03-05-2023, 11:46 PM
Czuła się fatalnie z myślą, że Will na pewno odebrał ten uniesiony ton i słowa skierowana do Vatesa, jakoby były skierowane do niego. To tylko bardziej napędzało to błędne koło paniki w jakie teraz wpadła. Nawet nie widziała, że zmyła z siebie efekty łajnobomby, bo ciągle wydawało jej się, że czuje i widzi jakieś plamy, mimo że miała pomoczoną całą twarz, włosy, ręce, dużą część frontu swetra. I na pewno nadal biegłaby szaleńczo w tym kołowrotku histerii, gdyby Will nie zrobił czegoś, czego nie spodziewałaby się... chyba po nikim. A na pewno po nikim, kto nie był z jej rodziny, czy nie był jakoś jej bliski.
Nadal była sobą, więc na niespodziewany kontakt fizyczny spięła się i jak już skupiła wzrok na ciemnobrązowych oczach Gryfona, aż nieco gwałtowniej zaczerpnęła powietrza i wstrzymała oddech. Nie, nie spodziewała się przeprosin. A już tym bardziej nie spodziewała się przytulenia. Z początku aż nie wiedziała jak zareagować, wiec przez kilka sekund stała w bezruchu, spięta i sztywna, jakby ją na kij nabili. Poczuła w tym przytuleniu zarówno coś znajomego, jak i coś zupełnie nowego. Nie było jej to obce, bo kiedy w domu (czy też na początku szkoły, kiedy nadal jeden z braci był stosunkowo blisko) miewała napady paniki, to rodzice i bracia właśnie opiekuńczymi objęciami ją uspokajali. Dawało to poczucie bezpieczeństwa i chociaż nie mogło ukryć jej przed Vatesem, to przynajmniej dawało stabilną podporę i uczucie samotności i bezsilności szybciej odpuszczało.
Dopiero po tych kilku długich sekundach odetchnęła nieco drżąco, wypuściła powietrze z płuc i powoli nabrała nową porcję. Nie było to nadal normalne oddychanie, ale przyszło już trochę łatwiej. Rozluźniła się powoli, a żeby pomóc sobie w skupieniu się na oddechu, zamknęła nawet na chwile oczy i słuchała głosu Williama. Zaskoczył ją totalnie swoją reakcją i tym, że emanował pewnego rodzaju spokojem, zrozumieniem, nie miał do tej sytuacji swojego zwyczajowego swawolnego podejścia. Słuchała jego głosu i słów, oddychała coraz bardziej spokojnie z twarzą ukrytą gdzieś w jego ramieniu i nawet nie zdała sobie sprawy kiedy uniosła ręce i objęła go lekko, zaciskając może trochę zbyt kurczowo dłonie materiale jego bluzy/koszulki.
W końcu uspokoiła się na tyle, że była w stanie się odezwać, więc zanim jeszcze odchylił się, żeby znowu spojrzeć jej w twarz, wymamrotała tonem nieco przytłumionym przez płaczliwie zapchany nos tuż przy jego ramieniu:
- Przepraszam. Z pewnością nie tak wyobrażałeś sobie dzisiejszy wieczór i... - Urwała, nie będąc do końca pewną co dalej powiedzieć. Chciała powiedzieć całkiem sporo, ale brakowało jej słów. Zrobiło jej się dziwnie ciepło na jego stwierdzenie, że ją lubi i nie uważa za nudną i gdyby nie była czerwona od płaczu, to zarumieniłaby się pod wpływem tych słów. Nadal ją onieśmielały, ale w tej konkretnej chwili nie na tyle, żeby się spłoszyła, bo inne trudniejsze rzeczy miała na głowie. Poza tym... poczuła się aż dziwnie bezpiecznie przy Willu, a tego też się nie spodziewała, było to całkowicie nowe i nie wiedziała co z tym zrobić.
Spojrzała mu znowu w oczy, pociągając nieco nosem i zaśmiała się krótko nerwowo na jego propozycję. Cholera, nikt jej nigdy nie zaproponował wspólnego oglądania gwiazd, bo chciał żeby miała miły wieczór! A w każdym razie nie w taki sposób!
- N-nie chcę żebyś przeze mnie zmieniał plany, chciałeś iść na imprezę, a ja... - Zacięła się i odetchnęła nieco nerwowo. - Wszystko poszło zupełnie nie tak, przepraszam za... no, za to wszystko. Nie chciałam podnieść na ciebie głosu, właściwie to nawet nie na ciebie podniosłam i... wiem gdzie jest ten pokój, ale to jest tyle pięter w górę, mamy dużo bliżej do piwnicy, więc... - Teraz już się spłoszyła na tyle, żeby w zawstydzeniu spuścić wzrok z jego oczu na jego ramię i to do ramienia dalej mówić. A mówiła dalej! Nadal trzymając się go kurczowo. - ... jak już jesteśmy tak blisko, to chodźmy na tę imprezę? Chciałeś iść, a przeze mnie... Chyba przydałby mi się ten drink... albo dwa... - A nawet i siedem, bo nerwy zżerały ją nadal, chociaż w tej chwili już na tyle opanowane, że nie panikowała. Nie mniej sama propozycja spędzenia czasu na obserwowaniu gwiazd razem wydawała jej się tak abstrakcyjna, że nie była pewna, czy sobie tego nie wyobraża. Bo, do jasnej cholery, chciała iść z nim te gwiazdy pooglądać! Ale jednocześnie strasznie ją to stresowało. Bez wątpienia alkohol był tu potrzebny, już raz udowodnił jej, że pomaga się rozluźnić. I może znowu uda jej się wyłączyć Vatesa? Nie chciała się upijać! Ale może wystarczy tylko trochę?
