20-04-2023, 01:40 AM
Philip za to chciał wiedzieć cokolwiek i był zdeterminowany, aby dowiedzieć się... No właśnie, czegokolwiek. Nie miał pojęcia, czym właściwie była jego relacja z Aaronem, do czego dążyła, czego dokładnie chciał. A przynajmniej wtedy, gdy sądził, że coś wiedział, ten wszystkiemu zaprzeczał, sprawiając, że Philip miał tylko więcej pytań.
Ponownie skrzywił się, patrząc na drugiego Ślizgona i zastanawiając się nad odpowiedzią, która brzmiałaby dobrze. Problem w tym, że takiej absolutnie nie znalazł w swoim repertuarze, a gdy milczenie stało się zbyt uciążliwe, musiał zacząć mówić cokolwiek.
- Bo może nie przewyższają, tylko jak już są... Są cholernie wkurwiające? Znaczy... Nawet... Kurwa... - wzniósł wzrok na sufit z głębokim westchnieniem, jakby szukał pomocy na sklepieniu. Nie znalazł. - No bo to wkurwiające, że nie da się ciebie zrozumieć. Znaczy, czego w ogóle chcesz? Po co? Dlaczego? I mówisz, że niby wcale się ze mnie nie nabijasz, nie? Ale zajebiście się bawisz, kiedy... No i ze wszystkimi dookoła, nie? A potem zaczynasz, z tym swoim, że niby jestem zazdrosny i mogę sobie mówić, że nie i że spierdalaj... I to jest takie zajebiste, tak? I w ogóle czym ja niby mam być w tym wszystkim, bo to brzmi jakby było chujowe, ale dla mnie? Tylko, że ty potem z tym swoim, że nie i to ja nie mam racji i to ja nie rozumiem... I co, że jestem idiotą? Spierdalaj, to ty robisz-... I robisz to celowo, a potem, kurwa, niby jest miło, a przynajmniej tak jakbyś się starał, żeby było... I ignorujesz mnie przez, kurwa, nie wiem, długo i niby wyjebane, zajebiście, ale jak coś się dzieje, to się wtrącasz w jakieś w ogóle nieswoje sprawy, bo ty jesteś taki super i niby chcesz kogoś bronić, co z tego, że sam oberwałeś... A potem, że tak, jasne, ignorujesz mnie, bo ja tego chcę, ale jak totalnie normalnie chcę odpocząć w Pokoju Wspólnym, to przyłazisz, i siedzisz, i gapisz się, i nie wiem na chuj czekasz. I...
W końcu się zaciął, dysząc lekko po całym tym wylewie emocji. Właściwie mógłby mówić dużo dłużej i pewnie tak samo nieskładnie, jak dotychczas, ale dotarł do momentu, kiedy sam się zagubił i szczerze nie wiedział, czy to ma sens oraz co tu robił.
- I co to, kurwa, znaczy? - krzyknął z wyraźną frustracją, kiedy Aaron po raz kolejny nazwał go swoim.
Na szczęście - choć Philip pewnie wcale by tak tego nie nazwał - chłopak zaraz dobitnie przerwał Philipowi kolejny drobny monolog, który już kształtował się w jego głowie, pocałunkiem. Miał opieprzyć go za słowo uroczy oraz melodramatyczne. Był gotów wytknąć mu dużo więcej, ale zamiast tego poczuł, jak na sekundę nogi lekko się pod nim ugięły, a jemu samemu, łzy napłynęły do oczu, kiedy odwzajemniał delikatnie pocałunek.
I już wiedział, że jest źle. Było bardzo źle. Teraz jeszcze bardziej nie chciał patrzeć Aaronowi w oczy. Wiedziałby. Wiedziałby od razu. To zdecydowanie oznaka słabości i wyśmiałby go. Co gorsza, nie miał nawet drogi ucieczki. Mógł zrobić tylko jedno.
