27-04-2023, 11:40 PM
Pomimo przynależności do Domu Kruka, Lavi nie zawsze grzeszył aż taką inteligencją, a przynajmniej jeśli chodziło o postawione granice czy kontakty międzyludzkie. Nie miał większych problemów z ich nawiązaniem, posiadając sporą ilość znajomych, niemniej jeśli chodziło o to pierwsze, niestety w chwili, w której się uparł, przekraczanie jakichkolwiek granic było dla niego chlebem powszednim. Wychodził z założenia, że czasem trzeba, żeby do ludzi dotarło. Może nie wyglądał, ale potrafił być dosadny, przynajmniej w swojej głowie, bo w rzeczywistości bywało różnie.
Póki co w starciu z kolegą z domu szło mu całkiem dobrze. Nie poddał się, nie machnął ręką i co najważniejsze, nie zostawił tego tak o, nadal uparcie pchając rozmówcę do konfrontacji. Trzeba było to wyjaśnić, bo brak rozmowy mógł skutkować narastaniem konfliktu. A ten nie był nikomu potrzebny, tym bardziej we własnym domu.
Kilkusekundowa cisza sprawiła, że poczuł się lepiej, jakby pewniej. Nie to, żeby się bał, ale bywały momenty, kiedy konfrontacja nie była jego mocną stroną. Teraz jednak się uparł, postawił poprzeczkę samemu sobie i chciał mieć pewność, że się nie ugnie.
-Nie chcę być niemiły, ale sam zacząłeś i nawet mnie nie przeprosiłeś za to, że tak na mnie naskoczyłeś, kiedy niczego ci nie zrobiłem. Ja to przeboleję, chociaż mi się to nie podoba, ale to nie jest za dobre podejście w poprawianiu relacji między ludźmi - odpowiedział. Powoli włączał mu się przemądrzały ton, który pojawiał się w momencie, kiedy kogoś pouczał lub dawał jakiekolwiek rady. Ten sam, który nie każdemu odpowiadał, o czym się już przekonał. - Może jakbyś się tak nie wiem, nie spinał, to byś się nie stresował, zaklęcie by wyszło, a ty być mnie nie zwyzywał - dodał. Dla niego to brzmiało logicznie. Wszystko się ze sobą wiązało i jego zdaniem wystarczyło wyeliminować przyczynę, by zmienić skutki.
-Możesz uderzać w worek, kto powiedział, że zaraz w ludzi? Trochę to agresywne - zmarszczył brwi. Czy to była aluzja czy ostrzeżenie, że to właśnie Lloyd może zaraz oberwać?
Póki co w starciu z kolegą z domu szło mu całkiem dobrze. Nie poddał się, nie machnął ręką i co najważniejsze, nie zostawił tego tak o, nadal uparcie pchając rozmówcę do konfrontacji. Trzeba było to wyjaśnić, bo brak rozmowy mógł skutkować narastaniem konfliktu. A ten nie był nikomu potrzebny, tym bardziej we własnym domu.
Kilkusekundowa cisza sprawiła, że poczuł się lepiej, jakby pewniej. Nie to, żeby się bał, ale bywały momenty, kiedy konfrontacja nie była jego mocną stroną. Teraz jednak się uparł, postawił poprzeczkę samemu sobie i chciał mieć pewność, że się nie ugnie.
-Nie chcę być niemiły, ale sam zacząłeś i nawet mnie nie przeprosiłeś za to, że tak na mnie naskoczyłeś, kiedy niczego ci nie zrobiłem. Ja to przeboleję, chociaż mi się to nie podoba, ale to nie jest za dobre podejście w poprawianiu relacji między ludźmi - odpowiedział. Powoli włączał mu się przemądrzały ton, który pojawiał się w momencie, kiedy kogoś pouczał lub dawał jakiekolwiek rady. Ten sam, który nie każdemu odpowiadał, o czym się już przekonał. - Może jakbyś się tak nie wiem, nie spinał, to byś się nie stresował, zaklęcie by wyszło, a ty być mnie nie zwyzywał - dodał. Dla niego to brzmiało logicznie. Wszystko się ze sobą wiązało i jego zdaniem wystarczyło wyeliminować przyczynę, by zmienić skutki.
-Możesz uderzać w worek, kto powiedział, że zaraz w ludzi? Trochę to agresywne - zmarszczył brwi. Czy to była aluzja czy ostrzeżenie, że to właśnie Lloyd może zaraz oberwać?