03-05-2023, 11:04 PM
Dopiero co było mu gorąco, teraz mówił, że jednak zimno. Samo to, że gubił się w zeznaniach, bardzo jasno sugerowało Ianowi, że niemałe emocje wywołał w Gryfonie tym tu momentem. Zdecydowanie też mu się to podobało i dodawało pewności siebie, że robi dobrze to, co chciał by może odszukać pewne emocje w chłopaku. Równie dobrze mogłoby to być cokolwiek innego, ale według Iana jednoznacznie były to romantyczne uczucia.
- Jak się zgodzisz to możemy te przyjemności sprawdzić, dla mnie nie ma problemu. - Posłał mu przy tym wesoły uśmieszek, lekki, niezrażony zupełnie byciem stale spławianym i jednak odtrącanym, jak by nie patrzeć. To nic, wyczekane smakuje najlepiej, czy coś.
Zaśmiał się krótko zaraz na sugestię, że pielęgniarz by go otruł. Nie uważał żeby w ogóle takie rzeczy miały tu miejsce, ale patrząc na szczęście Gryfona, faktycznie nie zdziwiłby się gdyby niechcący coś zbliżonego sie zadziało.
- Wydaje mi się, że generalnie trucie ludzi kłóci się z jego profesją, szczególnie w szkole pełnej nieletnich.
W sumie nie wiedział czemu Max miałby się go bać, tak faktycznie, bo i nigdy mu nic złego nie zrobił. Fakt, naruszał jego przestrzeń co i raz, ale w taki przyjemny sposób! A tak żeby krzywdę zrobić to nie, nie był nawet tym typem człowieka. Jedyne krzywdy z jego strony były niegroźne, ot pranki fundowane przypadkowym ludziom, albo tym, którzy mu podpadli i po prostu ze złośliwości chciał im zjebać dzień.
- Jak to się mówi, gdybym chciał cię zabić, już byś nie żył. - Czy jakoś tak. - Nie dramatyzuj, siedź i się nie ruszaj. Poza tym jesteś właściwie uroczy, więc argument ci utyka na nogę. Ale tak, faktycznie jesteś inny, tu się nawet zgodzę.
Wyjątkowy, czy inne sztampowe określenia, jakie sobie na głos odpuścił, acz jednak było w nim istotnie coś, co zwróciło uwagę Iana. Może to uroda, a może cięty język, jakiego się nie spodziewał. A może wszystkiego po trochu w połączeniu z uczuciem, że gdyby Max się na niego otworzył i dał się poznać, mogliby naprawdę dobrze się rozumieć i dogadywać.
- Naturalnie - rzucił, choć nie mógł zapewnić, że boleć nie będzie, bo i też nie był mistrzem zaklęć. Ale ostatecznie wyszło jak wyszło, tak w miarę okej. Uniósł kącik ust w rozbawieniu. - Do usług. Ale z koszulki masz raczej teraz kołtun krwi, piachu, plus jest porwana, więc nie wiem, mam nadzieję, że to nie była twoja ulubiona. Masz...
I mówiąc ostatnie słowo, już zdejmował swoją jeansową kurtkę jesienną, bez żadnego problemu narzucając ją od razu na ramiona Maxa.
- Ale jest do zwrotu, żeby nie było. Tylko dzisiaj możesz w niej spać - mrugnął do niego, znowu mając widać żartowniczy humorek, i schował do torby swoją różdżkę dopiero. Zdechłą koszulkę też oddał Maxowi, bo po co mu ubraniowy trup. Podniósł się po tym na nogi do kucnięcia, spoglądając znowu na drzewo nieco uważniej. Dopiero po chwili jak tak się patrzył, dostrzegł jakiś przedmiot, coś jak zwisający... Pasek? Niczym od torby właśnie. I dopiero jak tak to zobaczył i dotarło, że to torba, a więc też bardziej realny powód dlaczego Max w ogóle tam wchodził, uniósł brwi i zwrócił znowu wzrok na chłopaka.
