05-05-2023, 11:31 PM
-A co, jesteś jednym z tych niesfornych Puchonów, którzy uwielbiają zapuszczać się do Zakazanego Lasu? - zainteresowała się. To jakoś wydawało jej się niebywale ciekawe, bo prawdę powiedziawszy Teddy nie wyglądał na takiego. Jasne pozory mogły mylić, ale nie, jakoś nie. Wystarczyło spojrzeć na tę jego twarz niczym szczeniaczka w ludzkiej formie.
-Zaraz, co? Śpiewałeś Wierzbie Bijącej kołysankę? - powiedziała, rozbawiona uważnie mu się przyglądając. Z może nie tylko tyłek sobie obił, jak teraz spadali, co? Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w takie sposoby. To już Lycoris prędzej stawiałby na jakieś zaklęcie, ale na Merlina, stanie przy drzewie i śpiewanie było zbyt absurdalne, nawet jak na nią.
-Nie spotkałam jeszcze osoby, która w tak pieszczotliwy sposób mówiłaby o swoim tyłku. Może w takim razie wypchaj sobie majtki poduszką, żeby przy kolejnym upadku ci się za bardzo nie potłukł, hmmm? Skoro jest dla ciebie tyle wart. A pozwalasz go innym dotykać? - wyrzuciła z siebie, rozbawiona. Zdecydowanie Puchon potrafił sprawić, że jej humor stawał się lepszy. Nadal w środku miała żądzę mordu, ale nie była już tak wielka, jak jeszcze chwilę wcześniej. Nawet drzewu postanowiła wybaczyć, że ją z siebie zrzuciło. Bo oczywiście Gryfonka nigdy nie pogodzi się z myślą, że to mogłaby być wina jej nieuwagi.
-Ej, ale nie wybiłeś sobie niczego, prawda? Nie jestem najlepsza w naprawianiu takich rzeczy, bo pewnie pozbawiłabym cię wszystkich kości - skomentowała, uważnie się temu przyglądając. Zsunęła rękę trochę niżej, żeby wyczuć miejsce, gdzie ewentualnie coś mu mogło rosnąć. Nie znała się na magomedycynie, chociaż kilka podstawowych zaklęć nie było jej obcych. Co innego, że bardziej stawiała na te atakujące, tak na przyszłość.
-Czy to skromne nawiązanie do Trzech Mioteł? Nie czuję się winna, że im przyłożyłam, naprawdę. Zasłużyli sobie - stwierdziła. Faktycznie nie żałowała. Może co prawda nie podobało jej się, że Enzo z nią tak jakby nie rozmawiał, ale wiedziała, że gdyby nie ona, nie rozdzieliłby ich nikt. - Ale ty możesz być spokojny. Jeśli nie zrobisz niczego, co zasłuży na mój gniew, to luz. Zresztą kilka razy mi pomogłeś, a swojego obrońcy się nie bije. A teraz zdejmij ubranie, muszę przyjrzeć się tej boleści. Ufasz mi co do zaklęć? - spytała. Wolała wiedzieć, bo ona sama sobie specjalnie nie ufała.
-Zaraz, co? Śpiewałeś Wierzbie Bijącej kołysankę? - powiedziała, rozbawiona uważnie mu się przyglądając. Z może nie tylko tyłek sobie obił, jak teraz spadali, co? Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w takie sposoby. To już Lycoris prędzej stawiałby na jakieś zaklęcie, ale na Merlina, stanie przy drzewie i śpiewanie było zbyt absurdalne, nawet jak na nią.
-Nie spotkałam jeszcze osoby, która w tak pieszczotliwy sposób mówiłaby o swoim tyłku. Może w takim razie wypchaj sobie majtki poduszką, żeby przy kolejnym upadku ci się za bardzo nie potłukł, hmmm? Skoro jest dla ciebie tyle wart. A pozwalasz go innym dotykać? - wyrzuciła z siebie, rozbawiona. Zdecydowanie Puchon potrafił sprawić, że jej humor stawał się lepszy. Nadal w środku miała żądzę mordu, ale nie była już tak wielka, jak jeszcze chwilę wcześniej. Nawet drzewu postanowiła wybaczyć, że ją z siebie zrzuciło. Bo oczywiście Gryfonka nigdy nie pogodzi się z myślą, że to mogłaby być wina jej nieuwagi.
-Ej, ale nie wybiłeś sobie niczego, prawda? Nie jestem najlepsza w naprawianiu takich rzeczy, bo pewnie pozbawiłabym cię wszystkich kości - skomentowała, uważnie się temu przyglądając. Zsunęła rękę trochę niżej, żeby wyczuć miejsce, gdzie ewentualnie coś mu mogło rosnąć. Nie znała się na magomedycynie, chociaż kilka podstawowych zaklęć nie było jej obcych. Co innego, że bardziej stawiała na te atakujące, tak na przyszłość.
-Czy to skromne nawiązanie do Trzech Mioteł? Nie czuję się winna, że im przyłożyłam, naprawdę. Zasłużyli sobie - stwierdziła. Faktycznie nie żałowała. Może co prawda nie podobało jej się, że Enzo z nią tak jakby nie rozmawiał, ale wiedziała, że gdyby nie ona, nie rozdzieliłby ich nikt. - Ale ty możesz być spokojny. Jeśli nie zrobisz niczego, co zasłuży na mój gniew, to luz. Zresztą kilka razy mi pomogłeś, a swojego obrońcy się nie bije. A teraz zdejmij ubranie, muszę przyjrzeć się tej boleści. Ufasz mi co do zaklęć? - spytała. Wolała wiedzieć, bo ona sama sobie specjalnie nie ufała.