27-04-2023, 11:05 PM
Normalnie Timothy nie miał permanentnej wśścieklizny, tak w zasadzie. Bywał chłodny i raczej ironia była jego drugim imieniem niemalże, ale zachowywał się raczej ludzko i cywilizowanie. Jedynie czasem mu odwalało, na przykład dzisiaj, teraz, bo wszystko szło nie tak, obudził się już w chujowym nastroju, a teraz dodatkowo był zazdrosny i dopowiadał sobie tysiąc historii o tym, jak Jayson pewnie żartuje sobie z Rosemary z jego odchył, albo że traci przyjaciela, albo cokolwiek w sumie. Możliwe, że też wszystko na raz, bo i czemu nie? Zależało mu, zdecydowanie za bardzo najpewniej, i stresował się, że znowu stracą kontakt, tak jak po zerwaniu.
Acz przynajmniej miał autorefleksję, że faktycznie wtedy może trochę przegiął. Ale cała wina nie była jego!
Aż w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, bo z jednej strony, mógłby chłopaka znowu spróbować zgnoić i mu nagadać, z drugiej faktycznie nie o niego nawet chodziło i Tim nie planował nawet odbywać tej rozmowy. Z kolejnej, trochę mu dokręcił śrubę w dumie, że zjebał to zaklęcie pieprzone. Na chwilę zmrużył oczy, odwracając na sekundę wzrok z niemym "what", bardziej do siebie, po czym wrócił spojrzeniem do blondyna.
- Słuchaj, naprawdę nie mam ani dnia, ani humoru, ani nawet cierpliwości i chęci żeby się tłumaczyć albo prowadzić tą rozmowę. Poza tym coś poszło nie tak z zaklęciem, bo dobrze je rzuciłem, nie wiem o co-... - Urwał, bo się ogarnął, że zaczął się tłumaczyć sekundę po tym, jak powiedział, że tego nie będzie robił. Sapnął cicho z irytacją, przecierając twarz rękoma, by zaraz je złożone skierować jakby ku Laviemu. - Poza tym boks to lanie po mordach i dużo krwi, a raczej wolałbym składać ludzi do kupy, a nie ich rozkurwiać na kawałki.
W sumie nawet chyba Lavi nie oczekiwał odpowiedzi dotyczącej boksu, ale co tam. Przynajmniej próbował jakoś nad sobą panować i nie wydrzeć się na niego, że ma dać mu spokój. Choć on mu nie dał na zajęciach, hipokryzja się kłania.
Acz przynajmniej miał autorefleksję, że faktycznie wtedy może trochę przegiął. Ale cała wina nie była jego!
Aż w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, bo z jednej strony, mógłby chłopaka znowu spróbować zgnoić i mu nagadać, z drugiej faktycznie nie o niego nawet chodziło i Tim nie planował nawet odbywać tej rozmowy. Z kolejnej, trochę mu dokręcił śrubę w dumie, że zjebał to zaklęcie pieprzone. Na chwilę zmrużył oczy, odwracając na sekundę wzrok z niemym "what", bardziej do siebie, po czym wrócił spojrzeniem do blondyna.
- Słuchaj, naprawdę nie mam ani dnia, ani humoru, ani nawet cierpliwości i chęci żeby się tłumaczyć albo prowadzić tą rozmowę. Poza tym coś poszło nie tak z zaklęciem, bo dobrze je rzuciłem, nie wiem o co-... - Urwał, bo się ogarnął, że zaczął się tłumaczyć sekundę po tym, jak powiedział, że tego nie będzie robił. Sapnął cicho z irytacją, przecierając twarz rękoma, by zaraz je złożone skierować jakby ku Laviemu. - Poza tym boks to lanie po mordach i dużo krwi, a raczej wolałbym składać ludzi do kupy, a nie ich rozkurwiać na kawałki.
W sumie nawet chyba Lavi nie oczekiwał odpowiedzi dotyczącej boksu, ale co tam. Przynajmniej próbował jakoś nad sobą panować i nie wydrzeć się na niego, że ma dać mu spokój. Choć on mu nie dał na zajęciach, hipokryzja się kłania.