25-04-2023, 10:38 PM
Gdyby kto pytał, Cesaire miał przyy sobie plan zajęć nauczycieli i wiedział czy i gdzie mógłby ich znaleźć. W praktyce, miał wykuty na pamięć grafik jednego, konkretnego nauczyciela, chociaż powinien zdecydowanie skupić się na wykonywaniu swojej pracy, pilnowaniu uczniów, łataniu dziur, ogarnianiu sal czy korytarzy, naprawianiu rzeczy, ogólnie na wszystkim, co robi potencjalny woźny w szkole.
Zamiast tego zaparzył świeżą kawę, a dokładnie dwa kubki, a jego kroki skierowały się prosto do gabinetu jego ulubionej osoby. Wiedział, że Darren tam będzie, zaraz po zajęciach często zamykał się w gabinecie żeby sobie poukładać rzeczy, przygotować coś na następne, czasem od razu sprawdzał prace, jeśli miał jakiś test. Zapukał, po czym po chwili wszedł, najpierw tylko zaglądając w drzwiach, po czym z lekkim uśmiechem wpraszając się do środka.
- Tak myślałem, że tu będziesz. Prawdopodobnie jesteś zajęty, ale uznałem, że nie pogardzisz świeżą kawą. - Zapach już rozszedł się po gabinecie gdy Cesaire postawił przed przyjacielem kubek. To nic, że za pół godziny miał być lunch. - Taka jak lubisz. Sobie robiłem, to wiesz...
Tak, zawsze akurat sobie robił kawę, albo akurat tędy przechodził, akurat był, robił, myślał i jego akurat zawsze się kręciło wokół Darrena. Właściwie to nie wiedział nawet kiedy tak zaczęło mu zależeć i kiedy z przyjaźni jego serce przeszło w takie oddanie, ale też choć wiele dla niego robił, też między innymi dlatego w ogóle tak bardzo chciał się tu zatrudnić, to nigdy nie śmiał dać mu do zrozumienia jak się wobec niego czuje. Nie mógłby! Był przekonany, że przede wszystkim Darren jest zainteresowany tylko w kobietach - miał w końcu kiedyś żonę. Poza tym, nie chciał ryzykować ich przyjaźni czy tego, że będzie dziwnie i ten stworzy dystans między nimi. Więc sam trzymał się na dystans, na ile w ogóle był w stanie.
- Jak minęły dzisiejsze lekcje? Przynajmniej te dotychczasowe. - Wiedział, że miał dwie i że więcej na dziś nie miał w planach. Oczywiście, że wiedział... Ale i tak zachowywał pozory, że nie jest pierdolnięty na jego punkcie i nie ma w małym palcu jego codzienności, która stała się też trochę i jego własną, skoro nosił mu kawę i miał te wszystkie swoje akurat.