28-04-2023, 02:20 PM
Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się, by widzieć kogokolwiek w potrzebie, ignorując go ostatecznie. Jakim byłby człowiekiem wiedząc, że olał z góry na dół kogoś, kto w danym momencie nie był w stanie sam sobie poradzić? Zresztą umówmy się, akurat Zander był człowiekiem miłym i przyjacielskim tym bardziej, jeśli niczego do nikogo nie miał, a i z zatargami było u niego dość ciężko, bo był takim chodzącym neutralem, który sam z siebie nie pakował się w dziwne konflikty, które nie miały ani sensu, ani chociażby spójność.
Tym bardziej widząc Gryfonkę, która usilnie starała się dosięgnąć książkę, poczuł jakiś przypływ bohaterskości, który pchnął go ku niej. Taka chyba już była męska rola, że trzeba było damy z opresji ratować, niezależnie od tego, czym dana opresja była.
Nie chciał jej przestraszyć, nie zakładając, że mogłaby go nie usłyszeć. Nie szedł jakoś specjalnie cicho, chociaż też nie tupał niczym słoń. Ot, poruszał się zwyczajnie, nie mając niczego do ukrycia.
-Ej, uważaj - rzucił, przytrzymując ją za ramię, żeby nie upadła. Już wystarczająco się obiła o regał, czego do końca nie rozumiał. - Spokojnie, nie jestem żadnym zboczeńcem czyhającym na niewiasty - uśmiechnął się do niej ciepło, bo najwidoczniej nie spodziewała się tutaj nikogo. Nie było się czemu dziwić - w tej części biblioteki mało kiedy zapuszczali się inni uczniowie. Jasno dało się to wywnioskować po kurzu, jak również pajęczynach pomiędzy książkami.
-Bardzo boli? Mam się tym zająć? - spojrzał na nią, lekko brwi marszcząc. Czuł się odpowiedzialny za jej wypadek, bo gdyby nie jego pojawienie się, z pewnością niczego by sobie nie uszkodziła.
Na chwilę zapominając o książce, po którą sięgał, skupiając się bardziej na Gryfonce.
-Tak, Uznałem, że każda pora jest dobra na przygotowywanie się do egzaminów końcowych, które na dobrą sprawę mam w tym roku - odpowiedział, przypatrując się jej ręce. - Wydaje mi się, że jest tylko obita - rzucił, kiedy już dokonał oględzin zarówno wzrokowych, jak i dotykowych.
-Która to książka? - spytał, mając na myśli tę, którą tak bardzo chciała dostać.
Tym bardziej widząc Gryfonkę, która usilnie starała się dosięgnąć książkę, poczuł jakiś przypływ bohaterskości, który pchnął go ku niej. Taka chyba już była męska rola, że trzeba było damy z opresji ratować, niezależnie od tego, czym dana opresja była.
Nie chciał jej przestraszyć, nie zakładając, że mogłaby go nie usłyszeć. Nie szedł jakoś specjalnie cicho, chociaż też nie tupał niczym słoń. Ot, poruszał się zwyczajnie, nie mając niczego do ukrycia.
-Ej, uważaj - rzucił, przytrzymując ją za ramię, żeby nie upadła. Już wystarczająco się obiła o regał, czego do końca nie rozumiał. - Spokojnie, nie jestem żadnym zboczeńcem czyhającym na niewiasty - uśmiechnął się do niej ciepło, bo najwidoczniej nie spodziewała się tutaj nikogo. Nie było się czemu dziwić - w tej części biblioteki mało kiedy zapuszczali się inni uczniowie. Jasno dało się to wywnioskować po kurzu, jak również pajęczynach pomiędzy książkami.
-Bardzo boli? Mam się tym zająć? - spojrzał na nią, lekko brwi marszcząc. Czuł się odpowiedzialny za jej wypadek, bo gdyby nie jego pojawienie się, z pewnością niczego by sobie nie uszkodziła.
Na chwilę zapominając o książce, po którą sięgał, skupiając się bardziej na Gryfonce.
-Tak, Uznałem, że każda pora jest dobra na przygotowywanie się do egzaminów końcowych, które na dobrą sprawę mam w tym roku - odpowiedział, przypatrując się jej ręce. - Wydaje mi się, że jest tylko obita - rzucił, kiedy już dokonał oględzin zarówno wzrokowych, jak i dotykowych.
-Która to książka? - spytał, mając na myśli tę, którą tak bardzo chciała dostać.