczenie sali, totalnie paradoksalnie do poziomu swojego onieśmielenia wciąż uczepiona ramienia Gryfona. A kiedy tylko świadomie zdała sobie z tego sprawę, puściła go niemalże w panice.
- Nie wiem czy parowanie go z Irytkiem byłoby bezpieczne dla kogokolwiek. Właśnie przez to uderzające podobieństwo charakterów. - Akurat w tym Will miał całkowitą rację! I April nawet była w stanie to przyznać, chociaż za to otrzymała bardzo oburzone spojrzenie Vatesa i już wiedziała, że się na niej zemści, pewnie na dzisiaj szykował jej już koszmary.
Gdzie to wino, doprawdy.
Aż spuściła głowę i sama z siebie nieco przyspieszyła kroku, chociaż to i tak nijak nie pomoże jej uciec od istniejącego w jej głowie towarzystwa.
Niestety William chyba sprowokował los do wywinięcia im psikusa, bo jego komentarz sparowania Irytka i Vatesa najwyraźniej został przywołany do życia, bo za zakrętem klatki schodowej stanęli twarzą w twarz z nikim innym, jak właśnie złośliwie chichoczącym poltergeistem żonglującym łajnobombami. Zupełnie jakby na nich czekał. Ape nie zwróciłaby na niego pewnie uwagi, zbyt skupiona na tym żeby jak najszybciej na tę imprezę dotrzeć, gdyby nie nagłe wyjątkowo soczyste przekleństwo kolegi. Spojrzała na niego natychmiast, następnie w kierunku w którym patrzył, po czym kolejne co widziała, to lecące w swoją stronę wybuchające gówno. Zdążyła się nieco odwrócić, osłonić rękami, ale i tak oberwała.
Do szyderczego śmiechu Irytka dołączył niemniej złośliwy śmiech Vatesa, a April w tej chwili chciała już tylko umrzeć.
Chociaż dzisiaj chyba sama z siebie się złamie, bo zażenowanie paliło nie tylko w policzki, ale i żołądek.
Nie bardzo zrozumiała, czy stwierdzenie Willa dotyczyło tego, że tym razem to ona jego upije, czy że tym razem to ona się nie upije. Ani jednego ani drugiego (chociaż drugie stawało się coraz bardziej realne) nie chciała wprowadzać w życie.
A w tej chwili chciała zapaść się pod ziemię. Nie widziała reakcji Williama, ale stała bardzo blisko, chyba trochę wyczuła w jakiś sposób to rozbawienie i tylko zestresowała się, że dodatkowo się ośmieszyła. I niby z jednej strony poczuła się troszkę lepiej z tym pytaniem i komentarzem Gryfona, ale z drugiej wciąż czuła ogromne zawstydzenie. Zerknęła w stronę Vatesa (tego gnojka to widziała nawet w ciemności, co to za sprawiedliwość...), który wesoło podśpiewywał sobie pod nosem wymyślaną na poczekaniu pioseneczkę o tym, jak to April Willa chce całować. I nie tylko.
- Nie, sugeruje, że to ja chcę... - Powiedziała to cicho, sama aż zdziwiona tym, że miała w ogóle odwagę to powiedzieć pomimo palącego zażenowania. - I nie musze mu nic mówić, słyszy cię doskonale, jest obok i... - No nie, tego już nie zdołała nijak wyartykułować, nie była w stanie przyznać co dokładnie Vates wyśpiewuje. Zupełnie tak, jakby April potrafiła podchodzić do pewnych rzeczy jak Heather!
Z ulgą przyjęła opuszczenie sali, totalnie paradoksalnie do poziomu swojego onieśmielenia wciąż uczepiona ramienia Gryfona. A kiedy tylko świadomie zdała sobie z tego sprawę, puściła go niemalże w panice.
- Nie wiem czy parowanie go z Irytkiem byłoby bezpieczne dla kogokolwiek. Właśnie przez to uderzające podobieństwo charakterów. - Akurat w tym Will miał całkowitą rację! I April nawet była w stanie to przyznać, chociaż za to otrzymała bardzo oburzone spojrzenie Vatesa i już wiedziała, że się na niej zemści, pewnie na dzisiaj szykował jej już koszmary.
Gdzie to wino, doprawdy.
Aż spuściła głowę i sama z siebie nieco przyspieszyła kroku, chociaż to i tak nijak nie pomoże jej uciec od istniejącego w jej głowie towarzystwa.
Niestety William chyba sprowokował los do wywinięcia im psikusa, bo jego komentarz sparowania Irytka i Vatesa najwyraźniej został przywołany do życia, bo za zakrętem klatki schodowej stanęli twarzą w twarz z nikim innym, jak właśnie złośliwie chichoczącym poltergeistem żonglującym łajnobombami. Zupełnie jakby na nich czekał. Ape nie zwróciłaby na niego pewnie uwagi, zbyt skupiona na tym żeby jak najszybciej na tę imprezę dotrzeć, gdyby nie nagłe wyjątkowo soczyste przekleństwo kolegi. Spojrzała na niego natychmiast, następnie w kierunku w którym patrzył, po czym kolejne co widziała, to lecące w swoją stronę wybuchające gówno. Zdążyła się nieco odwrócić, osłonić rękami, ale i tak oberwała.
Do szyderczego śmiechu Irytka dołączył niemniej złośliwy śmiech Vatesa, a April w tej chwili chciała już tylko umrzeć.