30-04-2023, 03:56 PM
Widziała dość wyraźnie: coś blokowało monsieur Davenporta. Nie zdawał się jednakże być nieśmiały, co podejrzewała chwilę wcześniej; zdecydowanie zbyt gładko i odważnie podejmował rękawicę, gdy rzucała mu wielopiętrowe znaczeniowo słowa. Odpowiadał równie wielowarstwowo; nawiązywał do potencjalnych przyszłych spotkań; pochylił się znów ku niej na co odpowiedziała jedynie leciutkim uniesieniem o parę milimetrów prawego kącika ust.
Tym razem to ona się odchyliła; siedziała prosto, z twarzą zwróconą ku błoniom i przesadnie teatralną minką osoby zastanawiającej się jakby to oszukać zręcznego detektywa. Uniosła nawet dłoń, by móc pukać palcem o usta w tej swojej przesadzie.
Minka nie była wcale tak daleka od prawdy. Wiele biegło przez głowę.
Wyeliminowawszy pierwszą potencjalną przyczynę blokady: nieśmiałość, oczywiście pomyślała o braku komfortu. Czemuś nie ufał - jej lub samemu sobie. Łatwym sposobem na stworzenie tegoż komfortu było pokazanie lub zasugerowanie słabości, jakiegoś bólu. Musiała uczłowieczyć się w jego oczach, sprowadzić z pozycji kuszącej enigmy do poziomu skrzywdzonej losem osóbki noszącej swoje mechanizmy ochronne jak zbroję. W ten sposób będzie mógł zobaczyć w niej odbicie samego siebie, co jakże często bywa podwaliną nici zaufania.
Oriane miała na grzbiecie swój własny bólu zasób, nie traktowała jednak historii w której była czyjąś Lolitą jako potencjalnej amunicji. Nie, było to zbyt głębokie, osobiste. To był prawdziwy ból a nie tylko dyskomfort. Ba! Tak głęboko ta konkretna część życia się w niej osadziła, że nawet nie pomyślała o jej wykorzystaniu; tak bardzo swoją traumę zminimalizowała, że nie nazwałaby jej nawet traumą. Powiedziałaby: "Ot, stało się." nie wiedząc do końca dlaczego tak bardzo wnętrze nosa oraz kąciki oczu zwilgotniały.
Dlatego też, jeśli chodziło o pokazanie ludzkiej strony, wskoczyła od razu na temat przesiedlenia z Francji figuratywnie klepiąc się po plecach, że nie każde spotkanie z Noah przesiąknięte było dwuznacznością. Na eliksirach była koleżeńską pilną uczennicą; na zaklęciach nie zwróciła na niego nawet większej uwagi, poświęcając się zajęciom. Dzięki temu przygaszenie je ne sais quoi nie wypadnie nienaturalnie.
Zastanawianie się nie trwało długo; ot, przedłużenie wygłupów, przesadne rozważanie potencjalnych konsekwencji pozostania dłużnikiem. Cmoknęła zaraz językiem o podniebienie, kiwnęła głową jakby zgodziła się z własnymi myślami.
-Jak na ogół nie lubię mieć długu przysług, tak teraz zdaje się to być zapowiedzią miłego towarzystwa - odparła z szerokim uśmiechem, wciąż z tym samym zawadiackim połyskiem w oku.
Czy właśnie zasugerowała, że jest osamotniona? Oczywiście. O to właśnie chodziło. Czy zasugerowała jednocześnie, że Noah jest miłym towarzystwem? Owszem.
Nie mogła w końcu nagle przeskoczyć z jednego klimatu rozmowy w drugi. Podobne zmiany potrzebują gradientu.
Tym razem to ona się odchyliła; siedziała prosto, z twarzą zwróconą ku błoniom i przesadnie teatralną minką osoby zastanawiającej się jakby to oszukać zręcznego detektywa. Uniosła nawet dłoń, by móc pukać palcem o usta w tej swojej przesadzie.
Minka nie była wcale tak daleka od prawdy. Wiele biegło przez głowę.
Wyeliminowawszy pierwszą potencjalną przyczynę blokady: nieśmiałość, oczywiście pomyślała o braku komfortu. Czemuś nie ufał - jej lub samemu sobie. Łatwym sposobem na stworzenie tegoż komfortu było pokazanie lub zasugerowanie słabości, jakiegoś bólu. Musiała uczłowieczyć się w jego oczach, sprowadzić z pozycji kuszącej enigmy do poziomu skrzywdzonej losem osóbki noszącej swoje mechanizmy ochronne jak zbroję. W ten sposób będzie mógł zobaczyć w niej odbicie samego siebie, co jakże często bywa podwaliną nici zaufania.
Oriane miała na grzbiecie swój własny bólu zasób, nie traktowała jednak historii w której była czyjąś Lolitą jako potencjalnej amunicji. Nie, było to zbyt głębokie, osobiste. To był prawdziwy ból a nie tylko dyskomfort. Ba! Tak głęboko ta konkretna część życia się w niej osadziła, że nawet nie pomyślała o jej wykorzystaniu; tak bardzo swoją traumę zminimalizowała, że nie nazwałaby jej nawet traumą. Powiedziałaby: "Ot, stało się." nie wiedząc do końca dlaczego tak bardzo wnętrze nosa oraz kąciki oczu zwilgotniały.
Dlatego też, jeśli chodziło o pokazanie ludzkiej strony, wskoczyła od razu na temat przesiedlenia z Francji figuratywnie klepiąc się po plecach, że nie każde spotkanie z Noah przesiąknięte było dwuznacznością. Na eliksirach była koleżeńską pilną uczennicą; na zaklęciach nie zwróciła na niego nawet większej uwagi, poświęcając się zajęciom. Dzięki temu przygaszenie je ne sais quoi nie wypadnie nienaturalnie.
Zastanawianie się nie trwało długo; ot, przedłużenie wygłupów, przesadne rozważanie potencjalnych konsekwencji pozostania dłużnikiem. Cmoknęła zaraz językiem o podniebienie, kiwnęła głową jakby zgodziła się z własnymi myślami.
-Jak na ogół nie lubię mieć długu przysług, tak teraz zdaje się to być zapowiedzią miłego towarzystwa - odparła z szerokim uśmiechem, wciąż z tym samym zawadiackim połyskiem w oku.
Czy właśnie zasugerowała, że jest osamotniona? Oczywiście. O to właśnie chodziło. Czy zasugerowała jednocześnie, że Noah jest miłym towarzystwem? Owszem.
Nie mogła w końcu nagle przeskoczyć z jednego klimatu rozmowy w drugi. Podobne zmiany potrzebują gradientu.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.