22-04-2023, 01:33 AM
Chciał odpowiedzieć coś od razu, ale... Właściwie co takiego? Na moment zawiesił się tak z lekko uchylonymi wargami. No nie przyzna, że bardzo podobało mu się, co właśnie usłyszał. Faktycznie uwierzył, że Aaron go nie okłamuje i że co najmniej na ten moment był jedyną osobą, na której chłopak skupiał swoje zainteresowanie.
Zamknął usta, uznając, że właściwie nic mądrego nie ma tu do powiedzenia. A przynajmniej nie przychodziło mu do głowy nic, o co mógłby się pokłócić. Aż do chwili później. Nagle wiedział, czego się uczepić, skoro wszystko inne zdecydowanie mu się podobało!
- I możesz sobie na przykład darować tego krasnala? - w jego głosie może i wybrzmiewał wyrzut, ale brzmiał też dużo spokojniej i łagodniej.
Może i Philip był zupełnie inny, niż Aaron, ale to jedno mogli mieć wspólne - nie nadawali się do jakichkolwiek wyznań. Do tego stopnia, że gdy Ślizgon go poprawił, ten przewrócił oczami. Bardzo interesujący... I co z tego, że się zgadzało?
- Ja nie wiem - mruknął z wyraźnym brakiem zainteresowania tematem dziewczyn, aż do momentu, kiedy jednak postanowił delikatnie go podpuścić. Oczywiście spuszczając wzrok gdzieś na podłogę, bo nie potrafiłby inaczej rzucić komentarza, który nadchodził. - Znaczy, może powinienem się dowiedzieć.
Nie spodziewał się wiele, ale coś kazało mu spróbować. Ledwie zerknął ku Aaronowi po tych słowach, badając jego reakcję.
- Nie, nie zauważyłem - odparł dobitnie, jakby sytuacja tego jakkolwiek wymagała.
Nie nazwałby go akurat destruktywnym, choć z pewnością zdążył dostrzec jego wady... Tylko mimo wszystko, coś dalej go do niego ciągnęło. Coś wciąż podpowiadało mu, że powinien być właśnie obok.
Mimo, że jeszcze chwilę temu go popchnął, poczuł drobne ukłucie niepokoju, kiedy Aaron wycofał się o krok. Na szczęście nie wyglądał, jakby miał postąpić dalej, ale ten drobny ruch pchnął Philipa o spory krok bliżej chłopaka. Na tyle, by musiał bardziej zadrzeć głowę w górę, aby spojrzeć mu w twarz.
Wziął krótki, choć głębszy wdech, przygotowując się do kolejnego okropnego wyznania, na które przewrócił oczami przed wypowiedzeniem choćby słowa.
- Nie wiem... - zaciął się na moment, jakby rozważał, czy aby na pewno chce mówić dalej. - Nie wiem, może, bez... Jak mnie ignorowałeś też było dosyć... Było chujowo, więc... No, ej, gorzej nie będzie?
Tym razem to on był w tym momencie poważny. Naprawdę wierzył, że gorzej nie będzie. Czuł się za to przygotowany na to, by mogło w przyszłości być równie źle.
Zamknął usta, uznając, że właściwie nic mądrego nie ma tu do powiedzenia. A przynajmniej nie przychodziło mu do głowy nic, o co mógłby się pokłócić. Aż do chwili później. Nagle wiedział, czego się uczepić, skoro wszystko inne zdecydowanie mu się podobało!
- I możesz sobie na przykład darować tego krasnala? - w jego głosie może i wybrzmiewał wyrzut, ale brzmiał też dużo spokojniej i łagodniej.
Może i Philip był zupełnie inny, niż Aaron, ale to jedno mogli mieć wspólne - nie nadawali się do jakichkolwiek wyznań. Do tego stopnia, że gdy Ślizgon go poprawił, ten przewrócił oczami. Bardzo interesujący... I co z tego, że się zgadzało?
- Ja nie wiem - mruknął z wyraźnym brakiem zainteresowania tematem dziewczyn, aż do momentu, kiedy jednak postanowił delikatnie go podpuścić. Oczywiście spuszczając wzrok gdzieś na podłogę, bo nie potrafiłby inaczej rzucić komentarza, który nadchodził. - Znaczy, może powinienem się dowiedzieć.
Nie spodziewał się wiele, ale coś kazało mu spróbować. Ledwie zerknął ku Aaronowi po tych słowach, badając jego reakcję.
- Nie, nie zauważyłem - odparł dobitnie, jakby sytuacja tego jakkolwiek wymagała.
Nie nazwałby go akurat destruktywnym, choć z pewnością zdążył dostrzec jego wady... Tylko mimo wszystko, coś dalej go do niego ciągnęło. Coś wciąż podpowiadało mu, że powinien być właśnie obok.
Mimo, że jeszcze chwilę temu go popchnął, poczuł drobne ukłucie niepokoju, kiedy Aaron wycofał się o krok. Na szczęście nie wyglądał, jakby miał postąpić dalej, ale ten drobny ruch pchnął Philipa o spory krok bliżej chłopaka. Na tyle, by musiał bardziej zadrzeć głowę w górę, aby spojrzeć mu w twarz.
Wziął krótki, choć głębszy wdech, przygotowując się do kolejnego okropnego wyznania, na które przewrócił oczami przed wypowiedzeniem choćby słowa.
- Nie wiem... - zaciął się na moment, jakby rozważał, czy aby na pewno chce mówić dalej. - Nie wiem, może, bez... Jak mnie ignorowałeś też było dosyć... Było chujowo, więc... No, ej, gorzej nie będzie?
Tym razem to on był w tym momencie poważny. Naprawdę wierzył, że gorzej nie będzie. Czuł się za to przygotowany na to, by mogło w przyszłości być równie źle.