22-04-2023, 09:58 PM
Pokręcił głową jakby w zgodzie na to, że nie zje kaczogłowy, bo naprawdę nie zje i nie zamierzał podejmować tego wyzwania. Mimo to jakoś nie rozumiał czemu miałby bać się kaczek, choć domyślał się, że przez ich pojebaną wizję ich zabijania mogło wszystko dziwnie zabrzmieć.
- Nie boję się kaczek, po prostu nie chcę żreć tego krzaka - sprostował, przewracając oczami. - I szczerze nie mam pojęcia do czego zmierzałem z tymi normalnymi kaczkami, ale wycofuję się z tego.
Ewidentnie Valerianowi wino udzieliło się bardzo szybko. Hiro nie czuł jeszccze zupełnie nic poza pełnym na chwilę żołądkiem, ale też on dojadał troszkę, bo był osobą wiecznie głodną i jedzącą bardzo dużo, a przy okazji zupełnie nie tyjącą. Ot taka przemiana materii nastolatka... Mimo to miał dobry humorek i podążał za energią Valeriana bez żadnego problemu. Spojrzał krytycznie na Rose gadającą z kimś. Po jej zachowaniu powiedziałby, że ta rozmowa daleka jest od tematyki pogody za oknem...
- Jesteś pewien? Rosemary może cię potem próbować ubić na korytarzu.
Wrócił wzrokiem do Valeriana, trochę wątpiąc w wybór. Może dlatego, że typiara była jakaś jebnięta chwilami, albo też wiedział, że rodzina często jest największym wrogiem. On przecież ojcu by celowo za żadne skarby nie chciał podpaść. No i ona była prefektem, choć w sumie akurat oni mieli wysrane w punkty Domów... Acz choć nie był pewien czy to taki dobry pomysł, ostateczną decyzję uzależniał od przyjaciela. Najwyżej w razie co sam wybierze też inną osobę, czemu nie?
- Pamiętam zaklęcie z transmutacji na dorobienie komuś rogów, w ogóle. Znaczy, nie wiem czy dobrze pamiętam, ale jakby się udało... - Tylko musiałby to być ktoś sensowny. Choć może i by się nadał też typ przy Rose, wyglądał na jelenia jakiegoś.
- Nie boję się kaczek, po prostu nie chcę żreć tego krzaka - sprostował, przewracając oczami. - I szczerze nie mam pojęcia do czego zmierzałem z tymi normalnymi kaczkami, ale wycofuję się z tego.
Ewidentnie Valerianowi wino udzieliło się bardzo szybko. Hiro nie czuł jeszccze zupełnie nic poza pełnym na chwilę żołądkiem, ale też on dojadał troszkę, bo był osobą wiecznie głodną i jedzącą bardzo dużo, a przy okazji zupełnie nie tyjącą. Ot taka przemiana materii nastolatka... Mimo to miał dobry humorek i podążał za energią Valeriana bez żadnego problemu. Spojrzał krytycznie na Rose gadającą z kimś. Po jej zachowaniu powiedziałby, że ta rozmowa daleka jest od tematyki pogody za oknem...
- Jesteś pewien? Rosemary może cię potem próbować ubić na korytarzu.
Wrócił wzrokiem do Valeriana, trochę wątpiąc w wybór. Może dlatego, że typiara była jakaś jebnięta chwilami, albo też wiedział, że rodzina często jest największym wrogiem. On przecież ojcu by celowo za żadne skarby nie chciał podpaść. No i ona była prefektem, choć w sumie akurat oni mieli wysrane w punkty Domów... Acz choć nie był pewien czy to taki dobry pomysł, ostateczną decyzję uzależniał od przyjaciela. Najwyżej w razie co sam wybierze też inną osobę, czemu nie?
- Pamiętam zaklęcie z transmutacji na dorobienie komuś rogów, w ogóle. Znaczy, nie wiem czy dobrze pamiętam, ale jakby się udało... - Tylko musiałby to być ktoś sensowny. Choć może i by się nadał też typ przy Rose, wyglądał na jelenia jakiegoś.