29-04-2023, 07:43 PM
Harper spokojnie przemierzała drogę do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Nie spodziewała się żadnych przygód po drodze - zdecydowanie błędnie, skoro żyła przecież w Hogwarcie. Przywykła jednak do losowych spotkań z duchami, czy złośliwym poltergeistem, który przynajmniej niezbyt często przyczepiał się akurat do niej. Przywykła również do chaosu powodowanego przez innych uczniów, a którego starała się unikać, obchodząc czasem niektóre osoby szerokim łukiem. Niemal zawsze wychodziło. Nie angażowała się w zbyt duże wygłupy z szacunku do własnego czasu oraz obaw dotyczących wyglądu. Nie pozwoliłaby sobie na grę w eksplodującego durnia, czy coś podobnego. Jedynie Quidditch mógł negatywnie wpływać na jej aparycję. Fascynacja tym sportem od pierwszego roku w szkole robiła swoje.
Były jednak niespodzianki, których nie życzyła sobie w żaden sposób. Taką niespodzianką było na przykład każde spotkanie z Cavingtonem, a to konkretne miało okazać się szczególnie nieprzyjemne. Zamarła na moment widząc Ślizgona, biegnącego prosto na nią i to całkiem nagiego... Tuż przed upadkiem, przyszło jej na myśl, że jej bogin absolutnie mógłby przyjąć właśnie taką postać, ale szybko okazało się, że jej trzeźwe podejście do problemu świadczyło, iż widok wcale nie był aż tak przerażający... Był po prostu szokujący.
Zamknęła oczy podczas upadku, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku, póki nie wylądowali. Zaraz po upadku, otwarciu z powrotem oczy i ujrzeniu pod sobą największego idiotę w Hogwarcie, albo i na świecie, zaklęła cicho pod nosem i spróbowała podnieść się pospiesznie, kładąc rękę na jego torsie, od którego z założenia miała się odepchnąć i zgrabnie podnieść. Potem miała go opieprzyć za przekroczenie nawet swoich granic głupoty i... Cóż, wstydu? Dobrego smaku? Byłoby idealnie, gdyby dłoń nie ześlizgnęła jej się od razu z mokrej piersi kolegi. Z tego też powodu, opadła z powrotem - wylądowała policzkiem na ramieniu Mickey'ego. Koszmar. Zdecydowanie wolałaby boginy.
- Cavington... - zaczęła ponownie podnosząc się, tym razem bardzo powoli i ostrożnie oraz brzmiąc podejrzenia łagodnie, co oczywiście nie mogło trwać ani chwili dłużej. - Dlaczego-... Dlaczego? Kurwa, dlaczego jesteś... tak zjebany?
I nagi... Dlaczego był nagi, mokry, w pianie i biegnący przez korytarze? To jakiś nowy zakład, czy robi tak dla przyjemności. Starała się przy tym wszystkim nawet na niego nie patrzeć, choć była pewna, że i tak już jest czerwona na twarzy - trudno powiedzieć, czy bardziej ze złości, czy też z zażenowania.
Były jednak niespodzianki, których nie życzyła sobie w żaden sposób. Taką niespodzianką było na przykład każde spotkanie z Cavingtonem, a to konkretne miało okazać się szczególnie nieprzyjemne. Zamarła na moment widząc Ślizgona, biegnącego prosto na nią i to całkiem nagiego... Tuż przed upadkiem, przyszło jej na myśl, że jej bogin absolutnie mógłby przyjąć właśnie taką postać, ale szybko okazało się, że jej trzeźwe podejście do problemu świadczyło, iż widok wcale nie był aż tak przerażający... Był po prostu szokujący.
Zamknęła oczy podczas upadku, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku, póki nie wylądowali. Zaraz po upadku, otwarciu z powrotem oczy i ujrzeniu pod sobą największego idiotę w Hogwarcie, albo i na świecie, zaklęła cicho pod nosem i spróbowała podnieść się pospiesznie, kładąc rękę na jego torsie, od którego z założenia miała się odepchnąć i zgrabnie podnieść. Potem miała go opieprzyć za przekroczenie nawet swoich granic głupoty i... Cóż, wstydu? Dobrego smaku? Byłoby idealnie, gdyby dłoń nie ześlizgnęła jej się od razu z mokrej piersi kolegi. Z tego też powodu, opadła z powrotem - wylądowała policzkiem na ramieniu Mickey'ego. Koszmar. Zdecydowanie wolałaby boginy.
- Cavington... - zaczęła ponownie podnosząc się, tym razem bardzo powoli i ostrożnie oraz brzmiąc podejrzenia łagodnie, co oczywiście nie mogło trwać ani chwili dłużej. - Dlaczego-... Dlaczego? Kurwa, dlaczego jesteś... tak zjebany?
I nagi... Dlaczego był nagi, mokry, w pianie i biegnący przez korytarze? To jakiś nowy zakład, czy robi tak dla przyjemności. Starała się przy tym wszystkim nawet na niego nie patrzeć, choć była pewna, że i tak już jest czerwona na twarzy - trudno powiedzieć, czy bardziej ze złości, czy też z zażenowania.