20-04-2023, 12:31 AM
-Ewentualnie zrzuciłbyś mi na głowę jakiś kamień. Lub cały sufit, bez urazy - odpowiedział. Nie podejrzewał go o to, że Maxwell, z racji tego, iż dawno zauważył, że w towarzystwie chłopaka zachowuje się chaotycznie, śmiał twierdzić, że doszłoby do podobnego wypadku, chociaż bardziej z winy Gryfona, który w przypływie paniki i siły o niezidentyfikowanym źródle, wysadziłby pół sali.
-Czemu miałbym chcieć, żebyś mnie rozbierał? Umiem to zrobić sam, wiesz? Zresztą… to trochę niekomfortowe - przyznał, chociaż z niechęcią. Okazywał teraz pewnego rodzaju słabość, a jego ojciec zawsze powtarzał mu, że nie powinien, bo będzie mięczakiem. Oczywiście szybko okazało się, iż McKay faktycznie nim jest, za co jak najbardziej dostał nauczkę, której wspomnienia zapisały się na ciele chłopaka. Jak większość poprzednich i następnych.
Szybko spojrzał na trawę, niby dostrzegając na niej coś interesującego. Nie rozumiał, czemu Ślizgon tak intensywnie się w niego wpatrywał. Na twarzy niczego nie miał, specjalnie piękny też nie był, więc jedyne co przyszło mu do głowy to to, że po prostu chciał się z niego ponaśmiewać, żeby później opowiadać u siebie w dormie.
Z tym, że McKay wiedział, że Ian taki nie jest. A może nie wiedział? Przecież wcale nie znał go tak dobrze. Jasne, jedli kebsa, było nawet fajnie, ale nadal nie umiał chłopaka rozgryźć.
Cofnął się trochę, gdy ten się zbliżył. Mało wygodna pozycja, jeszcze chwila, a rypnie na plecy. Ale robił wszystko, byleby tylko chociaż trochę powietrza odzyskać, bo Leighton bezczelnie mu je zabierał. Tak właśnie sobie to tłumaczył.
-Bawi cię to, nie? Jasne, że musi, bo inaczej byś tego nie robił. W sensie wszystkiego tego, no - skinął głową, jakby było wiadomo o co chodzi.
Zadrżał ponownie już nie wiedząc co robić. Leżeć nie powinien, bo to aż proszenie się o molestowanie. Siedzenie też nie pomagało.
Oddychał głęboko, mało co patrząc na kolegę. No i co on z nim robił? Jego ojciec nie byłby zadowolony, że Maxwell znowu ma złe myśli.
-Jesteś okropny, wiesz? Wy Ślizgoni jesteście dziwni… czasami to nie jest złe, ale teraz… trochę ciepło się zrobiło, może się odsuniesz to więcej wiatru wpadnie? - wyrzucił chaotycznie. Właśnie tak się działo, kiedy Ian go testował, a Max nie chciał przyznać, że ta bliskość wcale mu nie przeszkadza.
-Czemu miałbym chcieć, żebyś mnie rozbierał? Umiem to zrobić sam, wiesz? Zresztą… to trochę niekomfortowe - przyznał, chociaż z niechęcią. Okazywał teraz pewnego rodzaju słabość, a jego ojciec zawsze powtarzał mu, że nie powinien, bo będzie mięczakiem. Oczywiście szybko okazało się, iż McKay faktycznie nim jest, za co jak najbardziej dostał nauczkę, której wspomnienia zapisały się na ciele chłopaka. Jak większość poprzednich i następnych.
Szybko spojrzał na trawę, niby dostrzegając na niej coś interesującego. Nie rozumiał, czemu Ślizgon tak intensywnie się w niego wpatrywał. Na twarzy niczego nie miał, specjalnie piękny też nie był, więc jedyne co przyszło mu do głowy to to, że po prostu chciał się z niego ponaśmiewać, żeby później opowiadać u siebie w dormie.
Z tym, że McKay wiedział, że Ian taki nie jest. A może nie wiedział? Przecież wcale nie znał go tak dobrze. Jasne, jedli kebsa, było nawet fajnie, ale nadal nie umiał chłopaka rozgryźć.
Cofnął się trochę, gdy ten się zbliżył. Mało wygodna pozycja, jeszcze chwila, a rypnie na plecy. Ale robił wszystko, byleby tylko chociaż trochę powietrza odzyskać, bo Leighton bezczelnie mu je zabierał. Tak właśnie sobie to tłumaczył.
-Bawi cię to, nie? Jasne, że musi, bo inaczej byś tego nie robił. W sensie wszystkiego tego, no - skinął głową, jakby było wiadomo o co chodzi.
Zadrżał ponownie już nie wiedząc co robić. Leżeć nie powinien, bo to aż proszenie się o molestowanie. Siedzenie też nie pomagało.
Oddychał głęboko, mało co patrząc na kolegę. No i co on z nim robił? Jego ojciec nie byłby zadowolony, że Maxwell znowu ma złe myśli.
-Jesteś okropny, wiesz? Wy Ślizgoni jesteście dziwni… czasami to nie jest złe, ale teraz… trochę ciepło się zrobiło, może się odsuniesz to więcej wiatru wpadnie? - wyrzucił chaotycznie. Właśnie tak się działo, kiedy Ian go testował, a Max nie chciał przyznać, że ta bliskość wcale mu nie przeszkadza.