27-04-2023, 08:26 PM
W sumie miał rację, niewiele mu zostało do sklejenia tego w całość. A jednocześnie dużo, bo dbał bardzo o każde jedno słowo, było to bardzo... Personalne, część jego duszy i pewnych małych lub dużych rzeczy, jakie mu siedziały w głowie. Może dlatego chwilami jednak wolał śpiewać i myśleć bez widowni, a część piosenek czy fragmentów tekstu w ogóle nie zobaczyła światła dziennego, skryta w jego sercu czy w notatniku na stronach bardziej odległych.
Wzruszył ramieniem do siebie na dopytanie głosu, choć ten nie miał prawa jeszcze widzieć jego gestów, bo i właśnie, nie widział z kim rozmawia.
- Chciałem powiedzieć dziwne, ale skoro też tu jestem, nie powinienem się pewnie czepiać - uzupełnił, również będąc raczej szczerą osobą, jeśli już decydował się w ogóle odezwać.
W końcu jednak zaraz pokazał się i rozmówca. W sumie to Bellamy go nie kojarzył, był młodszy wyraźnie i po prostu najpewniej się mijali. Nie miał nijak złych intencji, właściwie był niezwykle łagodną osobą, tak w większości. Skinął mu krótko głową, trochę czując ulgę, że i on nie wyglądał na kogoś słabego intencjami. Raczej zdawali się być na tej samej stronie - nie spodziewając się towarzystwa i spontanicznie i tak je otrzymując.
- A. Uh... To sorry za hałas i w ogóle. Jak już byłeś tu pierwszy, pewnie też nie bez powodu w najdalszej sali tego piętra. Mam sobie iść? - Mówiąc to, krótko obejrzał się na drzwi wejściowe za sobą, pokazując na nie kciukiem. Szczere pytanie, bo i rozumiał, że ktoś zwyczajnie może chcieć być sam. Szanował to, sam nie raz wolał się chować po kątach, mógł po prostu poszukać innego. Zresztą, czy nie dlatego sam tu przyszedł, szukając pustego pomieszczenia i ciszy, by ta wysłuchała jego podrygu weny?
Wzruszył ramieniem do siebie na dopytanie głosu, choć ten nie miał prawa jeszcze widzieć jego gestów, bo i właśnie, nie widział z kim rozmawia.
- Chciałem powiedzieć dziwne, ale skoro też tu jestem, nie powinienem się pewnie czepiać - uzupełnił, również będąc raczej szczerą osobą, jeśli już decydował się w ogóle odezwać.
W końcu jednak zaraz pokazał się i rozmówca. W sumie to Bellamy go nie kojarzył, był młodszy wyraźnie i po prostu najpewniej się mijali. Nie miał nijak złych intencji, właściwie był niezwykle łagodną osobą, tak w większości. Skinął mu krótko głową, trochę czując ulgę, że i on nie wyglądał na kogoś słabego intencjami. Raczej zdawali się być na tej samej stronie - nie spodziewając się towarzystwa i spontanicznie i tak je otrzymując.
- A. Uh... To sorry za hałas i w ogóle. Jak już byłeś tu pierwszy, pewnie też nie bez powodu w najdalszej sali tego piętra. Mam sobie iść? - Mówiąc to, krótko obejrzał się na drzwi wejściowe za sobą, pokazując na nie kciukiem. Szczere pytanie, bo i rozumiał, że ktoś zwyczajnie może chcieć być sam. Szanował to, sam nie raz wolał się chować po kątach, mógł po prostu poszukać innego. Zresztą, czy nie dlatego sam tu przyszedł, szukając pustego pomieszczenia i ciszy, by ta wysłuchała jego podrygu weny?