22-04-2023, 11:05 PM
Wyładowywanie własnej złości i frustracji na niewinnych osobach z otoczenia z pewnością było cholernie słabe. Czy to powstrzymywało Timothy'ego? Nie. A czy spał po tym dobrze? Jak dziecko. Nie świadczyło to o nim dobrze, ale w zasadzie z jego mechanizmami, niewiele świadczyło. Nie spodziewał się jednak, że w tym wszystkim, z tylu osób, jakie ewentualnie by mógł podejrzewać o bulwers wobec wspomnianego wyładowania, akurat Lavi się wyrwie przed szereg. Raczej widział go jako bardzo... Grzecznego, to najlepsze słowo. Ugodowego, spokojnego. Na pewno nie takiego, kto by mu się pchał pod nogi nie wiadomo po co.
Nie spodziewał się tym bardziej, że za nim pójdzie kiedy wyszli z sali. Zamierzał po prostu się przejść, szpagatami najlepiej, żeby rozchodzić całą sytuację z zajęć zanim powie coś, czego nie chciałby powiedzieć. Kolejne zajęcia i tak miał dopiero za dwie godziny więc miał czas żeby policzyć do miliona i zastanowić się czy w ogóle chce z Jaysonem ten temat poruszać. Może nie powinien, wolałby nie, bo teraz by mu nawygarniał wszystkie żale, a do wieczora już żałował pięc razy i płakał, że zjebał. I tak całe życie... Zamiast tego wszystkiego jednak usłyszał pełen wyrzutu głos i zatrzymał się, oglądając się w krytycznym zdziwieniu na Laviego. Serio, życie mu niemiłe?
Zlustrował go wzrokiem co najmniej oceniająco i z pewnością nie obawiając się szczególnie jego wyrzutów. Aż go nadal z zajęć telepało z emocji - był upokorzony po niewypale zaklęcia i zazdrosny o całą resztę dzisiejszej dramy. Słaby czas na konfrontację...
- Nie? No co ty, normalnie tak pozdrawiam ludzi, taki gest pojednania - powiedział chłodno, w zasadzie nadal agresywnie, nie wiedząc nawet czego Lavi oczekuje. Przeprosin? To się cholernie zawiedzie. - Jak zamierzasz płakać to szukaj kogoś, kto się tym przejmie, ode mnie spierdalaj.
I kto to mówi, w zasadzie... Aczkolwiek był wkurzony, a ten mu jeszcze robi wyrzuty! Nawet by go z tym zostawił, ale jakaś mściwa cząstka jego chciała jednak zobaczyć jak chłopak traci na pewności siebie, nim odwróci się znów do niego plecami. Normalnie nic do niego nie miał, wydawał się w porządku, choć nie mieli jakoś tak ściśle ze sobą kontaktu, acz właśnie, zły czas i miejsce.
Nie spodziewał się tym bardziej, że za nim pójdzie kiedy wyszli z sali. Zamierzał po prostu się przejść, szpagatami najlepiej, żeby rozchodzić całą sytuację z zajęć zanim powie coś, czego nie chciałby powiedzieć. Kolejne zajęcia i tak miał dopiero za dwie godziny więc miał czas żeby policzyć do miliona i zastanowić się czy w ogóle chce z Jaysonem ten temat poruszać. Może nie powinien, wolałby nie, bo teraz by mu nawygarniał wszystkie żale, a do wieczora już żałował pięc razy i płakał, że zjebał. I tak całe życie... Zamiast tego wszystkiego jednak usłyszał pełen wyrzutu głos i zatrzymał się, oglądając się w krytycznym zdziwieniu na Laviego. Serio, życie mu niemiłe?
Zlustrował go wzrokiem co najmniej oceniająco i z pewnością nie obawiając się szczególnie jego wyrzutów. Aż go nadal z zajęć telepało z emocji - był upokorzony po niewypale zaklęcia i zazdrosny o całą resztę dzisiejszej dramy. Słaby czas na konfrontację...
- Nie? No co ty, normalnie tak pozdrawiam ludzi, taki gest pojednania - powiedział chłodno, w zasadzie nadal agresywnie, nie wiedząc nawet czego Lavi oczekuje. Przeprosin? To się cholernie zawiedzie. - Jak zamierzasz płakać to szukaj kogoś, kto się tym przejmie, ode mnie spierdalaj.
I kto to mówi, w zasadzie... Aczkolwiek był wkurzony, a ten mu jeszcze robi wyrzuty! Nawet by go z tym zostawił, ale jakaś mściwa cząstka jego chciała jednak zobaczyć jak chłopak traci na pewności siebie, nim odwróci się znów do niego plecami. Normalnie nic do niego nie miał, wydawał się w porządku, choć nie mieli jakoś tak ściśle ze sobą kontaktu, acz właśnie, zły czas i miejsce.