21-04-2023, 09:48 PM
To nie tak, że Philip kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, czego Aaron chciał. Tak, zdążył się domyślić, że nieźle bawi się w jego towarzystwie - to nie było takie trudne, a on wcale nie był głupi! Bardziej chciał wiedzieć, co to oznaczało. Nigdy nie był nikim zainteresowany, aż w końcu trafił mu się ktoś... Tak niestandardowy. W dodatku w międzyczasie zdawał się interesować się też innymi. Może nieco mniej, niż kiedyś, ale przecież nie obserwował go też cały czas! Jedynie zwracał na niego uwagę, kiedy wchodził do tego samego pomieszczenia, albo trafili na siebie w losowej sytuacji. Może zdarzyło mu się też za nim podążyć, ale nadal pozostawało mnóstwo czasu, kiedy Aaron robił... Cokolwiek, o czym mógł nie wiedzieć.
Pokręcił głową, zaciskając na moment mocniej usta, choć początkowo znów nie wiedział, jak właściwie na to odpowiedzieć. Z pewnością nie chciał wybuchnąć tak, jak przed chwilą - mimo, że miał dwa, albo trzy razy więcej do powiedzenia.
- Dobra... - mruknął, wyraźnie zawiedziony. Nie brakiem wyznania - raczej tym, że wciąż nie dowiedział się niczego nowego i słowo mój nie tłumaczyło absolutnie niczego. - Ja i... Ja i kto jeszcze?
Prawie wycofał się z tego pytania. Wiedział, że brzmiało głupio. Że brzmiał na zazdrosnego i że właściwie było to żałosne i... Tak, w gruncie rzeczy czuł się żałosny. Przewrócił jeszcze oczami, by zakamuflować odwrócenie wzroku w przeciwnym kierunku.
Z kolei tuż po pocałunku, który był dla Philipa dużo ważniejszy, niż dotychczasowe przejawy jakiejkolwiek czułości, wcale nie chciał odklejać się od Aarona. Pomijając już, że czuł miły, charakterystyczny zapach oraz że czuł się w jego objęciach po prostu dobrze... Potrzebował chwili na ogarnięcie tego natłoku emocji związanego z wszystkimi wyznaniami ze swojej strony, z pocałunkiem, na który czekał tak długo.
Jednak nie mógł się przecież z nim szarpać. A przynajmniej nie byłoby to żadne wyjście. Co prawda uczepił się na moment ręką jego koszulki, ale nie na tyle mocno, by zaraz nie mógł się odsunąć i - co gorsza - spojrzeć prosto na niego.
Gdy tylko zaczął ocierać mu łzy, Philip pewnym ruchem odepchnął jego rękę, aby szybkim ruchem zająć się tym samemu, przecierając rękawem twarz. Teraz było już dobrze. Teraz musiał się trzymać. Wyraźnie udawał, że absolutnie nic się nie stało, a emocje wcale nie wzięły góry.
- Kurwa, no, dosłownie, kto tu jest melodramatyczny - mruknął i dopiero po chwili skrzywił się, bo dostrzegł pewną ironię. To on musiał ocierać łzy. - Znaczy, ty. Ty jesteś. Nawet nie mam pojęcia, co to znaczy. Co to niby, to coś, co mogłaby mi dać inna osoba? Na co niby jestem, czy nie jestem gotowy i czemu cię to obchodzi?
Aarona zdawało się nie obchodzić nic. Philip cały czas czuł się, jakby ten wysyłał mu sprzeczne sygnały, które w kółko musiał rozszyfrowywać. Zresztą z beznadziejnymi wynikami... Może dlatego nigdy wcześniej nie angażował się w podobne relacje.
Pokręcił głową, zaciskając na moment mocniej usta, choć początkowo znów nie wiedział, jak właściwie na to odpowiedzieć. Z pewnością nie chciał wybuchnąć tak, jak przed chwilą - mimo, że miał dwa, albo trzy razy więcej do powiedzenia.
- Dobra... - mruknął, wyraźnie zawiedziony. Nie brakiem wyznania - raczej tym, że wciąż nie dowiedział się niczego nowego i słowo mój nie tłumaczyło absolutnie niczego. - Ja i... Ja i kto jeszcze?
Prawie wycofał się z tego pytania. Wiedział, że brzmiało głupio. Że brzmiał na zazdrosnego i że właściwie było to żałosne i... Tak, w gruncie rzeczy czuł się żałosny. Przewrócił jeszcze oczami, by zakamuflować odwrócenie wzroku w przeciwnym kierunku.
Z kolei tuż po pocałunku, który był dla Philipa dużo ważniejszy, niż dotychczasowe przejawy jakiejkolwiek czułości, wcale nie chciał odklejać się od Aarona. Pomijając już, że czuł miły, charakterystyczny zapach oraz że czuł się w jego objęciach po prostu dobrze... Potrzebował chwili na ogarnięcie tego natłoku emocji związanego z wszystkimi wyznaniami ze swojej strony, z pocałunkiem, na który czekał tak długo.
Jednak nie mógł się przecież z nim szarpać. A przynajmniej nie byłoby to żadne wyjście. Co prawda uczepił się na moment ręką jego koszulki, ale nie na tyle mocno, by zaraz nie mógł się odsunąć i - co gorsza - spojrzeć prosto na niego.
Gdy tylko zaczął ocierać mu łzy, Philip pewnym ruchem odepchnął jego rękę, aby szybkim ruchem zająć się tym samemu, przecierając rękawem twarz. Teraz było już dobrze. Teraz musiał się trzymać. Wyraźnie udawał, że absolutnie nic się nie stało, a emocje wcale nie wzięły góry.
- Kurwa, no, dosłownie, kto tu jest melodramatyczny - mruknął i dopiero po chwili skrzywił się, bo dostrzegł pewną ironię. To on musiał ocierać łzy. - Znaczy, ty. Ty jesteś. Nawet nie mam pojęcia, co to znaczy. Co to niby, to coś, co mogłaby mi dać inna osoba? Na co niby jestem, czy nie jestem gotowy i czemu cię to obchodzi?
Aarona zdawało się nie obchodzić nic. Philip cały czas czuł się, jakby ten wysyłał mu sprzeczne sygnały, które w kółko musiał rozszyfrowywać. Zresztą z beznadziejnymi wynikami... Może dlatego nigdy wcześniej nie angażował się w podobne relacje.