Tuż po krótkim pocałunku, który w końcu sam przerwał, złapał Aarona za nadgarstek, żeby opuścić jego rękę i oparł czoło o jego pierś, wzdychając głęboko. Plan był prosty. Mieli tak stać, dopóki jakimś cudem nie ogarnie się wewnętrznie, ale emocje, które teraz czuł były czymś zbyt dużym i nowym, aby było to proste do osiągnięcia.
Ponownie skrzywił się, patrząc na drugiego Ślizgona i zastanawiając się nad odpowiedzią, która brzmiałaby dobrze. Problem w tym, że takiej absolutnie nie znalazł w swoim repertuarze, a gdy milczenie stało się zbyt uciążliwe, musiał zacząć mówić cokolwiek.
- Bo może nie przewyższają, tylko jak już są... Są cholernie wkurwiające? Znaczy... Nawet... Kurwa... - wzniósł wzrok na sufit z głębokim westchnieniem, jakby szukał pomocy na sklepieniu. Nie znalazł. - No bo to wkurwiające, że nie da się ciebie zrozumieć. Znaczy, czego w ogóle chcesz? Po co? Dlaczego? I mówisz, że niby wcale się ze mnie nie nabijasz, nie? Ale zajebiście się bawisz, kiedy... No i ze wszystkimi dookoła, nie? A potem zaczynasz, z tym swoim, że niby jestem zazdrosny i mogę sobie mówić, że nie i że spierdalaj... I to jest takie zajebiste, tak? I w ogóle czym ja niby mam być w tym wszystkim, bo to brzmi jakby było chujowe, ale dla mnie? Tylko, że ty potem z tym swoim, że nie i to ja nie mam racji i to ja nie rozumiem... I co, że jestem idiotą? Spierdalaj, to ty robisz-... I robisz to celowo, a potem, kurwa, niby jest miło, a przynajmniej tak jakbyś się starał, żeby było... I ignorujesz mnie przez, kurwa, nie wiem, długo i niby wyjebane, zajebiście, ale jak coś się dzieje, to się wtrącasz w jakieś w ogóle nieswoje sprawy, bo ty jesteś taki super i niby chcesz kogoś bronić, co z tego, że sam oberwałeś... A potem, że tak, jasne, ignorujesz mnie, bo ja tego chcę, ale jak totalnie normalnie chcę odpocząć w Pokoju Wspólnym, to przyłazisz, i siedzisz, i gapisz się, i nie wiem na chuj czekasz. I...
W końcu się zaciął, dysząc lekko po całym tym wylewie emocji. Właściwie mógłby mówić dużo dłużej i pewnie tak samo nieskładnie, jak dotychczas, ale dotarł do momentu, kiedy sam się zagubił i szczerze nie wiedział, czy to ma sens oraz co tu robił.
- I co to, kurwa, znaczy? - krzyknął z wyraźną frustracją, kiedy Aaron po raz kolejny nazwał go swoim.
Na szczęście - choć Philip pewnie wcale by tak tego nie nazwał - chłopak zaraz dobitnie przerwał Philipowi kolejny drobny monolog, który już kształtował się w jego głowie, pocałunkiem. Miał opieprzyć go za słowo uroczy oraz melodramatyczne. Był gotów wytknąć mu dużo więcej, ale zamiast tego poczuł, jak na sekundę nogi lekko się pod nim ugięły, a jemu samemu, łzy napłynęły do oczu, kiedy odwzajemniał delikatnie pocałunek.
I już wiedział, że jest źle. Było bardzo źle. Teraz jeszcze bardziej nie chciał patrzeć Aaronowi w oczy. Wiedziałby. Wiedziałby od razu. To zdecydowanie oznaka słabości i wyśmiałby go. Co gorsza, nie miał nawet drogi ucieczki. Mógł zrobić tylko jedno.
Tuż po krótkim pocałunku, który w końcu sam przerwał, złapał Aarona za nadgarstek, żeby opuścić jego rękę i oparł czoło o jego pierś, wzdychając głęboko. Plan był prosty. Mieli tak stać, dopóki jakimś cudem nie ogarnie się wewnętrznie, ale emocje, które teraz czuł były czymś zbyt dużym i nowym, aby było to proste do osiągnięcia.