- Rozumiem, że torbę też sobie tam sam dla jaj wrzuciłeś? - Zapytał, palcem pokazując w górę w kierunku torby i nawiązując do też siniaków na pewno nie przez schody, upadek czy nieszczęśliwe przypadki.
- Jak się zgodzisz to możemy te przyjemności sprawdzić, dla mnie nie ma problemu. - Posłał mu przy tym wesoły uśmieszek, lekki, niezrażony zupełnie byciem stale spławianym i jednak odtrącanym, jak by nie patrzeć. To nic, wyczekane smakuje najlepiej, czy coś.
Zaśmiał się krótko zaraz na sugestię, że pielęgniarz by go otruł. Nie uważał żeby w ogóle takie rzeczy miały tu miejsce, ale patrząc na szczęście Gryfona, faktycznie nie zdziwiłby się gdyby niechcący coś zbliżonego sie zadziało.
- Wydaje mi się, że generalnie trucie ludzi kłóci się z jego profesją, szczególnie w szkole pełnej nieletnich.
W sumie nie wiedział czemu Max miałby się go bać, tak faktycznie, bo i nigdy mu nic złego nie zrobił. Fakt, naruszał jego przestrzeń co i raz, ale w taki przyjemny sposób! A tak żeby krzywdę zrobić to nie, nie był nawet tym typem człowieka. Jedyne krzywdy z jego strony były niegroźne, ot pranki fundowane przypadkowym ludziom, albo tym, którzy mu podpadli i po prostu ze złośliwości chciał im zjebać dzień.
- Jak to się mówi, gdybym chciał cię zabić, już byś nie żył. - Czy jakoś tak. - Nie dramatyzuj, siedź i się nie ruszaj. Poza tym jesteś właściwie uroczy, więc argument ci utyka na nogę. Ale tak, faktycznie jesteś inny, tu się nawet zgodzę.
Wyjątkowy, czy inne sztampowe określenia, jakie sobie na głos odpuścił, acz jednak było w nim istotnie coś, co zwróciło uwagę Iana. Może to uroda, a może cięty język, jakiego się nie spodziewał. A może wszystkiego po trochu w połączeniu z uczuciem, że gdyby Max się na niego otworzył i dał się poznać, mogliby naprawdę dobrze się rozumieć i dogadywać.
- Naturalnie - rzucił, choć nie mógł zapewnić, że boleć nie będzie, bo i też nie był mistrzem zaklęć. Ale ostatecznie wyszło jak wyszło, tak w miarę okej. Uniósł kącik ust w rozbawieniu. - Do usług. Ale z koszulki masz raczej teraz kołtun krwi, piachu, plus jest porwana, więc nie wiem, mam nadzieję, że to nie była twoja ulubiona. Masz...
I mówiąc ostatnie słowo, już zdejmował swoją jeansową kurtkę jesienną, bez żadnego problemu narzucając ją od razu na ramiona Maxa.
- Ale jest do zwrotu, żeby nie było. Tylko dzisiaj możesz w niej spać - mrugnął do niego, znowu mając widać żartowniczy humorek, i schował do torby swoją różdżkę dopiero. Zdechłą koszulkę też oddał Maxowi, bo po co mu ubraniowy trup. Podniósł się po tym na nogi do kucnięcia, spoglądając znowu na drzewo nieco uważniej. Dopiero po chwili jak tak się patrzył, dostrzegł jakiś przedmiot, coś jak zwisający... Pasek? Niczym od torby właśnie. I dopiero jak tak to zobaczył i dotarło, że to torba, a więc też bardziej realny powód dlaczego Max w ogóle tam wchodził, uniósł brwi i zwrócił znowu wzrok na chłopaka.
- Rozumiem, że torbę też sobie tam sam dla jaj wrzuciłeś? - Zapytał, palcem pokazując w górę w kierunku torby i nawiązując do też siniaków na pewno nie przez schody, upadek czy nieszczęśliwe przypadki.