27-04-2023, 11:57 PM
Niemal nawykiem Reagan było kierowanie się do sypialni, rzucenie rzeczy na łóżko, przebranie się w coś innego, niż szkolna szata (tym razem postawiła na krótkie rybaczki, trampki i ciemnoniebieską koszulkę) i udanie się gdzieś. Nie miała nigdy na siebie konkretnego pomysłu, poza tym, że nie chciała wpaść na Campbella. Wkurzał ją znacznie bardziej, niż do tej pory, a po ostatniej głupiej rozmowie na korytarzu już w ogóle najchętniej utopiłaby go w łazience Jęczącej Marty.
Wyszła na błonia uznając, że nie ma najmniejszego sensu siedzieć w budynku, jeśli pogoda nie była jeszcze taka zła. Człowiek musiał korzystać przed zimą.
Tylko co właściwie mogłaby robić? To było pytanie, na które tylko ona mogła znaleźć odpowiedź. Coś, gdzie nikt jej nie będzie przeszkadzał, denerwował, czy ogólnie budził w niej odruchu wymiotnego.
No i padło na drzewo. Niby brzmiało prosto, ale czy ktokolwiek próbował się na takie wspiąć bez użycia magii? Niewielu, bo uczniowie to jednak leniwe szuje i posługiwali się magią, gdzie mogli. Poza Trzema Miotłami, tam woleli się pobić w prostacki, mugolski sposób.
Machnęła na to ręką w głowie, nie chcąc sobie psuć dnia, który przebiegał w miarę normalnie. Nawet dla otoczenia, bo nie rozwaliła nikomu nosa, na nikogo nie warknęła, a trzeba zaznaczyć, że rano była trochę jak osa.
Spojrzała w górę na rozłożyste drzewo mieniące się piękną barwą fioletu i różu. Nie była poetką, nie bardzo się na tym znała, ale wyglądało ładnie. Na tyle, by można było na nie wejść i poobserwować uczniów z pewnej wysokości innej, niż wieża.
Kilka minut później siedziała wygodnie na jednej z gałęzi, trzymając się innej, by nie spaść. Ładnie tu pachniało, tak słodko. Wypatrzyła w oddali nad jeziorem parkę, która załączyła pompę tłocząco-ssącą. Jak tak w ogóle można? Skrzywiła się, odwracając głowę, szukając czegoś ciekawszego. Może trzeba było wejść wyżej, by zobaczyć więcej?
Uznając, że to pomysł doskonały, wcieliła go w życie. Z tym, że gdzieś pomiędzy jej poprzednim, a nowym miejscem coś poszło nie tak. Noga dziewczyny nie trafiła na gałąź, a jej ciało poleciało w dół. Świetnie, niech jeszcze tylko sobie coś połamie.
Przygotowana na bolesny upadek na ziemię, zamknęła oczy. Z tym, że nie poczuła uderzenia. Nie specjalnie twarde. Co jest? Otworzyła oczy orientując się, że leży na kimś.
-O, Teddy - rzuciła, rozpoznając Puchona. Wyjątkowo miła poduszka.