21-04-2023, 11:47 PM
To było poronione. To wszystko, co działo się w tej sali. Niby normalne, niby zwyczajne, ale nie dla Aarona i z pewnością nie dla samego Philipa, który dwoił się i troił byleby tylko powiedzieć wszystko to, co leżało mu na sercu. A leżało całkiem sporo i chociaż Moon chciał wysłuchać wszystkiego, musiał poważnie się skupić, by zrozumieć tak, jak oczekiwał tego prefekt. Miał pewne braki w relacjach międzyludzkich, nigdy nie siląc się na to, by je naprawi. Nie potrzebował tego uważając, że i tak nie znajdzie się nikt, kto jakkolwiek przykuje jego uwagę. A tu proszę, drobny chłopak, dość niski jak na swój wiek, zgarnął wszystko to, czym starszy Ślizgon mógł kogokolwiek obdarzyć. Na tyle, na ile potrafił to robić, bo chociaż początkowo plan zakładał jedynie chwilową zabawę, tak przerodziła się ona w coś zupełnie innego. Jawne zainteresowanie, którego nawet od siebie nie odpychał, a o którym wspomniał nie raz. Jak jeszcze miał to określić i uświadomić pewne rzeczy Leightonowi? Jeśli oczekiwał bezpośredniości, tu nie mógł jej szukać. Zwykle szczery, Moon nie wiedział nawet jak to ująć. Wyznania wydawały mu się takie nijakie i doprawdy melodramatyczne. I to niby on był tym skomplikowany! Jak w takim razie określić umysł młodszego Ślizgona?
Uśmiechnął się lekko. Philip był zazdrosny o relacje Aarona z innymi. Był i teraz okazywał to jeszcze bardziej.
-I nikt inny. Oczekujesz ode mnie, że padnę na kolana i wygłoszę przemowę niczym z serialu dla nastolatek? - spytał. Nie był tym typem. Nie walił ckliwymi mowami, nie sklejał romantycznych zdań, którymi miał zaimponować. Jeśli nie wystarczyło słowo mój, ciężko będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia.
Patrzył na niego uważnie, nie komentując jego łez. Po raz pierwszy nie pokusił się o komentarz, który w innych okolicznościach posłałby w stronę swojego rozmówcy. Darował sobie i prefekt powinien to docenić.
Nie odezwał się również, kiedy odtrącił jego dłoń, by samemu się wszystkim zająć. Patrzył nadal, z dziwną powagą, która nie pojawiała się za często na jego twarzy. Jakby analizował całe to zajście i wyciągał wnioski.
Kącik jego ust lekko drgnął, kiedy Philip okazał się być Philipem w pełnym siebie wydaniu. No tak, właśnie to podobało mu się najbardziej w tym liczącym metr pięćdziesiąt osobniku.
-Nie domyślasz się, czy na siłę próbujesz wyciągnąć ode mnie coś, czego być może nigdy nie usłyszysz? O tym właśnie mówię, Leighton. Nie możesz oczekiwać ode mnie rzeczy, których oczekujesz od pozostałych osób - zauważył, nie poruszając się ani trochę. Nie zbliżył się do niego, ani nie oddalił. - Nie padnę na kolana. Być może nawet nie obsypię cię kwiatami, ani czekoladkami, które normalnie wiążą się z tego typu relacjami. Nie będę taki, jak pozostali. Być może nawet zranię cię nie raz. Wytrzymasz to? - spytał, nadal poważnie.
Uśmiechnął się lekko. Philip był zazdrosny o relacje Aarona z innymi. Był i teraz okazywał to jeszcze bardziej.
-I nikt inny. Oczekujesz ode mnie, że padnę na kolana i wygłoszę przemowę niczym z serialu dla nastolatek? - spytał. Nie był tym typem. Nie walił ckliwymi mowami, nie sklejał romantycznych zdań, którymi miał zaimponować. Jeśli nie wystarczyło słowo mój, ciężko będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia.
Patrzył na niego uważnie, nie komentując jego łez. Po raz pierwszy nie pokusił się o komentarz, który w innych okolicznościach posłałby w stronę swojego rozmówcy. Darował sobie i prefekt powinien to docenić.
Nie odezwał się również, kiedy odtrącił jego dłoń, by samemu się wszystkim zająć. Patrzył nadal, z dziwną powagą, która nie pojawiała się za często na jego twarzy. Jakby analizował całe to zajście i wyciągał wnioski.
Kącik jego ust lekko drgnął, kiedy Philip okazał się być Philipem w pełnym siebie wydaniu. No tak, właśnie to podobało mu się najbardziej w tym liczącym metr pięćdziesiąt osobniku.
-Nie domyślasz się, czy na siłę próbujesz wyciągnąć ode mnie coś, czego być może nigdy nie usłyszysz? O tym właśnie mówię, Leighton. Nie możesz oczekiwać ode mnie rzeczy, których oczekujesz od pozostałych osób - zauważył, nie poruszając się ani trochę. Nie zbliżył się do niego, ani nie oddalił. - Nie padnę na kolana. Być może nawet nie obsypię cię kwiatami, ani czekoladkami, które normalnie wiążą się z tego typu relacjami. Nie będę taki, jak pozostali. Być może nawet zranię cię nie raz. Wytrzymasz to? - spytał, nadal poważnie.