05-05-2023, 11:25 PM
Milo nie był złym człowiekiem. Prawdę powiedziawszy był jednym z tych bardziej przyjaznych i łagodnych, jeśli tylko nie dostawał nagłego napadu agresji, którego nie potrafił kontrolować. Ba, on go wtedy nawet nie rozumiał, nie ogarniając, co się właściwie dzieje.
Jego zachowanie względem Aidana miało być jedynie odpowiedzią na podejście drugiego Krukona do jego osoby. Nie umiał zrozumieć czemu właściwie nie chce puścić w zapomnienie tego, co stało się w poprzednim roku. Nie lubił go, a rozżalony i trochę bezsilny Lee starał się na siłę pokazać, że wcale go to nie ruszało. A ruszało, chociaż ukrywał to jak mógł. Poniekąd bolało, bo chociaż on przeprosił, Kang odrzucił próbę pojednania upierając się, że to wszystko było winą Milo. A nie było!
-Jaką niby obsesję? Chyba nie sądzisz, że na twoim punkcie. Nie sorry, ale w szkole istnieją lepsze “cele” - prychnął, patrząc na niego. Zerknął akurat w momencie, kiedy Aidan dostał z chochlika w twarz, upadając przy tym na ziemię. Zabrzmiało to tak, jakby coś pękło. Milo mimowolnie się skrzywił, domyślał się, co takiego czuł kolega z domu.
-Może potrzebujesz pomocy w pokonaniu chochlika, co? - rzucił, starając się, by w jego głosie brzmiała wyższość. On swoje pokonał, nie? A to coś znaczyło. I wcale nie martwił się o Aidana! Był ostatnią osobą, którą w ogóle by się przejął. Chciał tylko stąd iść bo ręka zdawała się zwisać zdecydowanie zbyt bezwładnie.
Jego zachowanie względem Aidana miało być jedynie odpowiedzią na podejście drugiego Krukona do jego osoby. Nie umiał zrozumieć czemu właściwie nie chce puścić w zapomnienie tego, co stało się w poprzednim roku. Nie lubił go, a rozżalony i trochę bezsilny Lee starał się na siłę pokazać, że wcale go to nie ruszało. A ruszało, chociaż ukrywał to jak mógł. Poniekąd bolało, bo chociaż on przeprosił, Kang odrzucił próbę pojednania upierając się, że to wszystko było winą Milo. A nie było!
-Jaką niby obsesję? Chyba nie sądzisz, że na twoim punkcie. Nie sorry, ale w szkole istnieją lepsze “cele” - prychnął, patrząc na niego. Zerknął akurat w momencie, kiedy Aidan dostał z chochlika w twarz, upadając przy tym na ziemię. Zabrzmiało to tak, jakby coś pękło. Milo mimowolnie się skrzywił, domyślał się, co takiego czuł kolega z domu.
-Może potrzebujesz pomocy w pokonaniu chochlika, co? - rzucił, starając się, by w jego głosie brzmiała wyższość. On swoje pokonał, nie? A to coś znaczyło. I wcale nie martwił się o Aidana! Był ostatnią osobą, którą w ogóle by się przejął. Chciał tylko stąd iść bo ręka zdawała się zwisać zdecydowanie zbyt bezwładnie.