Nadal była sobą, więc na niespodziewany kontakt fizyczny spięła się i jak już skupiła wzrok na ciemnobrązowych oczach Gryfona, aż nieco gwałtowniej zaczerpnęła powietrza i wstrzymała oddech. Nie, nie spodziewała się przeprosin. A już tym bardziej nie spodziewała się przytulenia. Z początku aż nie wiedziała jak zareagować, wiec przez kilka sekund stała w bezruchu, spięta i sztywna, jakby ją na kij nabili. Poczuła w tym przytuleniu zarówno coś znajomego, jak i coś zupełnie nowego. Nie było jej to obce, bo kiedy w domu (czy też na początku szkoły, kiedy nadal jeden z braci był stosunkowo blisko) miewała napady paniki, to rodzice i bracia właśnie opiekuńczymi objęciami ją uspokajali. Dawało to poczucie bezpieczeństwa i chociaż nie mogło ukryć jej przed Vatesem, to przynajmniej dawało stabilną podporę i uczucie samotności i bezsilności szybciej odpuszczało.
Dopiero po tych kilku długich sekundach odetchnęła nieco drżąco, wypuściła powietrze z płuc i powoli nabrała nową porcję. Nie było to nadal normalne oddychanie, ale przyszło już trochę łatwiej. Rozluźniła się powoli, a żeby pomóc sobie w skupieniu się na oddechu, zamknęła nawet na chwile oczy i słuchała głosu Williama. Zaskoczył ją totalnie swoją reakcją i tym, że emanował pewnego rodzaju spokojem, zrozumieniem, nie miał do tej sytuacji swojego zwyczajowego swawolnego podejścia. Słuchała jego głosu i słów, oddychała coraz bardziej spokojnie z twarzą ukrytą gdzieś w jego ramieniu i nawet nie zdała sobie sprawy kiedy uniosła ręce i objęła go lekko, zaciskając może trochę zbyt kurczowo dłonie materiale jego bluzy/koszulki.
W końcu uspokoiła się na tyle, że była w stanie się odezwać, więc zanim jeszcze odchylił się, żeby znowu spojrzeć jej w twarz, wymamrotała tonem nieco przytłumionym przez płaczliwie zapchany nos tuż przy jego ramieniu:
- Przepraszam. Z pewnością nie tak wyobrażałeś sobie dzisiejszy wieczór i... - Urwała, nie będąc do końca pewną co dalej powiedzieć. Chciała powiedzieć całkiem sporo, ale brakowało jej słów. Zrobiło jej się dziwnie ciepło na jego stwierdzenie, że ją lubi i nie uważa za nudną i gdyby nie była czerwona od płaczu, to zarumieniłaby się pod wpływem tych słów. Nadal ją onieśmielały, ale w tej konkretnej chwili nie na tyle, żeby się spłoszyła, bo inne trudniejsze rzeczy miała na głowie. Poza tym... poczuła się aż dziwnie bezpiecznie przy Willu, a tego też się nie spodziewała, było to całkowicie nowe i nie wiedziała co z tym zrobić.
Spojrzała mu znowu w oczy, pociągając nieco nosem i zaśmiała się krótko nerwowo na jego propozycję. Cholera, nikt jej nigdy nie zaproponował wspólnego oglądania gwiazd, bo chciał żeby miała miły wieczór! A w każdym razie nie w taki sposób!
- N-nie chcę żebyś przeze mnie zmieniał plany, chciałeś iść na imprezę, a ja... - Zacięła się i odetchnęła nieco nerwowo. - Wszystko poszło zupełnie nie tak, przepraszam za... no, za to wszystko. Nie chciałam podnieść na ciebie głosu, właściwie to nawet nie na ciebie podniosłam i... wiem gdzie jest ten pokój, ale to jest tyle pięter w górę, mamy dużo bliżej do piwnicy, więc... - Teraz już się spłoszyła na tyle, żeby w zawstydzeniu spuścić wzrok z jego oczu na jego ramię i to do ramienia dalej mówić. A mówiła dalej! Nadal trzymając się go kurczowo. - ... jak już jesteśmy tak blisko, to chodźmy na tę imprezę? Chciałeś iść, a przeze mnie... Chyba przydałby mi się ten drink... albo dwa... - A nawet i siedem, bo nerwy zżerały ją nadal, chociaż w tej chwili już na tyle opanowane, że nie panikowała. Nie mniej sama propozycja spędzenia czasu na obserwowaniu gwiazd razem wydawała jej się tak abstrakcyjna, że nie była pewna, czy sobie tego nie wyobraża. Bo, do jasnej cholery, chciała iść z nim te gwiazdy pooglądać! Ale jednocześnie strasznie ją to stresowało. Bez wątpienia alkohol był tu potrzebny, już raz udowodnił jej, że pomaga się rozluźnić. I może znowu uda jej się wyłączyć Vatesa? Nie chciała się upijać! Ale może wystarczy tylko trochę?